„Ćma” zaskoczyła, ale i podzieliła środowisko komiksowe – rozmowa z Tomaszem „Tommym” Grodeckim

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 28-07-2024 21:26 ()


Ćma zaskoczyła, ale i podzieliła środowisko komiksowe” – rozmowa z Tomaszem „Tommym” Grodeckim, pomysłodawcą i scenarzystą serii Ćma.

 

Paradoks: Przyznaj szczerze, czym tak naprawdę jest dla Ciebie Ćma? Osobistym totemem? Znakiem zodiaku z alternatywnego wszechświata? Skąd pomysł, by ,,tożsamością” tegoż zwiewnego stawonoga obdarować centralną osobowość serii, której jesteś pomysłodawcą i równocześnie scenarzystą?

Tomasz Grodecki: Ćmy to z natury zwierzęta kruche, ale i zwinne. Inteligentne. Taki też jest ten bohater. To nie mięśniak łapiący zębami kule czy strzelający laserami z oczu. To człowiek blisko nas. Bez supermocy. Z jedną supersłabością – pociągiem do światła. Za dnia król warszawskiej awangardy – Cyprian Leopold Różewicz. Nocą – superbohater, detektyw. Ćma to zwierzę nocne, więc idealnie wpasowało się w moją koncepcję.

Paradoks: Pamiętasz może, jak przebiegał proces twórczy, z którego wyłonił się właśnie Cyprian Leopold Różewicz alias Ćma? Czy było to natychmiastowe olśnienie, czy też stopniowe sublimowanie pierwotnego pomysłu? I kiedy mniej więcej ów koncept był gotowy do ujęcia w komiksowe kadry?

Tomasz Grodecki: Tworząc, zawsze staram się zaskoczyć siebie. Jeżeli zaskoczę siebie, jest szansa, że zaskoczę też czytelnika. Lubię szalone koncepty. Ten brzmiał następująco: co gdyby awangardowy artysta, jak Andy Warhol czy David Bowie, przywdział maskę superbohatera? Co gdyby ten artysta działał w dwudziestoleciu międzywojennym? Tak narodził się Cyprian Leopold Różewicz (alter ego Ćmy nazwany po Cyprianie Kamilu Norwidzie, Leopoldzie Staffie i Tadeuszu Różewiczu). Od początku wiedziałem, że Ćma musi mieć nasz rodzimy rodowód, nasze kulturowe DNA, ale niekoniecznie chciałem, by uderzał w narodową nutę jak choćby Kapitan Ameryka. To bohater osadzony w pewnym kontekście historycznym, ale mierzący się z wieloma współczesnymi problemami (np. wszechobecnym uzależnieniem od smartfonów). Do tego dochodzi ten element warszawskości zarówno postaci, jak i w świecie przedstawionym. Droga od pomysłu na papier nie należała do najłatwiejszych. Spisanie scenariusza czy tzw. biblii serii, znalezienie rysownika i wydawcy. Ten proces zajął mi ok. 3 lat. Później przyszedł czas na samo tworzenie komiksu z Rafałem (rysunki, liternictwo, skład) – koło 2 lat. Słowo stało się ciałem po 5 latach. Ćma towarzyszy mi już więc 7 lat.

Paradoks: Czy przed porozumieniem się z Rafałem próbowałeś współpracy z innymi rysownikami?

Tomasz Grodecki: Rafał był pierwszym rysownikiem, który podjął się zilustrowania przygód Ćmy. Przekazałem mu biblię serii, scenariusz, szczegółowe opisy postaci czy szkice. Mieliśmy mieć kolorystę, ale ten finalnie wykruszył się z projektu. Dla mnie jednak te prace grały w czerni i bieli, nie potrzeba było tu innych barw (w końcu mówimy o stylistyce noir). Rafał zaczął eksperymentować z szarościami. Idealnie wywiązał się ze swojego zadania.

Paradoks: Pozwólmy sobie na chwilową retrospekcję. Co z kolei sprawiło, że zdecydowałeś się spróbować swoich sił akurat w komiksowym medium? Od kiedy jego przejawy były obecne w Twoim życiu?

Tomasz Grodecki: Myślę, że komiks, a w szczególności ten zeszytowy, to naturalne medium do zaprezentowania przygód superbohatera. Tak narodzili się superbohaterowie. Pamiętam, że gdy miałem problem ze znalezieniem komiksiarza, ciągnęło mnie też do animacji. Pierwszy zeszyt „Ćmy” został przepisany na animację. Parę lat później zadebiutował animowany „Ćma: Supersamobójca” powstały we współpracy z Kacprem Wilkiem. Komiksy towarzyszą mi całe życie. A także mojej rodzinie – śp. Dziadkowi czy Tacie. To taka tradycja po mieczu (śmiech). Przez pewien moment udzielałem się także jako dziennikarz komiksowy, m.in. na Portalu PSX Extreme.

Paradoks: Jak określiłbyś swoją metodę twórczą? Czy należysz do scenarzystów, którzy precyzyjnie planują kolejne sekwencje snutych przez nich opowieści, improwizujesz, zdając się na swojego osobistego ,,dajmona”, czy też można rzec, że reprezentujesz model ,,mieszany”? A może to jeszcze inny kierunek?

