"Jestem legendą" - recenzja
Dodane: 14-01-2008 16:18 ()
„Jestem legendą” jest obrazem klasyfikowanym jako horror science fiction. Wybierając się zatem na film tego gatunku zastanawiałem się, czy bliżej mu będzie do „Obcego” – znakomitego klasyka, czy raczej do kiepskiego „Resident Evil”. Z zasłyszanych kawałków wypowiedzi, z przeczytanych gdzieniegdzie opisów obawiałem się, że w związku z faktem, iż tematyka obrazu bliższa jest tej drugie produkcji, mogę się spodziewać również podobnego poziomu. Na szczęście nie miałem racji.
Miejscem akcji jest Nowy Jork. Ogromna metropolia, pełna drapaczy chmur, sklepów oraz samochodów. Całkowicie pusta. Pozbawiona od kilku lat mieszkańców zarasta. Gdzieniegdzie pojawiają się kępy trawy, co świadczy, iż natura zaczyna odzyskiwać dawno wydartą własność. Skąd ten brak mieszkańców? Z retrospekcji dowiadujemy się, że ludzkość doświadczyła apokalipsy. Szczepionka na raka – skuteczna w 100 procentach – okazuje się mieć poważne skutki uboczne. Zaszczepieni stają się niebezpieczni dla otoczenia – zmienia im się jadłospis – nie łakną niczego poza krwią. Stają się niezwykle agresywni, jednak światło słoneczne okazuje się dla nich zabójcze. Zarazić się można łatwo, szybko więc dochodzi do epidemii. Następuje zagłada ludzkości – przeżywa garstka odpornych na wirus ... oraz mnóstwo przemienionych, których chyba najlepiej określić wampirami.
Jedynym, który ocalał w Nowym Jorku jest oficer armii amerykańskiej – Robert Neville, którego gra Will Smith. Żyje w bezludnym mieście – w dzień szuka śladów innych ludzi, w nocy chroni się przed liczną populacją wampirów. Kontynuuje również poszukiwania nad szczepionką, która mogłaby odwrócić proces stawania się bestią. Jedynym jego towarzyszem jest pies – niezwykle ujmujący owczarek niemiecki, wielu polskim widzom z pewnością przypominający Szarika z „Czterech pancernych i psa”.
Przez połowę filmu występuje właściwie tylko główny bohater oraz jego czworonożny przyjaciel. Neville czuje się niezwykle samotny - wciąż rozmawia z psem, z manekinami w sklepie, z którego „wypożycza” filmy, mówi też dużo do siebie. Wydaje się, że jedynie wierne zwierzę trzyma go w równowadze psychicznej. Wciąż wierzy, że uda mu się wynaleźć szczepionkę, nadzieje jednak są coraz mniejsze. Nie zdradzę, co dzieje się dalej. Mogę jednak zapewnić, iż jest bardzo ciekawie. Will Smith wspina się na wyżyny aktorstwa. Bardzo przekonująco odgrywa postać twardego wojownika, który powolutku zsuwa się ku granicy odporności psychicznej. Osobę coraz bardziej dziwaczejącą bez kontaktu z drugim człowiekiem, samą w gigantycznej metropolii.
Oficer armii amerykańskiej jest wzorem bohatera. Sprawny, profesjonalny, pełen chęci niesienia pomocy innym jest godną naśladowania postacią. Wpisuje się w mit żołnierza USA, który konsekwentnie realizowany jest przez filmowców zza oceanu. Obraz z pewnością wyidealizowany, w moim odczuciu ma jednak przeważające cechy pozytywne. Kształtuje bowiem patriotyczne wartości państwa narodowego, dumnego ze swojej armii broniącej swych obywateli. Najważniejszym jednak dla mnie elementem filmu jest postawione pytanie dotyczące kwestii aplikowania do użytku publicznego rzeczy, których skutki uboczne nie są znane. Tak jak stało się z lekarstwem na raka, tak może się stać z wieloma innymi wynalazkami, które wchodzą w naszą rzeczywistość, a które nie posiadają wystarczającego okresu próbnego. Ta przestroga obecna jest w ciągu całego filmu i skłania do refleksji.
Osoby, które oczekują od kina sporej dawki mocnych wrażeń też nie powinni być zawiedzeni. Sceny z ewakuacji miasta, walki, jakie toczy główny bohater z wampirami, wspaniałe obrazy pustej metropolii z pewnością zadowolą każdego. Nie ma tu może tylu atrakcji właściwych dla typowej produkcji kina sensacyjnego, niemniej jest ich wystarczająco, aby uradować większość amatorów tego typu kina. Wszystko jest nakręcone z głową, sensownie, w sposób wierny dla szczegółu.
Film oczywiście posiada wady. Nie podobała mi się koncepcja wampirów jako istot dużo silniejszych i szybszych od świetnie wyszkolonego człowieka. Rozumiem, że zmiany w organizmie mogły spowodować różne skutki, ale bez przesady. Tym bardziej, skoro film stara się trzymać pozorów naukowości. Bez problemu można było uniknąć tego, wprowadzając więcej klimatu i niedopowiedzenia. A tak mamy zbyt dużą dosłowność, bardzo bezpośrednie ukazanie zagrożenia. Cóż jednak zrobić, przeciętny widz właśnie tego oczekuje. Można też mieć zastrzeżenia do pewnych detali – np. pracy nad szczepionką, z drugiej jednak strony nie sposób w niespełna dwugodzinnym obrazie przedstawić czegoś podobnego w sposób zadowalający, wystarczająco wiarygodny.
„Jestem legendą” to bardzo interesujący film. Powinien przyciągnąć uwagę zarówno osób, które od kina oczekują mocnych wrażeń, jak również tych, którzy poszukują w nim intelektualnej rozrywki. Może nie do końca zadowoli i jednych, i drugich, to jednak z pewnością, mimo pewnych zastrzeżeń, spodoba się każdemu. Mnie podobał się bardzo. I dlatego polecam go obejrzeć. To naprawdę kawał dobrego kina. A że posiada pewne niedociągnięcia? Cóż, podobnie jak nikt nie jest bez winy, tak też nic nie jest idealne.
Zobacz także:
Tytuł: „Jestem legendą”
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Akiva Goldsman, Mark Protosevich
Na podstawie powieści Richarda Mathesona - "Jestem legendą”
Obsada:
- Will Smith
- Alice Braga
- Salli Richardson
- Charlie Tahan
- Dash Mihok
- Darrell Foster
- Willow Smith
Muzyka: James Newton Howard
Montaż: Wayne Wahrman
Kostiumy: Michael Kaplan
Czas trwania: 100 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...