„28 tygodni później” - recenzja
Dodane: 05-10-2007 17:49 ()
Gdy dowiedziałem się, że powstaje kontynuacja jednego z moich ulubionych filmów, mój umysł zdominowały mieszane uczucia. Niby mam powód do radości — więcej akcji w ciekawych klimatach, ale z drugiej strony sequele łatwo skopać i niejedna seria jest dowodem tej teorii. Zupełnie przypadkowo w lokalnej gazecie ujrzałem dość pochlebną recenzję, która zarazem bardzo mało zdradzała. Na seans udałem się tego samego dnia, pamiętając słowa recenzenta „już początek 28 tygodni później daje widzowi do zrozumienia, z jakiej klasy kinem ma do czynienia". W jednym słowie?
Rzeźnia. Oto grupka ocalałych schroniła się w domu na farmie, zabezpieczając okna deskami. Mężczyzna uspokaja żonę, przypominając jej, że dzieci pojechały za granice i są z pewnością bezpieczne. Półmrok, atmosfera beznadziejności. Posiłek (totalna „awangarda kulinarna” powstała z ostatnich produktów znalezionych w szafkach) przerywa hałas i wołanie chłopca — prośba o pomoc. Jedni kategorycznie odradzają wpuszczanie intruza, inni litują się dzieckiem i odryglowują drzwi. Malec jest zdrowy, ale bardzo głodny i brudny. Gdy zaczyna smutną opowieść o swych rodzicach, widzowie mają wrażenie, że wszystko idzie ku lepszemu. I właśnie wtedy do domu wdzierają się oszalali zainfekowani. Rzeźnia. Tylko tak można opisać kolejne sceny. Jeden człowiek uchodzi z życiem, wskakując do łódki. Taki wstęp jest po prostu GENIALNY — dynamiczne tempo, hordy zainfekowanych na horyzoncie dołączające do pościgu za „normalnymi” są niesamowicie sugestywne — podświadomie zaciska się pięści, kibicując samotnemu sprinterowi, który biegnie po życie. Najlepsze jest to, że zdarzenia na farmie rozgrywają się prawdopodobnie równolegle do pierwszej części filmu. Dopiero po tym wprowadzeniu akcja przeskakuje do przodu o tytułowe 28 tygodni później, kiedy to cała Wielka Brytania poddana została kwarantannie — armia USA odgrodziła fragment Londynu i zabezpieczyła go — snajperzy i helikoptery czuwają nad strefą. Kończy się operacja sprzątania trupów zarówno zabitych, jak i powalonych głodem zainfekowanych. Rozpoczyna się ponowne zasiedlanie. Naukowcy badają wirusa, próbując znaleźć na niego antidotum, ale bezskutecznie.
W tym momencie zacząłem się zastanawiać, o czym może być reszta filmu i kto właściwie ma być jej bohaterem? Snajper? Pani doktor? Ocalały z pogromu na farmie mężczyzna? Scena spotkania tego ostatniego z dwójką dzieci, które wracają ze swych wakacji, wryła mi się w pamięć. Ojciec musi powiedzieć dzieciom, że matka zginęła, ale... właśnie — spoiler alert — sam tego nie widział. Zostawił ją w domu, gdy rozdzielili ich zainfekowani i dał nogę. Jaką wersję poda? Zobaczcie sami. Wszystkie wymienione przeze mnie postacie mają swoje role do odegrania i relacje między nimi ukazane na tle powolnie powracającego do normalności fragmentu Londynu są tylko jednym wątkiem filmu. Niektórzy doszukują się analogii między motywem „okupowania” strefy przez armie USA a jej rzeczywistą działalnością w Iraku, ale według mnie nie należy nadinterpretować faktów. Wystarczająco mocnymi watkami są powrót wirusa oraz znalezienie czegoś, co może przyczynić się do przełomu — chociażby wynalezienia serum uodparniającego. Zastosowano zdecydowanie najlepszy sposób przygotowania sequela — mocny wstęp i narastające napięcie na bazie starych, znanych z pierwszej części pomysłów w nowym wydaniu. Będą więc pościgi, ucieczki, sytuacje bez wyjścia i dużo, dużo przemocy. Jednakże akurat w tym typie filmów jest ona wyraźnie uzasadniona. Każdy doświadczony kinoman zna motyw „cos idzie nie tak”, co w połączeniu z kwarantanną pod nadzorem armii USA wcześniej czy później musi doprowadzić do sytuacji, w której niektórzy pechowcy będą musieli unikać zainfekowanych tak samo, jak i kul żołnierzy. Wracają zdjęcia plenerowe oraz doskonale ujęcia opuszczonego miasta, a z pewnością nie było łatwo to nakręcić w metropolii, jaka jest Londyn. Brawami przywitano nowe patenty, np. walkę z zainfekowanymi przy pomocy niewyposażonego w żadną broń niewielkiego śmigłowca (trzeba zobaczyć!).
Zakończenie jest niestety nieco dziwne — sam do końca nie wiem, jak je interpretować, ale uznałem je po prostu za wyraźną sugestię „niedługo kolejna część". Ciągnięcie tematu dalej może być niebezpieczne, chociaż kilka wątków nie doczekało się jakiegoś konkretnego zakończenia. Szkoda wielu postaci, które spotyka tragiczny los, ale i fabula poprzedniej części nie rozpieszczała bohaterów. Film nawiązujący do tematyki „zombiaczej” czerpie z niej garściami, a jednak zainfekowani to o wiele większe zagrożenie. 28 tygodni później wypada znacznie lepiej w porównaniu z miejscami podobnym Resident Evil: Apokalipsa (kwarantanna miasta jest elementem wspólnym). Mocna dziewiątka - właśnie taki jest film w swej kategorii „wagowej".
Ocena: 9/10
Tytuł: 28 tygodni później
Reżyseria: Juan Carlos Fresnadillo
Scenariusz: Juan Carlos Fresnadillo, Rowan Joffe
Obsada:
- Robert Carlyle
- Rose Byrne
- Jeremy Renner
- Harold Perrineau
- Catherine McCormack
- Idris Elba
- Imogen Poots
- Mackintosh Muggleton
Muzyka: John Murphy
Zdjęcia: Enrique Chediak
Montaż: Chris Gill
Scenografia: Michelle Day
Kostiumy: Jane Petrie
Czas trwania 100 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...