„Amazing Spider-Man” tom 3 - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 31-07-2024 23:20 ()


J. Michael Straczynski to scenarzysta umiejący swobodnie zmieniać tonację opowieści. Run w Spider-Manie zaczynał od - nazwijmy to umownie - społecznego superbohaterstwa, a trzeci tom kończy dreszczowcem z prawdziwego zdarzenia. W międzyczasie sięgał po elementy mistyczne i co oczywiste dla serii o długoletnim stażu wszystko to zostało ujęte w ramach niepozbawionej humoru opery mydlanej, której głównymi bohaterami są Peter, Mary Jane i ciocia May oraz szereg zabójczych adwersarzy i… anonimowych dzieciaków. W omawianym albumie Straczynski próbuje w dalszym stopniu przełamywać schematy, jednocześnie trzymając się ustalonych na początku twórczej pracy ram. Dlatego zawarte tu historie mają dwie twarze lub jak kto woli, twarz i maskę wyrażone rysunkami Johna Romity Juniora i Mike’a Deodato.

Pierwszy z nich odpowiada za narysowanie spotkania z Lokim oraz przede wszystkim decydującego starcia z… Ezekielem. Niedawny sprzymierzeniec Petera w walce z Morlunem, aby móc trwać, potrzebuje esencji pająka. Wybór jest prosty – życie za życie. Klasyczne stwierdzenie „Nie miej mi tego za złe, to tylko interesy” nabiera w tym przypadku dosłownego znaczenia. Straczynski wraca do początków działalności Człowieka Pająka (co na łamach tego tomu uczyni jeszcze kilkukrotnie), pokazując, jak wydarzenia z przeszłości wpłynęły na jego przyszłość. Amerykanin czyni z Ezekiela lustrzane odbicie Petera, nieco krzywe i wynaturzone, ale całkowicie realne. Jest bowiem w tym tajemniczym przybyszu znaczny pierwiastek jestestwa pana Parkera. A może jest on po prostu jego alternatywną wersją, tą pozbawioną głębokiej empatii. Dlatego śmiertelny pojedynek między oboma osobnikami, przypominający legendarne starcie Spider-Mana z Pumą napisane przez Gerry’ego Conwaya i narysowane przez Sala Buscemę („The Amazing Spider-Man” 8/92, TM-Semic), jest przede wszystkim batalią z samym sobą. Z własnymi oczekiwaniami, kompleksami i lękami. Ostatecznie Straczynski staje po stronie „ludu”, sugerując, że to w nas – szaraczkach codziennej rzeczywistości – tkwi zdolność do czynienia prawdziwego, szczerego dobra, choć trudno będzie nam zmienić świat.

Po fenomenalnie rozrysowanym pojedynku z Morlunem trudno byłoby oczekiwać od Romity, aby batalia z Ezekielem przyćmiła tamto wydarzenie. Tym bardziej że autor sięga po podobne wizualne środki, czego nie można mieć mu za złe, wszak to komiks akcji rządzący się swoimi prawami, stąd też często występujące podobne elementy choreograficzne. Romita zdecydowanie lepiej czuje się w miejskich plenerach, które może kreatywnie wykorzystać, by nadać planszy większej dynamiki, natomiast na łamach dzikiej przyrody i starożytnych świątyń jego prace nie są już tak atrakcyjne. Duże panele rażą swoimi pustymi przestrzeniami, a ciemna paleta barw przygasza ostrość kreski. Niemniej to artysta czujący Spider-Mana jak mało który, dlatego obcowanie z jego twórczością nieprzerwanie należy do fascynujących doświadczeń.

Przejmujący po nim stery w roli rysownika Mike Deodato charakteryzuje się zupełnie odmiennym stylem. Stawiający na realizm, wycyzelowaną kreskę pociągniętą mocnym tuszem wniósł do serii nową, wysoką jakość graficzną. Plansze przyjmują o wiele mroczniejszą tonację kojarzącą się z imprintami Max i Knights. Jednocześnie znać w kresce Deodato zamiłowanie do klasyki, które odbija się w spojrzeniach Mary Jane i Gwen Stacy… Tak, blond włosa piękność powraca na łamy Amazinga i to nie tylko w formie retrospekcji… Straczynski w „Grzechach dawnych” dosłownie wstrząsa światem Petera, ale tym razem ewidentnie zabrakło mu wyczucia w tym, co można, a czego nie można robić, aby podnieść ciśnienie czytelników. A cała historia zaczyna się niczym rasowy Thriller, aż zmienia się w tanią telenowelę przypominającą niesławną „Clone Sagę”. Zdecydowanie opowieść ta nadawałaby się do linii „What if…”. Wtedy wszystkie wybiegi w przeszłość bohaterów, w której Norman Osborn poczynił prawdziwe spustoszenie, miałyby sens. Trudno pisać o tej historii, nie zdradzając istotnych dla niej fabularnych rozwiązań, jednak to, co najbardziej boli, to fakt, iż Straczynski najpierw uczynił z Petera Parkera doświadczonego życiem mężczyznę, by w „Grzechach dawnych” zredukować jego osobowość do emocjonalnie niedojrzałego, do bólu nieznośnego nastolatka. Jeżeli nie ma na to przestrzeni, nie powinno poruszać się kwestii związanych z seksualnością, a na łamach popularnego amerykańskiego miesięcznika tychże być nie może. Ostatecznie wyszła z tego płytka nowela udająca „dorosłą” opowieść. Głupia i niedorzeczna, a wszystko zaczęło się od listu, który po latach dotarł do domu May Parker. Listu adresowanego przez Gwen Stacy.

Z drugiej strony, nawet te nieudane pomysły ciągle czyta się znakomicie. Straczynski ma ucho do dialogów, czuje indywidualność postaci, scenariusze nie są przegadane. Serialowa narracja sprawia, że jego komiksy dosłownie się pochłania, a mocne cliffhangery nieprzerwanie utrzymują naszą uwagę. I choć w tym tomie mają miejsce wydarzenia o istotnym dla Petera Parkera, Wielkiego Jabłka, a nawet całego świata znaczeniu, to zdecydowanie najlepszą i najbardziej poruszającą opowieścią, jest ta, w której Człowiek Pająk podaje pomocną dłoń pewnemu dzieciakowi kradnącemu rowery... Takiego Spider-Mana kochają nowojorczycy. Szkoda, że z czasem nie zostało po nim ani śladu.

 

Tytuł: Amazing Spider-Man tom 3

  • Scenariusz: J. Michael Straczynski
  • Rysunki: John Romita Jr., Mike Deodato
  • Przekład: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 20.03.2024 r.
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Objętość: 408 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 788328162129
  • Cena: 179,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus