Konwenty – podsumowanie 2007 roku

Autor: Krzysztof "Krzyś-Miś" Księski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 06-01-2008 12:48 ()


 

Fandom to przede wszystkim ludzie. Wspólne zainteresowania, wspólna pasja tworzą niezwykłe więzi międzyludzkie. Obecnie chyba najczęstszym i najbardziej rozpowszechnionym sposobem komunikacji jest Internet. Nie oznacza to bynajmniej, że inne formy kontaktu stają się mniej ważne. Z pewnością nie dotyczy to konwentów. To właśnie na nich zawiera się chyba najbardziej trwałe przyjaźnie i znajomości, to tu następuje intensywna wymiana poglądów na różne tematy związane z fantastyką i last but not least, konwenty są miejscem zabawy uczestników, nieraz we wspaniałej, szampańskiej, często alkoholowej imprezie.

            Miniony rok obfitował w konwenty, czym wpisał się w stałą tendencję rozwoju tej formy „ufantastyczniania się". Konwentów jest w Polsce coraz więcej. Informator Konwentowy podaje liczbę zgłoszonych imprez o tematyce fantastycznej i okołofantastycznej na prawie 90, co wydaje się liczbą dość imponującą. Jako że konwenty odbywają się niemal wyłącznie w weekendy (piątek, sobota, niedziela), oznacza to, iż na każdy weekend wypada ponad półtora konwentu. Nawet gdyby chcieć jeździć na każdą imprezę tego typu, nie sposób by było to zrobić bez zdolności bilokacji, a czasami nawet multilokacji. Jeśli więc nie jesteśmy ojcem Pio ani zaawansowanym czarodziejem w stylu Vilgefortza albo Elminstera, to nie mamy szans sprawdzić, jak wyglądają wszystkie konwenty odbywające się w Polsce.

Podana wyżej liczba konwentów jest i tak niedoszacowana. Jeśli bowiem potraktujemy jako konwenty jednodniowe spotkania poświęcone fantastyce, to z pewnością liczba ta wyraźnie podskoczy. Jestem również przekonany o tym, że właśnie te małe, lokalne imprezy fantastyczne, nieraz z bogatym programem, w dużej mierze nie pojawiają się w ogłoszeniach w sieci na często odwiedzanych serwisach. Są organizowane przez lokalnych fanów dla lokalnych fanów i zamykają się zazwyczaj w liczbie kilkudziesięciu uczestników. Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę liczne turnieje gier bitewnych i karcianych, to ilość imprez okołofantastycznych (choć już nie konwentów) z pewnością osiągnie liczbę kilkuset i według mnie bliżej jej będzie do czterech cyfr niż do dwu.

Wydaje się więc, że konwentów o tematyce fantastycznej w Polsce jest może nawet dwa razy więcej niż wskazują szacunki IK. W mojej opinii to, bez wątpienia, zjawisko bardzo pozytywne. W całym kraju mają miejsce prelekcje, dyskusje, spotkania autorskie, turnieje, gry i larpy. Udział w nich bierze coraz więcej osób. Mam wrażenie, że szczególnie widać to po mniejszych miejscowościach. Wciąż powstają nowe grupy fantastów, które chcą aktywnie organizować swoje hobby. Pojawiają się nowe kluby i nowe konwenty. KresKon, Katharsis, Porytkon, Tarcon, Hardkon, Rubikon, Nawikon to tylko niektóre nazwy imprez, które powstały w minionym roku lub niewiele wcześniej. Konwenty odbywają się i w miastach wojewódzkich, jak i takich, które ledwie można nazwać miastami. Wydaje się, że każdy klub chce choć raz do roku robić coś swojego, imprezę, którą będzie się mógł pochwalić. To cieszy.

Pomaga temu z pewnością fakt, iż rozpiętość wieku osób aktywnie konwentujących coraz bardziej się rozszerza. W działalności fandomowej bierze udział coraz więcej osób młodych. Bardzo często są to osoby jeszcze się uczące nie tylko w liceum, ale także w gimnazjum. Okazuje się, że za robienie konwentów biorą się trzynasto, czternastolatkowie. Dorośli nie doceniają młodych, a ci potrafią organizować całkiem spore eventy, nie mając doświadczenia, ale za to mnóstwo zapału. Podpatrując bardziej doświadczonych fandomowców, biorąc za wzorzec większe i renomowane konwenty, tworzą własne, znacznie mniejsze, ale nierzadko bardzo udane. Na konwenty jednak jeżdżą również osoby starsze, od dawna pracujące, mające własne dzieci, a nawet wnuki. Odkąd powstał w Polsce ruch konwentowy, czyli od blisko trzydziestu lat nie było to zjawisko nowe, bowiem fantastyką w dużej mierze interesowały się osoby bardziej dojrzałe. Konwentów jednak wtedy niemal nie było. Teraz zaś jest ich sporo i właściwie na każdym pojawiają się trzydziesto, czterdziestolatkowie, niekiedy ze swoimi pociechami. Ta tendencja z pewnością będzie się pogłębiać, zbliżać się do tego, co ma miejsce na zachodzie.

