„Resident Evil”: „Zagłada” - recenzja druga

Autor: Marcin Andrys Redaktor: GONZO

Dodane: 04-12-2007 23:27 ()


Pierwsza odsłona „Resident Evil” wprowadzała całkiem nowatorski pogląd w kwestii filmów o zombie. Wnosiła wiele świeżości do tematu, który wydawał się już wyeksploatowany do granic możliwości. Niestety każdy sukces niesie za sobą groźbę marnych sequeli, która w przypadku tego cyklu okazała się jak najbardziej zasadna.

Wirus T wymknął się spod kontroli naukowców i nie tylko przemienia ludzi w krwiożercze zombie, ale także wydatnie przyczynił się do wymarcia naszej planety. Krajobraz zmienił się w pustynny, a niedobitki ludzi szukają schronienia poza miastami. Alice podąża od osady do osady w poszukiwaniu tego, co w obecnym świecie jest najbardziej deficytowe - paliwa. Tymczasem w podziemnej bazie Umbrelli prowadzone są badania nad sklonowaniem Alice. Naukowcy są przekonani, że uda im się w ten sposób znaleźć antidotum na wirusa i przynajmniej w pewnym stopniu uczłowieczyć zombie.

Już w tym momencie otrzymujemy mocny argument do opuszczenia sali kinowej. To tylko jeden z mało wiarygodnych pomysłów scenarzystów. Zawsze jednak może pojawić się nadzieja… Według informacji uzyskanych przez Alice, jedno miejsce na Ziemi jest bezpiecznie, gdzie wirus T nie dotarł (niedźwiedzie polarne to zawsze mają szczęście). Na drodze swojej podróży dzielna bohaterka spotyka karawanę ludzi, uciekająca z piekła na ziemi. Cukierkowe przygody pewnie trwałyby w najlepsze, jednak zawsze można liczyć na niecne knowania szalonego naukowca. Nie wypuści Alice ze swoich rąk, ponieważ jest ona zbyt cennym materiałem do dalszych badań.

Trzecia części „Resident Evil” jest bardzo wtórna, miejscami nielogiczna i nudna. Akcji nie ratują nawet walki z udziałem Milli Jovovich. Ich wynik jest z góry przesądzony, a stanowi tylko pretekst do pokazania setek zombie. Sens konfrontacji tym bardziej można podać w wątpliwość, widząc, co na ekranie wyrabia Alice, której zdolności od ostatniego spotkania uległy dość sporej ewolucji. „Zagłada” jest przykładem na kino bez pomysłu, gdzie skrót myślowy goni skrót myślowy. Każdy element filmowego rzemiosła jest do bólu przewidywalny.

Zakończenie pozostaje otwarte na wiele sposobów. (Multi)Kontynuacje są jak najbardziej możliwe, a w grę wchodzą również spin-offy serii. Swego czasu producenci zadeklarowali chęć nakręcenia obrazu, w którym główną bohaterką byłaby Claire Redfield (w trójce grana przez Ali Larter, bohaterkę serialu „Heroes”). Po całej trylogii Residenta zastanawiam się, co w tym doborowym towarzystwie trzecioligowych, a może i czwartoligowych aktorów, robi Milla Jovovich. Naprawdę szkoda jej talentu. Zaszufladkowanie w kinie klasy C raczej nie rozwija umiejętności aktorskich. A producenci coraz częściej zaczynają obsadzać aktorkę w kiepskim kinie akcji (nieudany klon Residenta - „Ultraviolet”).

Dobre i oryginalne kino spod znaku zombie ma rację bytu. Świadczą o tym takie produkcje jak „Świt żywych trupów” czy „28 dni później". „Resident Evil” miał szanse dołączyć do grona tytułów odpowiedzialnych za reaktywację zombie w kinie. Szansę, którą zaprzepaścił. Patrząc na dokonania twórców serii, wcale nie zdziwiłbym się, gdyby w kolejnej odsłonie zombie wyruszyli na podbój kosmosu. O tak. Tam ich jeszcze nie było. Mam nadzieję, że kolejne odsłony tego wątpliwego dziełka nie powstaną, zostawiając wirusy, potwory i inne monstra na łasce bądź niełasce producentów. „Zagłada” nawet jako kino rozrywkowe nie spełnia oczekiwań. Szkoda czasu i pieniędzy.

Ocena: 3/10

Tytuł: Resident Evil: Zagłada

Reżyseria: Russell Mulcahy

Scenariusz: Paul W.S. Anderson

Obsada:

  • Milla Jovovich
  • Oded Fehr
  • Ali Larter
  • Iain Glen
  • Mike Epps
  • Spencer Locke
  • Ashanti

Zdjęcia: David Johnson

Muzyka: Tyler Bates, Charlie Clouser

Czas trwania: 94 minuty


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...