Recenzja książki "Zabójca z cesarskiego grodu" C. Lovinger-Richard
Dodane: 31-12-2007 13:14 ()
Na początku XIX wieku Francja oddycha spokojnie po burzliwych czasach rewolucji i zwycięstw Napoleona. Po wielkich przemianach świat wraca do dawnych porządków – przynamniej na pozór, bo przecież znajdzie się w nim i nowa, „republikańska” szlachta, i pokolenie mężczyzn obarczonych doświadczeniami okrutnych walk. Tymczasem mieszkańcy spokojnego Compiègne muszą stawić czoła własnym niepokojom i tajemnicom. Otóż w okolicy pojawia się – ponownie! – tajemniczy osobnik, który morduje pozornie losowo wybrane osoby, zakrywa im twarze płóciennymi workami, a ciała chowa – jednak tak, żeby stróże porządku bez trudu mogli je odnaleźć.
Tak w zarysie wygląda tło powieści Colette Lovinger-Richard „Zabójca z cesarskiego grodu”. Mimo stosunkowo niewielkiej objętości akcja obejmuje kilka lat historii i przedstawia szereg udanie ukazanych postaci i powiązanych ze sobą wątków. Na głównego jej bohatera wysuwa się niejaki François Lajoy, który pełni funkcję lokalnego lekarza - początkowo z przymusu, obarczony rodzinną tradycją, wreszcie jednak, postawiony przed serią fascynujących zagadnień psychologicznych, zaczyna odkrywać powołanie do zawodu.
Wbrew pozorom nie jest to jednak typowy kryminał z psychologiem odsłaniającym mroczne tajemnice mentalności mordercy, ale raczej opowieść kryminalno-obyczajowa, gdzie samo odkrycie sprawcy okazuje się nie tak istotne, jak zgłębienie kilku lokalnych tajemnic. Jakie będą losy zastraszonej córki despotycznej marszałkowej, dziwacznego pacjenta z amnezją i komisarza z problemami nerwowymi? Wreszcie, jak do całej historii mają się losy czterech przyjaciół weteranów, przedstawione na początku książki a potem pozostawione w zawieszeniu? Nie zdradzając zbyt wiele mogę powiedzieć, że książka unika tak znanego w kryminałach schematu, w którym źródłem wszystkich dziwacznych wydarzeń jest jedna straszliwa historia z przeszłości, a dzięki temu całość przedstawionych wątków zdaje się o wiele bardziej realistyczna i wiarygodna.
Właśnie to połączenie tradycyjnej historii o mordercy z przedstawieniem szerszego tła obyczajowego, które dla jednych jest zaletą, dla innych z kolei może okazać się zasadniczą wadą książki. Pozycja ta ma w sobie zdecydowanie mniej z super-logicznego Sherlocka Holmesa, a więcej z panny Marple, która rozwiązywała swoje zagadki w oparciu o znajomość plotek i sekretów swojej małej wioseczki. Istotny jest nie tyle sposób rozwiązania tajemnicy, ale to, dlaczego takie wydarzenia w ogóle miały miejsce w spokojnych okolicach Compiègne.
Dla tych, którzy nie są miłośnikami kryminałów pozostaje nienatarczywie nakreślony obraz epoki z ciekawymi wspominkami dotyczącymi chociażby Napoleona. Szkoda tylko, że ta część „kostiumowa”, razem z kilkoma nie zawsze powiązanymi wątkami, przeskokami czasowymi i częstą zmianą sposobu narracji jest na niecałych 230 stronach powieści dość stłoczona. Wydaje mi się, że można by rozwinąć cały ten temat w dzieło o wiele dłuższe i bogatsze – ale wtedy nie byłoby już chyba przyjemnym czytadłem na zimowe wieczory.
Tytuł: „Zabójca z cesarskiego grodu”
Tytuł oryginału: „Crimes dans le cité impériale”
Autor: Colette Lovinger-Richards
Tłumaczenie: Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2007
Wymiary: 130mm x 180mm
Liczba stron: 232
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...