"Beowulf" - recenzja
Dodane: 30-11-2007 22:29 ()
Za każdym razem kiedy siadamy w fotelu, a przed nami rozciąga się tylko wielki ekran, wkraczamy w świat przygody, rozrywki, radości bądź smutku. Wybór należy do widzów, co w danej chwili fascynuje ich najbardziej. Wizjonerzy filmowi coraz odważniej sięgają po innowacyjne metody tworzenia epickich obrazów. Wielokrotnie wypowiadane słowa - „magia kina” - nabierają rzeczywistego wyrazu.
Jedną z takich produkcji jest „Beowulf” - najnowsze dzieło Roberta Zemeckisa. Reżyser zawsze lubił łączyć różne konwencje czy style we współczesnym kinie. To on czarował nas przezabawnymi przygodami Marty’ego McFlya, ożywił niezwykły świat królika Rogera, a także pokazał przejmującego „Forresta Gumpa”. Tym razem postanowił zmierzyć się z jednym z najstarszych eposów.
Można powiedzieć, że praca nad „Beowulfem” rozpoczęła się 10 lat temu. Wtedy Neil Gaiman i Roger Avery połączyli swoje siły, aby napisać scenariusz filmu. Twórcy nie musieli szukać daleko przepisów na dobrą opowieść. Jak w każdej baśni mamy sędziwego króla, jego piękną, ale nieszczęśliwą małżonkę, oraz bohatera, który podąża po świecie szukając sławy i chwały.
Twórca „Sandmana” uformował najstarszy anglosaski epos w prostą, acz udaną przypowieść o ludzkiej słabości oraz istocie bohaterstwa. Straszliwy potwór o imieniu Grendel atakuje włości króla Hrothgara. Na ratunek władcy przybywa Beowulf, odważny śmiałek o którym bardowie snują pieśni. Dla niego nie liczy się bogactwo, ale chwała po wsze czasy. Jednak uwielbienie własnej osoby prowadzi do pychy, dumy, a w końcu zguby. Kiedy zdradliwy los oferuje więcej niż się oczekuje, pokusa bywa niemożliwa do odparcia. Heros podąża drogą, którą stąpał przed nim niejeden władca i jeszcze wielu po nim odnajdzie ścieżkę wybrukowaną ludzkimi błędami.
Pracę scenarzystów należy ocenić pozytywnie. Płynie połączyli wątki i fragmenty eposu w jedną całość. Nie zanudzają widza, prezentują niezwykle sprawne, żywe dialogi, urozmaicone odpowiednią dawką humoru. Dzieło Zemeckisa może pochwalić się naprawdę imponującą obsadą. Nazwiska Hopkinsa, Jolie i Malkovicha działają jak magnes na widzów. Wielki rozmach, widowiskowość, a także kontrowersje produkcja zawdzięcza nietypowej formie realizacji. Wypróbowana na „Ekspresie polarnym” technologia "performance capture" odegrała przy powstaniu obrazu kluczową rolę. Nie ma znaczenia czy aktor liczy sobie 20 czy 80 lat. Z wykorzystaniem wspomnianej techniki można swobodnie go odmłodzić lub postarzeć. Głównie dzięki takim zabiegom oglądamy Raya Winstone'a jako Beowulfa. Pięćdziesięcioletni aktor o dość masywnej sylwetce przeobrażony został w wysokiego osiłka, którego męstwo nie ma sobie równych. W sumie to nie jego jedyna rola w tym filmie.
Kuracja upiększająca nie ominęła także pozostałych aktorów. Możemy podziwiać uwodzicielską Angelinę Jolie oraz odmłodzoną o dwie dekady Robin Wright Penn. I w tym momencie rodzi się pytanie. Czy takie postacie chcemy oglądać? Technika "performance capture" nie dla wszystkich okazała się łaskawa. Pozostałych aktorów na pierwszy rzut oka rozpoznajemy po głosach. John Malkovich sprawia wrażenie niedopracowanej postaci, a Wealthow, czy Ursula nie przypominają aktorek, jakimi są w rzeczywistości.
W moim odczuciu "performance capture" posiada tyle samo zalet, co wad. Na pewno ułatwia pracę na planie, pozwala wykreować świat w dowolny sposób, tworząc przy tym niezapomniany klimat. W tym elemencie film prezentuje się z jak najlepszej strony. Natomiast gesty i ruchy bohaterów obrazu pozostawiają wiele do życzenia. Beowulf biega, skacze i dokonuje wręcz niemożliwych wyczynów. W kwestiach dynamicznych animacja spisuje się doskonale. Niestety mimika twarzy jest w wielu momentach bardzo ograniczona. Od wyglądu postaci bije sztuczność. Na tym etapie wykorzystania wspomnianej techniki, kadry z prawdziwymi aktorami będzie naprawdę trudno zastąpić.
Na produkcję „Beowulfa” Zemeckis wydał całkiem spory budżet - 150 milionów dolarów. Warto zastanowić się, czy przy użyciu ogromnych nakładów i nowoczesnej techniki, która praktycznie znosi bariery dotyczące castingu aktorów, obraz posiada jakieś wartości do zaoferowania. Poza wizualnymi oczywiście. „Beowulf” rysuje się jako baśń dla dużych dzieci, które czasami lubią pomarzyć o nieograniczonej potędze i władzy. Wyznacza też nowy trend, w kierunku którego może, ale nie musi ewoluować kino. Miejmy nadzieję, że zmiany nie nastąpią zbyt szybko.
Tytuł: „Beowulf”
Reżyseria: Robert Zemeckis
Scenariusz: Neil Gaiman, Roger Avary
Obsada:
- Ray Winstone - Beowulf
- Anthony Hopkins - Król Hrothgar
- Angelina Jolie - Matka Grendela
- John Malkovich - Unferth
- Brendan Gleeson - Wiglaf
- Crispin Glover - Grendel
- Robin Wright Penn - Królowa Wealhthow
- Alison Lohman - Ursula
Zdjęcia: Robert Presley
Muzyka: Alan Silvestri
Scenografia: Doug Chiang
Montaż: Jeremiah O'Driscoll, Arthur Schmidt
Kostiumy: Gabriella Pescucci
Czas trwania: 108 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...