„Siberia 56” - recenzja
Dodane: 28-03-2025 22:34 ()
- Wstęp: Planetarna metafora – czy Siberia 56 to SF o czymś więcej niż przetrwaniu?
Na pierwszy rzut oka Siberia 56 próbuje wypełnić klasyczny schemat narracji SF: ludzie kontra nieznane. Ale pod powierzchnią fabularnej warstwy o przetrwaniu na zabójczo zimnej planecie, komiks skrywa bardziej współczesny i poniekąd niezamierzony przekaz: kondycję człowieka postmodernistycznego wrzuconego w świat nie tylko bez Boga, ale też bez sensu.
To nie tyle space opera, co chłodne (dosłownie) studium alienacji i fragmentaryczności doświadczenia, osadzone w konwencji pulp-SF, ale pozbawione jej dramatycznego sznytu. Dlatego traktuję ten komiks nie jako opowieść o kosmicznej ekspedycji, ale jako świadectwo narracyjnego impasu współczesnego science fiction – które chce mówić o wszystkim, a mówi o niczym.
- Ekspozycja jako rytuał narodzin – czy otwarcie przynosi cokolwiek nowego?
Początek historii – przebudzenie z kriogenicznego snu, fizjologiczne torsje, chaos rozbicia – nawiązuje do klasycznych kodów filmowej grozy SF. To niemal rytuał przejścia: bohaterowie są „rodzeni” w nowym świecie poprzez traumę i ból. Tyle że... nic za tym nie idzie.
Nie dostajemy postaci, które po tym przejściu ulegają transformacji. Nie dostajemy świata, który wymusza przeformułowanie ich tożsamości. To nie jest odyseja, to dryf. W narracji nie zachodzi żaden dialektyczny rozwój – pojawiają się przeszkody, lecz nie zmieniają one fundamentalnie wewnętrznych konstrukcji bohaterów.
- Psychologia postaci: zarys, nie anatomia
Narracyjnie i psychologicznie, postaci są niespójne i niedopracowane. Ned, jedyny bohater z próbą indywidualizacji, zdaje się pełnić funkcję projekcyjnej przestrzeni dla czytelnika – nie posiada spójnych motywacji ani wyraźnych wartości, którymi by się kierował. Przypomina raczej figurę „ocalałego” z klasycznego horroru niż bohatera zdolnego do refleksji.
Postacie drugoplanowe – poza imionami i funkcją fabularną – nie są nawet konturami psychologicznymi. To typowe „ciała dramatyczne”: ich śmierć nie wzbudza emocji, bo nie zostaliśmy zaproszeni do współodczuwania z nimi. Brakuje nawet klasycznych kontrastów charakterologicznych, które pozwalają na konflikt i napięcie w zespole.
W efekcie, Siberia 56 nie tyle opowiada o ludziach, co zawiesza ich w przestrzeni egzystencjalnej pustki, bez prób rozpoznania kim są. To, co u Lemowskiego Pirxa było pretekstem do pytań ontologicznych, Bec traktuje jako pusty wektor narracyjny.
- Estetyka jako treść – siła i słabość komiksu
Sentenac wykreował świat, który wizualnie zachwyca. Paleta zimnych barw, przestrzenie niemal abstrakcyjne – przypominające fotografie z Antarktydy przepuszczone przez filtr noir – to świat nieprzyjazny, ale estetycznie zjawiskowy.
W tym sensie Siberia 56 jest spadkobiercą wizualnej filozofii Moebiusa – komiksu, który kontempluje przestrzeń samą w sobie, niemal bez obecności człowieka. I faktycznie: najlepsze momenty albumu to te, kiedy kadry milczą. Tam, gdzie Bec przestaje pisać, a Sentenac rysuje martwą ciszę zamarzniętych dolin, komiks ożywa.
Problem w tym, że estetyka nie zostaje zintegrowana z narracją. Kolor nie służy narracyjnemu napięciu, światło nie akcentuje dramaturgii. Mamy do czynienia z pięknem kontemplacyjnym, ale niespiętym z fabularnym napięciem. W komiksie graficznym to poważna wada strukturalna.
- Potwór jako idea: strach bez obiektu
Centralnym punktem horroru SF – od Obcego po The Thing – jest relacja z potworem. W Siberia 56 mamy do czynienia z istotą, która pozostaje niewidzialna. To konceptualnie interesujące – potwór jako czyste zagrożenie, fenomen strachu bez materializacji – ale egzekucja zawodzi.
Brak konfrontacji z potworem pozbawia narrację kulminacji. Nie mamy ani katarktycznej walki, ani momentu prawdy. Siberia 56 flirtuje z ideą „potwora jako figury lęku”, ale nie robi z niej egzystencjalnego pytania. W efekcie, zamiast grozy, mamy rozczarowanie – jakby napięcie narracyjne celowo zostało rozładowane przed końcem, by nie dopuścić do emocjonalnej eksplozji.
