Recenzja trylogii "Atramentowy świat" Cornelii Funke
Dodane: 25-02-2008 21:21 ()
Ojciec dwunastoletniej Meggie posiada szczególny dar – gdy czyta na głos, postacie z książek występują spomiędzy ich stron i stają się rzeczywistością. W ten sposób przed laty przeniósł do naszego świata kilku bohaterów „Atramentowego serca”, którzy teraz ponownie pojawiają się w życiu jego i jego córki. Pierwszy tom trylogii Cornelii Funke, noszący taki sam tytuł jak owa szczególna książka, opisuje zmagania dziewczynki i jej ojca ze złowrogim Capricornem, czarnym charakterem z tajemniczej powieści. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że w kolejnych tomach bohaterowie przenoszą się z kolei do środka historii i tam przeżywają niezwykłe przygody w świecie pełnym kuglarzy, szlachetnych bandytów i magii.
Niemiecka fantasy dla dzieci i młodzieży kojarzy się zapewne większości Polaków ze słynną „Niekończącą się opowieścią” Michaela Ende. Cykl o Atramentowym Świecie łączy z nią (poza narodowością autorki) motyw książek stanowiących przejście do innych światów, ale różni prawie cała reszta.
Trylogia, na którą składają się tomy „Atramentowe serce, „Atramentowa krew” i, niewydana dotąd w Polsce „Tintentod” („Atramentowa śmierć”), łączy w sobie najlepsze tradycje klasycznej literatury dziecięco-młodzieżowej z tym, co bawi współczesnych młodych czytelników. Jest w niej wartka akcja, wiele charakterystycznych postaci i sam koncept, który z pewnością ucieszy młodych – i nie tylko – połykaczy książek. To właśnie motyw potęgi opowieści i słowa pisanego jest niezaprzeczalnie wiodącym tematem tej trylogii. (Nota bene szkoda, że w polskiej edycji nie zachowano podkreślającej ten główny motyw, bardzo stylowej okładki z wydania niemieckiego.) Jednocześnie, poza tradycyjną tematyką, cykl o Atramentowym Świecie ma też wiele cech powieści bardzo nowoczesnej. W odróżnieniu od wspomnianej już książki Endego, w książkach Funke wszystkie elementy fantastyczne opisane są bez umowności i metafory, jako dosłowne, namacalne fakty świata – trochę tylko innego niż nasz. Z drugiej strony, trylogia mocno opiera się na założeniu, które w przypadku powieści dla młodych czytelników stało się oczywiste wraz z popularnością „Harry’ego Pottera” – mianowicie, że dzieci niekoniecznie chcą czytać historie wyłącznie o dzieciach. Chociaż główną bohaterką cyklu jest nastolatka, wraz z rozwojem fabuły coraz większy nacisk kładziony jest na rolę postaci dorosłych – z wielką korzyścią dla akcji. Ojciec Meggie, połykacz ognia imieniem Smolipaluch, czy Fenoglio, pisarz umiejący zmieniać świat zgrabnie użytymi słowami to nie tylko istotne elementy fabuły, ale również ulubione postaci sporej części młodszych i starszych czytelników.
W książkach tych autorka nie próbuje ukrywać przesłania, ale właśnie przez tą autotematyczność przedstawianie tych wartości nie sprowadza się do jednoznacznego moralizowania tak bardzo nielubianego przez wielu młodych czytelników. Tutaj sami bohaterowie są świadomi tego, że są częścią pewnej opowieści i że ich również mogą dotyczyć znane z baśni schematy – a może jednak nie? Jednym z istotnych wątków w podobnych powieściach jest znany motyw wolnego wyboru i ludzkiej zdolności wpływania na własny los, choćby uwarunkowany potężną magią. Dodać mogę tylko, że żadna z przedstawianych wartości nie przesłania tego, co w książkach młodzieżowych mimo wszystko najważniejsze – czyli ciekawej, wciągającej historii.
Natomiast ci z czytelników, którzy już za dorosłości z przyjemnością czytali czy to „Harry’ego Pottera”, czy „Opowieści z Narnii” zapewne również nie zawiodą się powrotem do klimatów baśni dzieciństwa.
Tytuł: „Atramentowe serce” (t.1), „Atramentowa krew” (t.2)
Tytuł oryginału: „Tintenherz”, „Tintenblut”
Autor: Cornelia Funke
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2005, 2006
Ilość stron: 512, 640
Wymiary: 228x140
Okładka: miękka
Tytuł: „Tintentod” (t. 3)
Wydawnictwo: Cecilie Dressler Verlag
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 768
Wymiary: 15.0 x 21.0 cm
Okładka: twarda
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...