Recenzja książki "Rycerz kielichów" Jacka Piekary

Autor: Inken Redaktor: Elanor

Dodane: 03-01-2008 16:50 ()


Książka zaczyna się od tego, że chłopak spotyka dziewczynę. No, może nie do końca tak. On już nie jest chłopakiem, tylko mężczyzną. To singiel, który rozkoszuje się kawalerskim życiem, chociaż zaczyna powoli mieć dość wyścigu szczurów i jest żądny przygody. Ale ona jak najbardziej jest dziewczyną. Wiadomo - dziewczę i mężczyzna w sile wieku. Imienia bohatera nie poznajemy w powieści, ona nazywa się Anna. Zamieszkują razem, a właściwie ona wprowadza się do niego i świadczy usługi w zakresie... nie, nie chodzi o seks. Ona za niego śni. Nie jest to do końca dokładne określenie, bo zdaje się, że dziewczyna nie zna treści snów, jest tylko pośrednikiem, albo wzmacniaczem, którego zadaniem jest sprawienie, żeby bohater mógł śnić bardzo konkretne, układające się w całość sny.

W tym samym czasie mężczyzna jest bohaterem krainy fantasy, a jego imię to „[...] coś niezrozumiałego, coś, w czym było na pewno co najmniej kilka liter »l« i »n«“, czyli w zapisie - Lanne Lloch l'Annah.

Lanne nie pamięta swojej przeszłości, a trzeba zaznaczyć, że trafia w sam środek wydarzeń i nie wie, co ma właściwie robić. Ktoś go kocha, ktoś nienawidzi, ktoś chce zabić, a on nie wie za co. Tylko czasami pojawiają się przebłyski wspomnień. Kiedy wraca do świata rzeczywistego, zdaje mu się, że to tylko zabawa, póki nie okazuje się, że ktoś czyha na Annę, a i jego próbują zabić nieznani napastnicy.

Jeśli ktoś nie czytał jeszcze „Kronik Amberu“ Zelaznego, niech za żadne skarby nie sięga po „Rycerza kielichów“ Piekary. W tej chwili łapać za pierwszy tom, czyli „Dziewięciu książąt Amberu“ i zapoznawać się z klasyką. Bo kto przeczyta najpierw „Rycerza kielichów“, może mieć mylne przekonanie, że Jacek Piekara wymyślił coś fajnego. No więc nie, on to pożyczył od Zelaznego, czego świadomość ma bohater powieści. I dobrze, że ma - pozwolę sobie dodać. Bo ma też świadomość „Jankesa na dworze króla Artura“, czy „Gladiatora“ Scotta, chociaż akurat o tym ostatnim przypadku nie wspomina tytułu ani nazwiska, ale po prostu korzysta z tamtego pomysłu. Aż strach się bać, ilu nawiązań nie wyłapałam. Dodatkowo boję się, że tam, gdzie książka mnie wciągnęła, również jest nawiązanie do czegoś, czego ja na przykład nie czytałam, czy nie widziałam.

Jak w takim razie cieszyć się z lektury, skoro zdaje się być czymś na zasadzie fanfika? Według mnie fakt, że bohater wspomina, z czym mu się kojarzą wydarzenia, wcale nie sprawia, że lepiej się to czyta. Mam wrażenie, że autor nie starał się wymyślić czegoś nowego. Bo o ile reakcje bohatera współczesnego jak najbardziej mogą być wynikiem świadomego wzorowania się na tym, co przeczytał, obejrzał lub w co zagrał, o tyle opis świata podobnego do świata wymyślonego przez innego autora jest już co najmniej nieprzyjemny.

Z innych pytań, na które nie otrzymujemy odpowiedzi: Skąd bohater ma magiczny miecz, o którego właściwościach nikt w wyśnionej krainie nie wie? Skąd bohater ma smoka, o którego pochodzeniu też nikt nic nie wie? Wygląda na to, że wcześniej nikt o smokach nie wiedział. Dopiero Lanne dosiada pierwszego przedstawiciela tego gatunku. Jakie znaczenia ma Wieża Czaszek?

Nie mogę nic zarzucić warsztatowi autora. Tekst dobrze się czyta i wciąga, chociaż dopiero pod koniec. Niestety wcześniej zamiast zająć się fabułą, widziałam nawiązania. Jak skoncentrować się na fabule, jeśli myślę: u Zelaznego to ma większy sens.

Ale nie jest wcale tak kiepsko. Książka zaczyna być ciekawa od momentu, kiedy Lanne postanawia wziąć się poważnie za rozwiązywanie problemów swojego nowego świata i działa z rozmysłem. Od tego miejsca książka mocno przykuwa uwagę czytelnika i wywołuje sporo emocji. Zakończenie całej przygody jest otwarte. Niektóre wątki nie zostały rozwiązane, myślę jednak, że lepiej byłoby, gdyby książka nie doczekała się kontynuacji. W tym momencie czytelnik może sobie sam dopowiedzieć, jak dalej potoczą się losy bohaterów i świata, w którym przyszło im żyć. Ciekawie jest wyobrazić sobie, co znajduje się w miejscach, o których bohaterowie tylko wspominają. Według mnie następny tom zabiłby to, co jest dobre w „Rycerzu kielichów”.

Trudno jest określić mi, dla kogo przeznaczona jest ta książka Ze względu na słownictwo i goliznę czułabym się nieswojo proponując ją młodszym czytelnikom. Czytelnik starszy może, tak jak ja, widzieć nawiązania i czerpać z nich przyjemność – lub nie. Zapewne fani Jacka Piekary potraktują tę książkę z większym entuzjazmem. Ale ich chyba nie trzeba zachęcać do sięgnięcia po nową powieść ulubieńca. Proponuję potraktować tę książkę jako niezobowiązującą lekturę na zimowy wieczór, ale sugeruję nie spodziewać się po niej zbyt wiele.

 

 

Tytuł: „Rycerz kielichów”

Autor: Jacek Piekara

Wydawnictwo: Runa

Rok wydania: 2007

Liczba stron: 336

Wymiary: 125×195 mm

Okładka: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...