- SF bez nauki, świat bez zasad
Świat przedstawiony cierpi na brak logiki wewnętrznej. Technologie nie są wytłumaczone, relacje społeczne nie są zarysowane, instytucjonalna struktura ekspedycji pozostaje niejasna. Nie ma tu ani typowego „hard SF”, ani metafory społecznej.
Niewykluczone, że autorzy chcieli uniknąć technicznego gadulstwa, ale w efekcie otrzymaliśmy świat bez reguł, bez historii, bez kultury. W takim kontekście nie ma stawki – nie wiemy, o co walczą bohaterowie, poza czysto biologicznym przetrwaniem.
W gatunku, który potrafi tworzyć subtelne soczewki krytyki społecznej (jak Snowpiercer, Ex Machina, The Left Hand of Darkness), Siberia 56 prezentuje się jako pusty habitat – piękny, ale niewypełniony.
Porównanie Siberia 56 z Annihilation (Alex Garland), Arrival (Denis Villeneuve) oraz Solaris (zarówno powieść Lema, jak i adaptacje filmowe) pozwala zderzyć ten komiks z dziełami, które operują na podobnym terytorium – obcość, izolacja, kontakt z nieznanym – ale robią to z o wiele większym filozoficznym i formalnym wyrafinowaniem. Takie zestawienie nie ma na celu upokorzyć Siberii 56, lecz uwypuklić to, czego jej brakuje, aby wejść do tej samej kulturowej ligi.
ZESTAWIENIE: Siberia 56 na tle kluczowych dzieł współczesnego (i klasycznego) SF
- Motyw obcości – kontakt z Innym jako konfrontacja z samym sobą
➤ Siberia 56
Obcość ma tu postać zewnętrznego zagrożenia: niewidzialny drapieżnik, zabójczy klimat, nieprzyjazny teren. „Inny” to potwór, z którym nie da się rozmawiać, zrozumieć go ani nawet zobaczyć. Kontakt jest niemożliwy – redukuje się do walki o życie.
➤ Annihilation
Garland (na podstawie powieści VanderMeera) redefiniuje „kontakt z Innym”: lśniąca strefa, która zmienia biologię i percepcję, staje się metaforą wewnętrznej dezintegracji. Bohaterki mierzą się z czymś, co odbija ich lęki, tożsamości i nieprzepracowane traumy. Obcość to nie obiekt, lecz proces.
➤ Arrival
Villeneuve – za Tedem Chiangiem – pokazuje, że kontakt z Obcym to akt przekładu i empatii. Głębokie SF nie polega na strzelaniu do kosmitów, lecz na dekodowaniu ich języka, który zmienia sposób myślenia o czasie, życiu i stracie.
➤ Solaris
U Lema Obcy (oceanu-planeta) to niemożliwa do poznania, nieantropomorficzna forma istnienia, która przekształca wspomnienia bohaterów w realne osoby. „Kontakt” jest niemożliwy nie z powodu wrogości, lecz fundamentalnej niekompatybilności poznawczej.
➤ Wniosek
Podczas gdy Annihilation, Arrival i Solaris traktują spotkanie z Innym jako okazję do introspekcji i przesunięcia granic ludzkiego rozumienia, Siberia 56 pozbawia obcość jakiejkolwiek głębi. Potwór to tylko zagrożenie, nie idea.
- Przestrzeń jako metafora stanu psychicznego
➤ Siberia 56
Planeta to tło, zagrożenie środowiskowe – piękne, ale martwe. Nie przekłada się ona na stan psychiczny postaci, nie ma znaczenia symbolicznego. To przestrzeń realistyczna, nie metaforyczna.
➤ Annihilation
Strefa to przestrzeń transformacji – biologicznej, psychicznej, egzystencjalnej. Nie da się jej opisać w kategoriach fizyki, bo działa jako rozszerzenie stanu wewnętrznego – to topografia traumy.
➤ Arrival
Tutaj przestrzeń fizyczna (okręty obcych) to wnętrze języka. Czasoprzestrzenna geometria statku symbolizuje nielinearny sposób myślenia, jaki zaczyna przyjmować bohaterka. Miejsce staje się sposobem myślenia.
➤ Solaris
Solaris jako planeta jest projekcyjnym lustrem: generuje fizyczne manifestacje tego, co nieuświadomione. Przestrzeń zamknięta na stacji kosmicznej i otwarta, niemożliwa do poznania planeta działają jako kontrapunkty psychologiczne.
➤ Wniosek
W Siberii 56 przestrzeń nie rezonuje z wnętrzem bohaterów – nie działa jako medium introspekcji ani kontekst dla przemiany. W innych dziełach SF to właśnie przestrzeń bywa nośnikiem filozoficznej treści.