Same konwenty również powoli się zmieniają. Można dostrzec pewnie charakterystyczne rysy, tendencje, zjawiska, odróżniające konwenty minionego roku od tych starszych. Dotyczy to w pewnością programu imprezy. Wydaje się, że coraz mniej prestiżową sprawą jest udział w nim znanych i cenionych pisarzy. Kiedyś, gdy literackich nazwisk było kilkanaście, udział choć jednej z nich był ważnym wydarzeniem. Wskutek boomu na polską fantastykę literatów tworzących w tej tematyce jest blisko setki. Mało jest osób, które znają więcej niż kilku spośród nich. Siłą rzeczy więc tylko najsłynniejsze, najlepiej sprzedające się nazwiska przyciągają konwentowiczów na spotkania. I tylko te są istotnym wydarzeniem dla konwentu. A sprowadzenie sław nie jest proste i zazwyczaj obciąża budżet, szczególnie małej imprezy. Stąd odnotowuję wycofywanie się konwentów z zapraszania dużej liczby autorów, a przynajmniej rezygnowanie z prowadzenia z literatami spotkań autorskich na rzecz prelekcji popularnonaukowych przez nich wygłaszanych. W ten sposób i autor się wypromuje, i konwentowicze przyjdą na ciekawy temat spotkania. Wyjątkiem jest oczywiście Polcon, myślę też, że poznański Pyrkon i lubelski Falkon, gdzie pisarze przyjeżdżają licznie. Nie liczę natomiast Nordconu, Festiwalu Fantastyki i Seminarium Literackiego z uwagi na ich nietypowy, raczej elitarny i hermetyczny charakter, choć tam również można spotkać wielu autorów. Reszta konwentów albo rezygnuje z zapraszania pisarzy albo ściąga tylko niewielu, raczej bardziej znanych i czytanych.

Drugim zjawiskiem, które znacznie zmienia układ programu jest boom na gry planszowe. Konwenty doceniły to już kilka lat temu, ale mam wrażenie, że w tym roku doszedł element jakościowy. Games Room jako punkt programu, gdzie każdy może przyjść wypożyczyć i przetestować nowe gry jest warunkiem dobrego konwentu. I właściwie każdy konwent decyduje się na jego uruchomienie. 2007 rok przyniósł jednak nowe wymagania. Są to: możliwość wypożyczenia gier na zewnątrz, długie godziny otwarcia GR, najlepiej przez całą dobę oraz sama jakość gier. W tym ostatnim przypadku ważne jest, aby tytułów było dużo, były znane i popularne, różnorodne, z czasem rozgrywki raczej krótszym niż kilkugodzinny, posiadały polską instrukcję, a najlepiej obsługę GR, która będzie tłumaczyć zasady. Poza tym jeszcze do niedawna GR był miejscem, gdzie szło się pograć w nocy lub wtedy, gdy nic ciekawego nie znajdowało się w programie. Dzisiaj coraz więcej osób przychodzi wyłącznie bądź przede wszystkim dla gier planszowych.

Ta nieodzowność i znaczenie Games Roomu w programie przypomina tryumfy, jakie kilkanaście lat temu święciły filmy fantastyczne na konwentach. Teraz mało która produkcja jest w stanie przyciągnąć uczestników konwentu na salę kinową - z wiadomych względów. W związku z tym coraz rzadziej na konwentach można znaleźć pomieszczenie z wyświetlanymi filmami. Zaś tam, gdzie ma to miejsce filmy są zazwyczaj pokazywane nielegalnie, za projekcje organizowane zgodnie z literą prawa trzeba słono płacić lub znaleźć sensownych sponsorów w tym zakresie. Co łatwe nie jest.

Gry planszowe odbijają się negatywnie na ilości sesji rpg na konwencie. Tych ostatnich jest znacznie mniej niż jeszcze kilka lat temu i odnoszę wrażenie, że proces postępuje. Co prawda zdarzają się jeszcze pasjonaci, którzy do późna lub nawet do rana erpegują, jednak jest ich coraz mniej. Gracze wybierają planszówki - droższe i mniej dostępne, a sesję zawsze można rozegrać poza konwentem. Efektem tego jest także pojawienie się na szerszą skalę imprez poświęconych planszówkom. Najważniejsze to gliwicki Pionek oraz Planszówkony w Paradox Cafe w Warszawie - obie odbywają się kilka razy do roku.

