XIII... bynajmniej nie pechowa
Dodane: 04-09-2006 08:16 ()
Dość często możemy spotkać się z grą komputerową, która w prostej linii wywodzi się od filmu czy też książki. Rzadko natomiast zdarza się, ażeby gra wywodziła się od komiksu. Jest to rynek dość słabo eksploatowany, toteż nic dziwnego, że panowie z Ubisoftu zwęszyli okazję do wydania gry o takiej właśnie tematyce. Pewnie część z Was zastanawia się, jaki jest sens pisania recenzji w trzy lata po premierze (która miała miejsce 25 listopada 2003 roku). Ano jest, gdyż dzięki swojej tematyce i dość oryginalnemu wykonaniu, XIII jest grą, której nie straszny ząb czasu. Ale wszystko po kolei.
Z czym to się je...
To co pierwsze rzuca się w oczy po odpaleniu gry, to jej dość specyficzna grafika. Ponieważ XIII bazuje na dość znanym, europejskim komiksie autorstwa Jean Van Hamme'a i William'a Vance'a, autorzy gry postawili na technologię cel-shadingu (to dzięki niej gra zyskała komiksową grafikę). I to jest właśnie główna zaleta - dzięki temu nie możemy mówić o przestarzałym wyglądzie czy nierealistycznych postaciach. Fani FPSów sami dobrze wiedzą, jak ważna w grach tego typu jest grafika. Dzięki rozwiązaniom zastosowanym w XIII, gracze czują się tak, jakby uczestniczyli w interaktywnym komiksie. Wrażenie to potęgują wszelkie dymki z dialogami, czy też napisy naśladujące odgłos wybuchu czy serię z kałasznikowa. Jeszcze większe wrażenie sprawia fakt, iż to wszystko działa na silniku Unreal Engine 2.0, a ten jak wiemy swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Całości dopełnia muzyka. Świetne, ostre kawałki jazzu przyśpieszają, razem z rosnącym tempem akcji. Gra robi takie wrażenie, że podczas jej testowania towarzyszyło mi całkiem pokaźne grono osób, które gdy raz się zapatrzyły, potem nie mogły już oderwać wzroku.
Fabuła, liniowość i przystawki...
Fabuła też jest niczego sobie. Przez cały czas towarzyszy nam szpiegowski klimat, a kolejne przebłyski pamięci (nasz bohater stracił ją podczas ucieczki ze statku) zachęcają do dalszego odkrywania tajemnicy. O ile fabuła sama w sobie jest naprawdę bardzo dobra (nadaje się na porząfny film sensacyjny), o tyle sposób w jaki ją odkrywamy jest strasznie liniowy. Nie uświadczymy tu żadnych alternatywnych dróg wykonania zadania. Zapomnijcie o swobodzie rodem z Far Cry'a. Wszystkie pomieszczenia są tak skonstruowane, żeby gracz nie mógł się pogubić, a do celu prowadzi nas jedyna słuszna droga. Nawet liny z hakiem (dość fajny gadżet) możemy użyć tylko w ściśle określonych miejscach. Na plus za to trzeba zaliczyć twórcom, stworzenie kilku trybów gry. Możemy grać w trybie typowo zręcznościowym, normalnym lub realistycznym. Niestety wyboru dokonuje się na początku rozgrywki i nie ma już potem możliwości przełączenia się pomiędzy nimi w trakcie gry. Problemem może być także zapis stanu gry. Niestety dokonać go możemy w ściśle określonych punktach, które są rozmieszczone dość nierównomiernie. Krwi napsuć mogą także bossowie, z którymi przyjdzie nam się nieraz pomęczyć. Zdarzało się, że musiałem szesnaście razy podchodzić do jednego kawałka misji tylko po to, aby znaleźć sposób na takiego cwaniaka.
Na deser poproszę 20 kg śrutu...
Czym byłby FPS bez broni? Tych do wyboru mamy kilka rodzajów. Są zwykłe pięści, noże do rzucania, podwójne pistolety (plus jeden z tłumikiem), dwa rodzaje shotgunów, harpun, kusza z celownikiem (wg mnie najlepsza broń w grze), kałasz, M16 z granatnikiem oraz snajperka. Oprócz tego można też wykorzystać elementy otoczenia takie jak krzesła czy szczotki. Jest to o tyle ważne, iż część misji polega na ogłuszeniu wrogów a nie na ich zabiciu. Takie rozwiązanie co prawda wymusza pewien określony styl gry, ale gracz odnosi wrażenie, jakby uczestniczył w prawdziwej historii szpiegowskiej. Miłą nowością jest także możliwość brania zakładników. Jest to o tyle użyteczne, iż w teorii policja nie strzela do naszego bohatera. No właśnie - w teorii. W praktyce jest tak, iż wystarczy tylko lekko odwrócić się bokiem do takiego stróża prawa, a on bez żadnego ostrzeżenia wpakuje nam kilka kulek w bok. Najśmieszniejsze jest to, że gdy znów odwrócimy się do niego twarzą, przestaje strzelać tak jakby nigdy nic się nie stało. Ogólnie AI wrogów nie przyprawia o zgrzyt zębów z wyjątkiem tych kilku sytuacji.
A może zjemy we dwóch?
Chociaż XIII została stworzona głownie z myślą o trybie single player, uświadczymy w niej także możliwość rozgrywek sieciowych. Mamy do dyspozycji 8 różnych odmian gry sieciowej, plus możliwość gry z botami. Jednak zainteresowanie trybem multiplayer jest dość małe. Powodem jest to, iż XIII nie oferuje żadnych nowości jeżeli chodzi o grę po sieci. Już lepiej odpalić któregoś Unreal Tournament.
No dobra... Rachunek proszę.
Mimo dość liniowej fabuły, oraz pewnych zgrzytów w zachowaniach przeciwników, warto się tym tytułem zainteresować. Frajdę będą mieli zarówno fani FPSów jak i komiksów. Mimo wszystko, XIII warto przejść choćby dla samej historii w niej opowiedzianej.
Moja ocena: 7/10
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...