Tomasz Grodecki: George R.R. Martin dzieli fabularzystów na architektów i odkrywców, tudzież ogrodników. Ci pierwsi przed przystąpieniem do pisania mają już gotowe zakończenie historii czy punkty kulminacyjne. Najpierw stawiają stelaż, który dopiero później wypełniają cegiełkami. Ci drudzy, niczym odkrywcy, odsłaniają pisaną przez siebie historię i jak ogrodnicy podlewają ją, czekając, co z niej wyrośnie. Haruki Murakami twierdzi, że jeżeli już na początku znałby zakończenie historii, nie miałby celu jej pisać. Z drugiej strony mówimy o komiksowych metodach scenopisarskich – tzw. full scriptcie i metodzie Marvela. Ta pierwsza, stosowana przez Alana Moore’a, polega na pieczołowitym rozpisaniu historii z uwzględnieniem nawet najdrobniejszych detali, takich jak wielkość kadru czy ujęcie kamery. Stąd scenariusze Anglika rozmiarami przypominają książki telefoniczne (śmiech). Ta druga, kojarzona ze Stanem Lee, sprowadza się do rzucenia rysownikowi zarysu historii (z pozostawieniem mu sporej dozy wolności twórczej) i dopisaniu dialogów do już gotowych plansz. W swojej pracy stosuję obie metody. Moje scenariusze potrafią być bardzo szczegółowe, chłopaki ganią mnie czasem, że aż zanadto (śmiech). Dialogi często dopisuję jednak do już gotowych plansz. (Z drugiej strony zdarza mi się robić wyjątki od reguły – Grzesiek miał wolną rękę w zilustrowaniu scen kosmicznych w „Pierwszym kontakcie”.) Podobnie wygląda sprawa z podziałem Martina. Jestem ogrodnikiem, który lubi czasem mieć harmonogram podlewania (śmiech).

Paradoks: Skoro padły konkretne nazwiska to może byłbyś skłonny wskazać swoich mistrzów, a także tych twórców, których komiksowe utwory chłoniesz z autentyczną przyjemnością?

Tomasz Grodecki: Jestem wielkim fanem Toma Kinga, Franka Millera i Toma Gaulda. Po tym pierwszym odziedziczyłem pewnego rodzaju poetykę tekstu, po tym drugim – zamiłowanie do estetyki noir, po tym trzecim – styl narracji graficznej. Ogromny wpływ od strony konceptualnej ma na mnie także autor gier z serii „NieR” i „Drakengard” – Yoko Taro. Podoba mi się, jak Taro w swoich produkcjach gęsto eksploruje filozofię egzystencjalną. Na dodatek jego gry wyróżniają świetne metanarracje, rzecz, której wcześniej nie widziałem w tym medium. To postmodernista pełną gębą. Wracając do komiksów, w ostatnim czasie ze sporą satysfakcją nadrabiam twórczość Neila Gaimana. Lubię też Davida Aję.

Paradoks: Jaki był odbiór „Ćmy” w komiksowym środowisku i ogólnie wśród czytelników? Czy takich właśnie się spodziewałeś, czy też byłeś przynajmniej niektórymi opiniami zaskoczony?

Tomasz Grodecki: „Ćma” zaskoczyła, ale i podzieliła środowisko komiksowe. Zaskoczyła, ponieważ wielu czytelników spodziewało się klasycznej amerykańskiej superbohaterszczyzny przepisanej na polskie realia. Otrzymało: postmodernizm, poetyckie wstawki, smartfony w dwudziestoleciu i bohatera z supersłabością (czy może raczej „superniemocą”). Podzieliła, ponieważ część osób nie tego oczekiwało po tej serii. Reakcje były skrajne – od zachwytów po mieszanie komiksu z błotem. Chyba nikt wtedy nie przeszedł obojętnie obok tej cieniutkiej, dwudziestoparostronicowej zeszytówki. Pierwszy numer „Ćmy” został natomiast doceniony przez redakcję „Nowej Fantastyki”, która nominowała tytuł w kategorii Polski Komiks Roku. Ten skrajny odbiór w pewnym momencie mocno blokował mnie twórczo – każdy chciał, by seria poszła w innym kierunku. Zasmucił mnie też brak znajomości realiów rynku u wielu czytelników (kultowa już recenzja „drogie i czarno-białe”, nagminne „poczekam na zbiorcze”). Z drugiej strony cieszy mnie entuzjazm naszych Ćmomaniaków (tak pieszczotliwie nazywamy fanów komiksu). Każdy fanart, każde dobre słowo w internecie motywują mnie, by kontynuować ten projekt.

Paradoks: Możesz wyjawić co nieco co do Twoich zamierzeń na tzw. ciąg dalszy tego projektu?

Tomasz Grodecki: Dwa zeszyty. Dwie animacje. Tyle mogę obiecać na chwilę obecną. Pracuję w pocie czoła z Tomkiem Borkowskim i Kacprem Wilkiem nad nowymi projektami. Nie ukrywam, że w pewnym momencie byłem nieco zmęczony „Ćmą”. Teraz czuję ekscytację. Może dlatego, że dalej łamiemy schematy.

Paradoks: Bardzo dziękujemy za rozmowę i prosimy „ćmić” dalej.

 

Tomasz Grodecki – pomysłodawca i scenarzysta Ćmy nominowanej do Nagrody „Nowej Fantastyki” w kategorii Polski Komiks Roku. Dziennikarskie szlify zdobywał, prowadząc kolumnę „Comix Zone” na Portalu PSX Extreme, a także pisząc do takich miejsc jak Aleteia, Interia Muzyka czy Gotham w deszczu. Z wykształcenia prawnik. Z zamiłowania cosplayer. Naczelny dandys polskiego komiksu.

Galeria


comments powered by Disqus