Recenzja książki "Chłopaki Anansiego" Neila Gaimana
Dodane: 03-09-2006 21:15 ()
Premiera najnowszej książki Neila Gaimana poprzedzona była nowatorską na polskim rynku wydawniczym formą promocji – w Internecie pojawił się filmik oparty na treści „Chłopaków Anansiego”, nakręcony przez Stanisława Mąderka. Spot pozostawia widza nie do końca świadomego o co chodzi oraz co i dlaczego właściwie się dzieje (to prawdopodobnie zamierzony efekt), jednakże lektura wyjaśnia wszystko.
Główny bohater, Charles Nancy, zwany przez wszystkich Grubym Charliem, osobnik tak zwyczajny, jak to tylko możliwe, przygotowuje się do ślubu ze swoją narzeczoną, Rosie. W opinii przyszłej panny młodej uroczystość ta ma stać się okazją do pojednania między jej narzeczonym a jego ojcem – lubianym powszechnie ekscentrykiem i zawadiaką, którego jednak Charlie zawsze się wstydził. Kiedy ulegając namowom narzeczonej wreszcie dzwoni do niego z zaproszeniem, okazuje się, że szanowny rodzic zmarł na atak serca. Wsiadając w samolot z Londynu na Florydę, główny bohater nawet nie podejrzewa jakich rewelacji o swojej rodzinie wkrótce się dowie. W porządkowaniu rzeczy zmarłego pomaga pani Higgler – przyjaciółka rodziny i to dzięki niej wychodzi na jaw, że ojciec Charlesa, Anansi, był bogiem, a co więcej, Charlie wcale nie jest jedynakiem, o czym do tej pory był przekonany. Tym samym wyjaśnia się przeciętność protagonisty – wszystkie niezwykłe moce odziedziczył po ojcu jego brat. Pani Higgler nie wspomina Brata z sympatią, czuje się jednak w obowiązku poinformować Charliego o sposobie kontaktu z nim – wszelkie wieści należy przekazywać pająkom. Charlie oczywiście nie wierzy w ani jedno słowo, biorąc wszystko za objaw wariactwa staruszki. Zmienia jednak zdanie, gdy o wszystkim przekonuje się na własnej skórze. Przypadkowo napotkanego pająka z ciekawości, a także ze względu na obecność "promili" we krwi, prosi o powtórzenie bratu zaproszenia do odwiedzin. Już następnego dnia pojawia się Spider – mężczyzna niezwykle efektowny i czarujący, ale jak się okazuje, także irytujący. Gdy „kochany brat” wpędza Charliego w coraz to większe kłopoty i odbija mu narzeczoną, ten decyduje się działać. Tyle, że nie jest to takie proste. Wszelkie sposoby pozbycia się intruza zawodzą. Zdesperowany Charlie wraca na Florydę prosząc o pomoc panią Higgler oraz jej przyjaciółki, z których jedna już raz w przeszłości przegoniła Spidera. Ostatnim, czego Charlie się spodziewał było to, że proces usuwania Spidera z jego domu sprowadzi na obu jeszcze większe problemy.
„Chłopaków Anansiego” czyta się niemalże jednym tchem. Perypetie Grubego Charliego wciągają i trudno się od nich oderwać. Jednakże nie mogłam się pozbyć poczucia, że w porównaniu do innych swoich książek, pan Gaiman lekko stracił polot. Brakuje oryginalności bijącej z jego innych opowieści. Czytelnik zaznajomiony z twórczością autora może mieć wrażenie deja vu. Postać Charliego, nieudacznika i przeciętniaka do szpiku kości, przypomina Richarda Mayhew z „Nigdziebądź”, a motyw wszelkiej maści bogów oraz liczne wtrącone przypowieści o Anansim budzą skojarzenia z „Amerykańskimi Bogami”. Niemniej jednak są to szczegóły absolutnie nie psujące odbioru książki. „Chłopaki Anansiego” to napisana w wyborny sposób, pasjonująca lektura. Polecam zarówno „starym znajomym” Neila, jak i tym, dla których będzie to pierwsze spotkanie z tym niezwykłym pisarzem.
Dominika
wydawnictwo: Mag, Marzec 2006
liczba stron: 335
wymiary: 115 x 185 mm
okładka: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...