Recenzja "Nigdziebądź" Neila Gaimana

Autor: Andrzej 'Ejdżej' Jakubiec Redaktor: Neratin

Dodane: 10-09-2006 16:23 ()


Twórczość Neila Gaimana jest znana bardzo wielu czytelnikom w Polsce, zarówno jeśli chodzi o powieści, jak i scenariusze do cenionego przez fantastów (i nie tylko) komiksu Sandman. "Nigdziebądź" była dla autora samodzielnym powieściowym debiutem. Samodzielnym, gdyż wcześniej w roku 1990 pojawił się napisany wraz z Terrym Pratchettem "Dobry Omen". Jak wypadł ów debiut - czytajcie dalej.

Wydana po raz pierwszy na zachodzie w 1996 roku powieść "Nigdziebądź" wywodzi się bezpośrednio z serialu o tej samej nazwie wyprodukowanym dla telewizji BBC. Zarówno książka jak i film przedstawiają tę samą historię. Historię niezwykle przeciętnego Londyńczyka i szarego pracownika biurowego imieniem Richard Mayhew, który - całkowicie przez przypadek i trochę niechcący - trafia do miejsca "po drugiej stronie lustra" zwanego Londynem Pod, który jest specyficznym i magicznym odbiciem znanego wszystkim miasta. Tam wraz ze swoimi towarzyszami: tajemniczą dziewczyną o imieniu Drzwi, cynicznym markizem de Carabas oraz nieustraszoną Łowczynią przeżywa przygodę swojego życia. Przy okazji ratuje Londyn Pod, znajduje sens swojego istnienia i dojrzewa, niekoniecznie w tej kolejności. Historia jest na tyle wciągająca, że nie warto zdradzać szczegółów. Książka praktycznie czyta się sama.

Powieść nie jest przy tym jedynie słabą kalką serialu czy rozwiniętym scenariuszem. Opisy są barwne i ciekawe. Gaiman trzyma pewien, dosyć wysoki poziom i co najważniejsze, nie nudzi, chociaż nie skraca zbytnio opisów. Jak da się z łatwością zauważyć bardzo też lubi bawić się słowem. Niestety stała przypadłość tłumaczeń (z pewnymi wyjątkami vide Świat Dysku) jest taka, że nie wszystkie gagi językowe da się przetłumaczyć, a co za tym idzie wyłapać i zrozumieć.

O ile fabuła jest w porządku, to przyczepić się można do postaci. Im dłużej nad tym myślę, tym mniej precyzyjnie jestem w stanie się do nich odnieść: z jednej strony każda z nich ma jakąś specjalną, wyróżniającą spośród tłumu cechę, z drugiej natomiast wydają się być pozbawione jakiejś większej głębi. Mam wrażenie, że jest to przypadłość wielu dzieł bazujących na obrazach kinowych i telewizyjnych, bo tam odrobinę łatwiej za pomocą obrazu i dźwięku przekazać zwykłemu odbiorcy popkultury tę dodatkową wielowymiarowość. Czy to za pomocą intonacji głosu autora, pewnej pozy czy mimiki. W tej akurat książce te elementy mi umykają i jestem pewien, że nie ma to żadnego związku z małą wyobraźnią. Stawiałbym raczej na pewną sztuczność.

Napiszę wprost - książka mnie nie zachwyciła. Nie mogę też jednak powiedzieć, żeby była słaba. Ot, wydaje mi się, iż jest to pozycja klasyfikująca się w górnych warstwach przeciętności, z interesującą i ciekawie opowiedzianą historią, ale też z pewnymi drobnymi, acz przeszkadzającymi elementami. Z wymienionych na okładce straszności, śmieszności i osobliwości dostrzegłem chyba tylko to ostatnie. Nie zmienia to jednak faktu, że warto po nią sięgnąć, szczególnie jeśli podoba się wam inna twórczość Neila Gaimana.

 

tytuł: Nigdziebądź

autor: Neil Gaiman

tłumaczenie: Paulina Braiter

wydawnictwo: MAG, Warszawa 2001

liczba stron: 318

wymiary: 115 x 185 mm

okładka: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...