Na konwentach zaczęły się pojawiać konsole. Niektóre imprezy przygotowały wręcz całe bloki, gdzie przez trzy dni uczestnicy mogli spędzić miło czas przy strzelankach czy innych zmaganiach. Nie było to może jeszcze bardzo widoczne zjawisko, ale myślę, że w przyszłym roku będziemy świadkami upowszechnienia się tej rozrywki na konwentach.

W programie coraz częściej pojawiają się elementy niefantastyczne. Obecnie standardem są pokazy fire show, bractwa rycerskiego czy tańców. Większość konwentów przewiduje atrakcje tego typu, na które zresztą przybywa całkiem spora liczba widzów. Mimo, że tancerzy ognia czy walczących rycerzy można często oglądać przy różnych okazjach, to i tak wciąż skupiają na sobie zainteresowanie podczas konwentu. Odnoszę wrażenie, że programy kolejnych imprez fantastycznych, a taką przynajmniej tendencję zauważyłem w minionym roku, powolutku zawierają w sobie coraz mniej elementów fantastycznych. Konwent nie jest, oczywiście, imprezą po prostu kulturalną, wciąż fantastyka dominuje, ale mam wrażenie, że odrobinę jakby mniej. Bowiem pokazy, prelekcje popularnonaukowe, czy gry planszowe jako takie trudno zaklasyfikować do fantastyki.

Kolejnym zjawiskiem staje się przejawianie braku zainteresowania konwentem przez część uczestników. W minionym roku nasiliła się tendencja do konwentowego imprezowania, czyli spotkania się z fajnymi ludźmi i wypicia kilka kufli złocistego trunku, a czasem czegoś mocniejszego. Ważnym elementem konwentu jest to, czy organizatorzy przygotowali tzw. knajpę konwentową, czy są w niej zniżki, coś do jedzenia i czy jest blisko od szkoły konwentowej. Okazuje się, że dla znacznej części uczestników jest to najważniejszy probierz atrakcyjności konwentu. Ta chęć bratania się, skądinąd bardzo przyjemna, odbija się jednak na frekwencji na punktach programu, w szczególności prelekcjach. Stąd gdzieniegdzie pojawiają się głosy, nie dominujące, ale z pewnością na tyle liczne, że nie można ich pominąć, aby nieco zmniejszać program, likwidując np. jeden blok prelekcyjny.

Istotnym elementem każdego konwentu jest niewątpliwie miejsce i koszt. Ceny imprez fantastycznych ustabilizowały się. Mniejsze zazwyczaj kosztują do 15 zł, większe i bardziej renomowane od 25 do 40, oczywiście z wyjątkami, typu Polcon. Mimo kilkuprocentowej inflacji w skali roku od kilku lat ceny konwentów ani drgną. A przecież koszta rosną. Wydaje się, że po prostu mimo wszystko jest coraz łatwiej o sponsorów, fandom staje się coraz bardziej zaradny, sięga po środki unijne, granty i dotacje. Tak trzymać!

Inna kwestia to miejsce. Do niedawna istotna była wielkość szkoły czy domu kultury, ich standard był sprawą najwyżej drugorzędną. W 2007 roku coraz więcej osób jeżdżących na konwenty ma większe wymagania. Budynek szkoły konwentowej powinien być wszechstronny i czysty, sale wietrzone i mieszczące bez problemu po kilkadziesiąt osób, a dla porannej higieny konieczne są prysznice. Żyjemy w coraz lepszych warunkach, więc również od konwentów oczekujemy więcej. Cóż, czasy się zmieniają, stereotyp śmierdzącego erpegowca, który się nie myje przez trzy dni jest już przeszłością.

W kwestii wyboru miejsca konwentu ostatni Polcon pozostawił konkurencję w dalekim tyle. Wzorem amerykańskich trendów Polcon 2007 odbył się w hotelu - w tym przypadku w Hotelu Gromada. Ogromne przestrzenie, bardzo wysoki standard, komfortowe warunki - pod tymi względami było rewelacyjnie. Jednak przełomem bym tego nie nazwał, a jedynie jednorazowym epizodem. Mało jest miast, które posiadają takie centra konferencyjne. Tam, gdzie one są, wydają się być nieosiągalne dla konwentu - koszt jest zbyt poważny. Niemniej powstało marzenie, jeszcze długo według mnie niespełnione dla organizatorów z innych miast.