- Czas jako element narracji
➤ Siberia 56
Przesunięcia czasowe w tomie drugim są ciekawym zabiegiem, ale niewykorzystanym. Nie zmieniają znacząco dynamiki postrzegania historii ani konstrukcji bohaterów. Czas jest liniowy, podporządkowany przetrwaniu.
➤ Arrival
Czas zostaje zakwestionowany: przyswojenie języka obcych zmienia percepcję czasu bohaterki. Narracja jest pętlą, nie linią. To jedno z najgłębszych zastosowań temporalności w kinie SF.
➤ Solaris
Czas działa jako ciągłość traumy i wspomnień – nieprzepracowana przeszłość wraca jako fizyczna obecność. Narracja przypomina ciąg powrotów, nie progresji.
➤ Wniosek
W Siberii 56 czas nie ma wymiaru ontologicznego – służy tylko przesuwaniu akcji. Brakuje jakiegokolwiek konceptualnego namysłu nad temporalnością, który w dobrym SF jest często kluczowy.
- Egzystencjalizm i filozofia
➤ Siberia 56
Nie podejmuje pytań o naturę człowieka, sens istnienia, granice poznania. Narracja jest zamknięta w prostym dylemacie: przetrwać albo zginąć. To dramat fizyczny, nie metafizyczny.
➤ Solaris
To paradygmat egzystencjalnego SF. Lem nie daje nam ani poznania, ani ukojenia – jedynie świadomość własnej ograniczoności wobec obcości wszechświata.
➤ Annihilation
Narracja jest metaforą rozpadu tożsamości – pytaniem o to, kim jesteśmy, gdy nasza biologia, wspomnienia i język się rozmywają. To film o śmierci ego.
➤ Arrival
Przyjęcie obcego języka prowadzi do przewartościowania straty, miłości i decyzji. SF staje się tu narzędziem do zadania pytania: gdybyś znał przyszłość, czy nadal byś wybrał cierpienie?
➤ Wniosek
Siberia 56 nie proponuje żadnej filozofii poza biologicznym determinizmem. Nie zmusza czytelnika do myślenia, nie otwiera interpretacji. W odróżnieniu od porównywanych dzieł, nie staje się przypowieścią o człowieku, tylko opowieścią o pogodzie i potworach.
Zakończenie: Dlaczego Siberia 56 nie zagrało – i co mogło zagrać
Gdy zestawiamy Siberia 56 z dziełami jak Arrival, Annihilation czy Solaris, ujawnia się jego największy deficyt: brak ambicji poznawczej i egzystencjalnej. Podczas gdy inne dzieła wykorzystują science fiction do przełamywania granic ludzkiego rozumienia – czasu, tożsamości, języka, relacji z Innym – Siberia 56 pozostaje komiksem o chodzeniu przez śnieg. Ładnym, ale pustym.
To nie tylko różnica gatunkowa (komiks vs film/literatura), lecz różnica intencji:
- Arrival pyta: czy komunikacja może zmienić naturę człowieka?
- Solaris pyta: czy możemy poznać to, co naprawdę inne?
- Annihilation pyta: co zostaje z „ja”, gdy wszystko inne się rozpada?
- Siberia 56 pyta: czy uda się dojść do bazy?
I to zbyt mało, by pozostawić ślad.
- Podsumowanie: komiks jako pustka semiotyczna
Siberia 56 nie jest złym komiksem – jest komiksem, który nie wie, czym chce być. Chce być dramatem o przetrwaniu, ale nie ma wystarczającej dramaturgii. Chce być SF, ale nie oferuje żadnych idei. Chce być horrorem, ale nie buduje napięcia. Chce być estetyczną eksploracją, ale nie łączy wizji z treścią.
To narracyjne ćwiczenie w pustce – świadectwo kondycji współczesnej popkultury, która zbyt często zastępuje myślenie efektem wizualnym, a zamiast pytać o sens – oferuje przestrzeń do ucieczki. Można to odczytać jako komentarz do świata, który sam stał się fragmentaryczny i zdekonstruowany. Ale nie jestem pewien, czy autorzy byli tego świadomi.
Ocena końcowa: 5/10
Na plus:
- Imponująca estetyka zimnego świata
- Konsekwencja graficzna krajobrazów
- Pojedyncze pomysły formalne (przesunięcia czasowe, kontemplacja pustki)
Na minus:
- Narracyjna nieciągłość
- Słabo zarysowane postacie
- Brak punktu ciężkości ideowego
- Niewykorzystany potencjał gatunkowy
Tytuł: Siberia 56
- Scenariusz: Christophe Bec
- Rysunki: Alexis Sentenac
- Wydawnictwo: Lost in Time
- Data wydania: 07.11.2024 r.
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Druk: kolorowy
- Oprawa: twarda
- Format: 240x320 mm
- Stron: 160
- ISBN: 9788367270977
- Cena: 110,00 zł
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus