Recenzja antologii "Księga strachu"
Dodane: 24-01-2008 20:04 ()
Jeszcze kilka lat temu istniało wśród wydawców literatury fantastycznej w Polsce przeświadczenie, że wydawanie antologii polskich autorów jest kiepskim pomysłem. W chwili obecnej przekonanie o opłacalności i potrzebie tego typu wydawnictw jest zupełnie inne. Uważa się, że po antologie opowiadań czytelnicy sięgną chętnie, co przełoży się na sukces komercyjny i prestiżowy. Jeśli weźmiemy choćby pod uwagę nominacje do zeszłorocznej nagrody im. Janusza A. Zajdla, gdzie spośród sześciu nominowanych tekstów wszystkie pochodziły z antologii, (w tym cztery z antologii różnych autorów), to zgodzimy się z tym poglądem.
Jednym z wydawnictw, które zapełnia tę niszę rynku jest warszawskie wydawnictwo Runa. To właśnie z jej „Księgi Smoków" trzy utwory otrzymały nominację do wspomnianego wyróżnienia, zaś jeden został nagrodzony. Idąc za ciosem Runa postanowiła wydać kolejne antologie. Tym sposobem ukazały się zbiory „Księga Strachu" oraz „Księga Strachu 2".
Sięgając po „Księgę Strachu" miałem spore oczekiwania. Co prawda jako pogodny człowiek nie przepadam za grozą, niemniej od czasu do czasu sięgam po tę literaturę. Tu jednak miałem do czynienia ze wzmożoną ilością przerażających opowieści. Zaplanowałem więc powolne czytanie zbioru, by dozować sobie dawkę horroru, co w efekcie okazało się dobrym pomysłem. Mało kto sięgnie po tę pozycję i „połknie" ją jednym tchem. Zbyt dużo znajdzie tu poważnych tematów, zbyt wiele okrucieństwa, strachu, potworności. Antologię tę należy raczej smakować, co i rusz wyciągając lepsze kąski.
Nietrudno się domyślić, że znajdziemy tu teksty, które mają przestraszyć czytelnika. Jednym udaje się to lepiej, innym gorzej. Większość trzyma się czasów współczesnych, są jednak opowiadania odnoszące się do innych realiów - konkretnie trzy: „Kto sieje wiatr..." Dariusza Łowczynowskiego (tematyka chłopska, czas nieokreślony, ale na pewno nie współczesna epoka), „Mój przyjaciel Kaligula" Jacka Piekary (Cesarstwo Rzymskie) oraz „Złamani" Krzysztofa Piskorskiego (epoka napoleońska). Właściwie wszystkie mieszczą się w szerokim pojęciu horroru. Mamy jednak pewne domieszki - kryminału, literatury obyczajowej, ale nie ma ich zbyt wiele. Napisane są w różnym stylu, lecz generalnie czyta się je dobrze lub bardzo dobrze. Większość jednak nie zawiera specjalnie oryginalnych pomysłów. Mamy więc popularne motywy, jak: wampiry, podróże na drugą stronę lustra, senne majaki czy wreszcie eksponowanie ciemnych stron naszych ulic lub przedstawianie mrocznych zakątków ludzkiej duszy. Opowiadania nie zaskakują zatem nie tylko z powodu spodziewanej tematyki, ale również rutynowego podejścia autorów, co przekłada się oczywiście na moją opinię o poszczególnych tekstach.
Zdecydowanie najlepszych opowiadaniem jest „Adwent" Macieja Guzka. Dobrze i ciekawie napisane śledztwo na temat nieszczęśliwie zakończonego naukowego eksperymentu. Autor sięga nie tylko po swój, bez wątpienia spory talent literacki, ale również fachową wiedzę. Korzystając z teorii neuroteologicznych stawia przed czytelnikiem interesujące pytania na temat religii. Bardzo dobrymi tekstami są również „Ciasteczko dla Lorelei" Aleksandry Janusz (eksploruje wątki związane z wprowadzaniem w obieg powszechny produktów nie do końca sprawdzonych) oraz wspomniane już „Złamani" - klasyczny horror, którego akcja ma miejsce podczas odwrotu armii Napoleona spod Moskwy.
Z kolei najgorsze teksty, po prostu słabe, to nadmieniony „Kto sieje wiatr..." Dariusza Łowczynowskiego oraz „Pan" Łukasza Radeckiego i Kazimierza Kyrcza jra. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu znalazły się one w zbiorze. Są nieciekawe, bez pomysłu, napisane przeciętnie, i jak dla mnie są zdecydowanie poniżej poziomu drukowalności.
Reszta tekstów to niezłe opowiadania, które czyta się przyjemnie, ale które nie pozostawiają zbyt wiele po lekturze i szybko uciekają z pamięci. Może jeszcze poza utworem Witolda Jabłońskiego „Bracia Strachy", który właściwie nie posiada pomysłu czy fabuły, jednak pokazuje fragment życia starszego pana, aby wyrazić bardzo negatywne poglądy autora na temat rządów braci Kaczyńskich. Jest jednak napisany bardzo dobrym językiem, co podnosi wartość tekstu.
Podsumowując mogę stwierdzić, iż „Księga Strachu" jest antologią mocno nierówną. Znajdują się tu bardzo dobre, dobre i niezłe teksty, przeplatające się niestety z utworami słabymi. Wydaje mi się, że kilka opowiadań mogłoby się nie pojawić w tym zbiorze. Kilka natomiast jest bez wątpienia wybijających się i bardzo mnie cieszy, iż dane mi było się z nimi zapoznać. Antologia z pewnością jest warta uwagi, gdyż znaczna część utworów prezentuje dobry poziom. Nieliczne nieporozumienia nie powinny psuć wizji całości. Generalnie bowiem „Księga Strachu" jest kawałkiem dobrej literatury grozy i warto po nią sięgnąć.
KSIĘGA STRACHU
Antologia
Wydawnictwo: Runa
Liczba stron: 496
Wymiary: 160×240 mm
Okładka: miękka
Ilustracja na okładce: Jakub Jabłoński
Ilustracje wewnętrzne: Jakub Jabłoński
Data i miejsce wydania: Warszawa, 26 listopada 2007 r.
Cena.: 37,50 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...