Jak widać z powyższego konwenty przeżywają boom. Jest ich coraz więcej, jednak poszczególne imprezy raczej nie odnotowują znaczących zwyżek. Nie tyle więc ludzi na konwentach jest więcej, co konwentów. Jednak są wyjątki. Bezapelacyjnie do takich należał wspomniany warszawski Polcon, który zebrał rekordową liczbę około 2200 uczestników - żaden konwent fantastyczny w Polsce nie miał tylu. Stolica zrobiła swoje. Bardzo dobrze funkcjonują też dwa największe w Polsce konwenty Pyrkon i Falkon - oba osiągające wyniki czterocyfrowe. Pozostałe konwenty są już znacznie mniej liczne. Kilka z nich sięga jeszcze pół tysiąca, ale reszta oscyluje w granicach 200 - 400 uczestników.

Poza wspomnianymi imprezami w minionym roku na wyróżnienie zasługują także: Coolkon (chociaż, niestety, Coolkon 2008 nie będzie organizowany) i Dni Fantastyki (Wrocław), Avangarda (Warszawa) oraz ConStar (Kraków), choć ten ostatni i tak nie przesłoni smutnego faktu, jakim jest kryzys krakowskich konwentów - Krakonu i Imladrisu (Krakon 2008 zresztą nie odbędzie się). Świetnym zaś debiutem okazał się Nawikon (Rzeszów). Wydaje się, że pozostałe konwenty, którym oczywiście nie odbieram wartości, nie wyróżniły się na tyle spośród innych, by o nich wspomnieć. Do tego dochodzi mnóstwo małych imprez od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu uczestników. One również mają swoją niepowtarzalną atmosferę i warto je odwiedzać. W powyższym omówieniu celowo nie uwzględniałem konwentów mangi i anime, z których największe przekraczają liczbę 1000 uczestników (np. warszawski Ecchicon), Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi, jak również sławetnego zlot fanek „Witch" w Warszawie, przez który ponoć przewinęło się około 7000 dziewcząt. Nie wypełniają one bowiem wszystkich cech konstytutywnych konwentu fantastyki.

Co przyniesie nam 2008 rok? Wydaje mi się, że nastąpi dalsze pogłębianie się tendencji, o których pisałem. Planszówki poszerzą swoje królestwo, kosztem erpegów, filmy nie wrócą do łask. Nastąpi rozkwit gier na pc i konsole, w które będzie można pograć na konwencie. Standardem zacznie stawać się sala wyposażona w kilka lub kilkanaście stanowisk. Przy każdym zaś gracz wpatrujący się uparcie w ekran, by jak najszybciej pokonać swych przeciwników.

Konwentów, na które szczególnie warto będzie się wybrać też się trochę znajdzie. Marzec to rzeszowski R-kon i nowa lokalizacja. Może być ciekawie. Dwa tygodnie później Pyrkon - na jednym z dwóch najlepszych konwentów w Polsce trzeba być koniecznie. Kwiecień to TrójKont w Trójmieście. Zapowiedzi są bardzo zachęcające. Później początek maja i ostatni ConStar. Chłopakom podobno coraz mniej chce się robić konwenty, więc zapowiadają na koniec coś specjalnego. Mam nadzieję, że starczy im zapału. Następnie koniec czerwca i Dni Fantastyki we Wrocławiu oraz początek lipca i Avangarda. Palantki (czyli zgraną ekipę dziewcząt prowadzących barek konwentowy) naprawdę warto zobaczyć, a i konwent ma spory potencjał. Koniec sierpnia zaś to Polcon w Zielonej Górze. Strasznie daleko, ale na Polcon zawsze warto się wybrać, bez względu na lokalizację. No i wreszcie listopad i lubelski Falkon - podobnie jak Pyrkon jeden z dwóch najlepszych i największych konwentów w Polsce. Ciekaw też jestem, co z Nawikonem, w 2007 roku odbył się dwa tygodnie po Falkonie, w tym jeszcze nie wiadomo, ale z niecierpliwością czekam jak rozwinie się ta impreza.

Zachęcam też do konwentów nietypowych, gdzie nacisk na imprezę, na ucztowanie jest wyraźnie położony, gdzie „bratanie" się jest najważniejsze. To czerwcowy Festiwal Fantastyki w Nidzicy, lipcowe Dni Jakuba Wędrowycza w Wojsławicach, letnie gry terenowe w stylu „Tornado" czy „Old Town" oraz grudniowy Nordcon w Jastrzębiej Górze.

Powyższe „polecanki" to tylko wierzchołek góry konwentowej. Bowiem konwentów jest mnóstwo i obojętnie gdzie mieszkacie, z pewnością znajdziecie blisko siebie jakąś imprezę fantastyczną. A na każdą warto się wybrać. Poznacie nowych ludzi, pobawicie się, poszerzycie fantastyczne horyzonty. Trzeba w końcu mieć coś z życia.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...