Dave Greenslade - Music from the Discworld.
Dodane: 09-04-2008 10:28 ()
Redakcja tekstu: Wesoła Magda
Niekwestionowanym królem muzycznych inspiracji jeśli chodzi o prozę fantastyczną jest bez wątpienia Tolkien i jego "Władca Pierścieni". Powstają także utwory oparte na Mitologii Cthulhu Lovecrafta. A co ze Światem Dysku?
Właśnie. Nie wiedzieć czemu, ze Światem Dysku związanych jest niewiele artystów czy zespołów. O ile "okołoświatodyskowe" wytwory typu filmy, gadżety, konwenty itp. istnieją w sporej liczbie, o tyle muzyki inspirowanej twórczością Pratchetta jest naprawdę niewiele. Do tej pory nie wydano nawet ścieżki dźwiękowej z "Wiedźmikołaja", co w przypadku filmów, które zyskały popularność jest niemal oczywistością.
W tym ciemnym tunelu istnieje jednak niewielkie światełko ukrywające się pod nazwiskiem Dave Greenslade. Greenslade jest brytyjskim klawiszowcem, który grywał w kilku mało popularnych kapelach. W końcu postanowił wydawać płyty pod swoim własnym nazwiskiem. W dotychczasowej karierze wydał ich pięć.
Wydany w 1994 roku album "From the Discworld" nie był jego pierwszym albumem nawiązującym do prozy fantastycznej. Pod koniec lat 70' XX wieku wydał podwójny koncept-album zatytułowany "The Pentateuch of the Cosmogony". Co ciekawe, w nagrywaniu partii perkusyjnych brali udział Phil Collins i John Livingston.
Co jednak z tą "Muzyką ze Świata Dysku"? 51-minutowy album zawiera 14 kompozycji. Tworzą coś w rodzaju koncept-albumu, choć jednak Greenslade nie opowiada żadnej historii. Utwory są jedynie muzyczną ilustracją różnych miejsc, postaci czy aspektów Świata Dysku.
1. A-Tuin The Turtle
2. Octraine The Colour Of Magic
3. The Luggage
4. The Shades Of Ankh-Morpork
5. Wyrd Sisters
6. The Unseen University / The Librarian
7. Death
8. A Wizard's Staff Has A Knob On The End
9. Dryads
10. Pyramids
11. Small Gods
12. Stick And Bucket Dance
13. The One Horseman And The Three Pedestrians Of The Apocalypse
14. Holy Wood Dreams
Muzyka w zdecydowanej większości jest elektroniczna, zaprogramowana i wykonywana na keyboardzie, z okazyjnym użyciem fletu czy gitar.
Nie jest to muzyka rozpisana na orkiestrę. Ciężko tu analizować jej barwę czy brzmienie. By ją zrozumieć trzeba skupić się na odwzorowaniu emocji i wizji muzycznej ilustracji. Oczywiście Dave Greenslade skomponował to wedle własnej wizji i koncepcji, co nie każdemu musi przypaść do gustu.
By wyrobić sobie opinię zachęcam do przesłuchania utworów, wskażę jednak niektóre z najbardziej trafnych (wg mnie) ilustracji.
Pierwszy utwór - "A-Tuin the Turtle" rozpoczyna się krótką narracją wprowadzającą nas w kosmologiczny wymiar wielkiego żółwia płynącego wśród gwiazd. Muzyka jest odpowiednio majestatyczna, powolna (jak to żółwie), sugerująca przemierzanie otchłani kosmicznej.
"Shades of Ankh-Morpork" jest pierwszym kawałkiem zawierającym warstwę tekstową. O ile dzielnica Mroków raczej kojarzy się z dość ciężkawym klimatem to tenże utwór brzmi... wręcz optymistycznie, co wywołuje tu humorystyczny efekt. Ciekawie słucha się lekkiej melodyjki oraz wyobraża się radosnego śpiewaka hasającego po Mrokach i podśpiewującego wesoło o tym, jaką to okropną i złowrogą dzielnicę właśnie przemierza (a o humor przede wszystkim tu chodzi).
"Wizard's Staff Has a Knob on the End" to knajpiana pieśń ankh-morporska, z banalnym tekstem (tytułowe powtarzanie, że "laska maga ma na czubku gałkę" w refrenie). Tekst idealnie pasuje do chóralnych, pijacko-magiczno-studenckich śpiewów podczas zabaw w karczmie. Prosty i powtarzający się rytm melodii powoduje chęć rytmicznego kołysania się, połączonego z wznoszonym w toaście kuflem wypełnionym złocistym trunkiem.
"Stick and Bucket Dance" to kolejny żartobliwy utwór, lekko stylizowany na klimaty celtyckie z prostą, chwytliwą melodyjką, idealnie uzupełniającą powyżej opisaną piosenkę barową. Nic tylko chwytać za szczotkę oraz wiadro i dalej w tany powygłupiać się do rytmu.
W "One Horseman and Three Pedestrians of the Apocalypse" znów daje znać o sobie humorystyczna przewrotność. Utwór w ciekawy sposób oddaje zarówno majestat "jeźdźca" jak i humorystykę "piechurów" Apokalipsy.
"Music from the Discworld" jest jednak propozycją dla koneserów twórczości Terry'ego Pratchetta, tych, których interesuje wszystko, co związane ze Światem Dysku. Dla niezaznajomionych z Światem Dysku album będzie zlepkiem elektronicznych melodyjek, nie mających żadnej wartości. Utwory mają potencjał i przy odpowiedniej aranżacji (np. na orkiestrę) wyszedłby z tego świetny album. Niestety, tego prawdopodobnie nie doczekamy.
Podsumowując, polecam każdemu dyskomaniakowi, ale innym radzę najpierw przeczytać Terry'ego Pratchetta.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...