„Kraina koszmarów” tom 1 - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 19-12-2024 21:47 ()


Niby James Tynion IV miał iść na swoje i robić autorskie komiksy, ale jakoś nie może odkleić się od DC. W USA wychodzi obecnie sequel "Miłego domu nad jeziorem", czterokrotnego laureata nagrody Eisnera w 2022 roku. W tamtym czasie niegdysiejszy uczeń Scotta Snydera, który przerósł mistrza, rozpisał kolejny horror, tym razem w ramach "Sandman Uniwersum". Jak można dowiedzieć się ze wstępu do pierwszego tomu "Krainy koszmarów", gdyby nie "Sandman" to Tynion nie pisałby komiksów. Jednym z przydomków Władcy Snów jest Kształtujący i bez wątpienia dzieło Neila Gaimana (a w świetle niedawnych zasmucających oskarżeń Neila G.) ukształtowało Tyniona i jego twórczość. Jeśli omijacie wstępy w komiksach, to tym razem zróbcie wyjątek.

Pierwszy Koryntczyk to jedna z najciekawszych kreacji w "Sandmanie". Był zbuntowanym koszmarem, który zadomowił się w świecie jawy, stając się inspiracją dla rzeszy seryjnych morderców. Tym, co fascynowało w tej postaci były również jego oczy, a właściwie para dodatkowych ust z zębami. Co zaś było w tym bardzo niepokojące, to fakt, że Koryntczyk zjadał oczy... swoimi oczami. Morfeusz był zmuszony go unicestwić, a po pewnym czasie powołał do życia jego nową inkarnację. Ten Koryntczyk w wersji 2.0 był dużo bardziej oddany swemu stwórcy i przejawiał heroiczne odruchy, szczególnie bliżej finału serii. U Tyniona nadal jest raczej tym dobrym, ale teraz gra toczy się o osobistą stawkę.

Madison Flynn, studentka malarstwa widuje na jawie koszmar niebędący dziełem Snu z Nieskończonych, określany mianem "Uśmiechniętego człowieka". Nic nie wiadomo o tej tajemniczej istocie, ale wygląda na to, że jego modus operandi to oczna dieta. Koryntczyk postanawia zbadać sprawę swego naśladowcy. W całość wplątany jest knujący swoją intrygę anioł oraz para odczłowieczonych zabójców: pan Udręka i pan Ekstaza. Co by tu jeszcze... Śmierć, którą widzimy na tylnej okładce, nie pojawia się w tym tomie.  Prócz głównej historii dostajemy jeden zeszyt z udziałem czarownicy Tesalii narysowany przez Marię Llovet (za większość rysunków w tomie odpowiada Lisandro Estherren). Historia jest bardziej zajmująca niż cała mini seria z jej udziałem, którą można znaleźć w zbiorze "Bajania" Billa Willingham. Czarownica powróci w sequelowej miniserii, która zapewne ukaże się u nas w 2025 roku. Koryntczyk powędruje w niej do Krzemowej Doliny, a gościnnie pojawią się również inne postacie znane fanom "Sandmana".

Słowem podsumowania, "Kraina koszmarów" to komiks dobry, ale nie bardzo dobry na tle innych serii autora (chociażby genialnego "Departamentu prawdy"). Z kolei w linii "Sandman Uniwersum" umiejscowiłbym go zaraz za "Śnieniem" Simona Spurriera i "Lucyferem" Dana Wattersa. Fabuła "Krainy koszmarów" jest przyzwoita, ale nie powala i czuć, że to mocno rozbudowany wstęp. Pionki zostały rozstawione na planszy, a pytania postawione w trakcie lektury wciąż pozostają bez odpowiedzi. Jeśli takie coś jest Ci - drogi czytelniku - nie w smak, to może warto rozważyć wstrzymanie się z lekturą na całość. Domniemam, że Tynion w kontynuacji ugotował coś, co będziemy - z racji na medium - jeść oczami.

 

Tytuł: Kraina koszmarów tom 1

  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Lisandro Estherren, Patricio Delpeche, Maria Llovet
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 27.11.2024 r.
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17x26 cm
  • Stron: 184
  • ISBN: 9788328162914
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus