Recenzja książki "Dziewczyna z północy" Elizabeth A. Lynn

Autor: Wojciech 'Gorath' Doraczyński Redaktor: Ejdżej

Dodane: 31-08-2006 11:30 ()


W ostatnim tomie trylogii Elizabeth Lynn, mamy do czynienia z tym samym zabiegiem co w części drugiej: czas przesunięty jest znacznie do przodu, a nowi bohaterowie mają niewiele wspólnego ze starymi. Miejscem akcji nie jest już Tornor (choć warownia pojawia się pod koniec powieści), ale Kendra - ogromne miasto położone nad oceanem, na południu krainy Arun. Łącznikiem pomiędzy tym tomem a poprzednimi jest główna bohaterka, Sorren, zwana “dziewczyną z północy”, gdyż jej przodkowie pochodzili własnie ze wspomnianej twierdzy.

Powiem krótko: ta książka to rewelacja. Od dłuższego czasu nie czytałem tak dobrej powieści fantasy. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, ja ograniczę się do trzech. Po pierwsze, to o czym już pisałem przy okazji recenzowania poprzednich tomów: świetny język, świetni bohaterowie, świetne dialogi. Po drugie: Lynn znakomicie wykorzystała wątki wprowadzone w poprzednich tomach. Losy sztuki cziri i magii to elementy bardzo wzbogacające przedstawiony świat. No właśnie: świat. To było właśnie to czego brakowało mi do tej pory. Teraz dostajemy w swoje ręce znakomity obraz kupieckiego miasta, tętniącego codziennym życiem, z rozwiniętą kulturą i systemem politycznym, który rodzi walki o władzę czy majątek. Jednym słowem wszystko to czym powinien szczycić się znakomity świat fantasy. I to jest właśnie ten trzeci powód, dla którego ksiązka tak mnie zachwyciła.

Ta nowa jakość w prozie Lynn sprawia, że bohaterowie powieści nie poruszają się w próżni, a akcja może wyjść poza bezpośrednie interakcje pomiędzy nimi. Autorka znakomicie wykorzystuje tę szansę. Intryga, wokół której obraca się cała fabuła, jest doprawdy fenomenalna, a sama akcja dzięki niej przyspiesza i nabiera rumieńców. Możemy podziwać przebiegłe spiski i knowania, które angażują ludzi z miejskich elit władzy. Znakomicie pokazano walkę siłę poszczególnych stronnictw – możnych, kupieckich rodów czy czarodziejów. W tę polityczną intrygę zostają uwikłani bohaterowie (dodajmy, bardzo różnorodni bohaterowie) ze swoimi problemami, rozterkami, codziennym życiem. Wszystko to razem tworzy znakomitą mieszankę.

Lynn w tej powieści udało się po prostu połączyć zalety swoich poprzednich książek z przebogatym, barwnym światem. Stworzyła książkę, która moim skromnym zdaniem ma pełne prawo zaliczać się do “żelaznego kanonu”, jak to ujął wydawca. Nie bedę się rozpisywał o niej zbyt długo, żeby nikomu nie psuć lektury. Bo tę pozycję przeczytać trzeba. Podsumowując: do księgarni biegiem marsz!

 

Ocena 5/6

 

Tytuł: “Dziewczyna z północy. Tom trzeci kronik Tornoru”

Wydawnictwo: Solaris, Olsztyn 2004

Liczba stron: 417 s.

Wymiary: 125 x 195

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...