„Blue Lock” tom 11 - recenzja
Dodane: 13-07-2024 21:37 ()
Gdy będziecie czytać poniższą recenzję, część z was zapewne będzie albo świeżo po seansie kinowej odsłony „Blue Lock”, której to premiera ma mieć miejsce 19 lipca, albo będzie już trzymać w rękach bilet na to wydarzenie i przebierać z niecierpliwością nogami. Niewielu z nas zapewne, jeszcze przed kilkoma latami, przypuszczałoby, że tego typu produkcja trafi do polskich kin. Dużo się jednak zmieniło i naprawdę mamy w tym względzie dobrobyt. Zanim jednak wybierzecie się do kin, to zachęcam do lektury mangi i recenzji jedenastej odsłony serii.
Tom jedenasty serii „Blue Lock” duetu Muneyuki Kaneshiro, Yusuke Nomura jest tyleż specyficzny, że zaczyna się w nim, ale i od razu kończy pewien etap, tj. po tzw. bitwie rywali rozpoczyna się etap trzeci rywalizacji o zostanie tym pierwszym i zarazem jedynym, który zostanie gwiazdą piłkarskiej reprezentacji Japonii. I właśnie tyle to ciekawe i specyficzne, że etap ten jest nad wyraz krótki, tj. kończy się na przestrzeni niecałego tomiku. Nie ma tu dłużyzn, przestojów czy też – o dziwo – wielkiej dramaturgii. Zdarzeń różnego rodzaju jest jednak od groma, o czym świadczy choćby to, co napisałem powyżej. To, że dramaturgii nie ma zbyt wiele w samym trzecim etapie, nie oznacza, że nie ma jej wcale w tomiku. W końcu ktoś przecież musi z programu odpaść, a tym samym koledzy, wrogowie i rywale zostają rozdzieleni, a to zawsze kształtuje jakieś tam wrażenie na czytelniku. A jeśli już chodzi o sam program Blue Lock, to w końcu, po długim czasie, wracamy i do niego tzn. nie do samych piłkarzy, ale do ludzi sterujących nim, opłacających go i rządzących japońską piłką. „Gabinet cieni” wraca i chyba ten krótki moment, jest najlepszym w tej odsłonie serii. Robi się mroczno i jak w…Uefa czy Fifa, gdzie bagno wybija co rusz. Ponadto mamy tutaj trochę tego, co zawsze w tej serii, czyli rozkminianie swoich ograniczeń i zalet, rywalizacja o miano tego najlepszego napastnika czy w końcu rozwijanie relacji między poszczególnymi zawodnikami. Tutaj główną rolę odgrywa Rin i Isagi. Postaci, które chyba najmocniej angażują swoimi historiami nas, czytelników i postaci, którym najmocniej się kibicuje. Cieszy więc, że w tym „natłoku” piłki autorzy nie zapominają też o innych aspektach, że dają nam poznać poszczególnych graczy lepiej.
Cóż, za nami już jedenaście tomików serii, przed nami co najmniej drugie tyle, a w kinach dostępny film. Fani tej serii mają się więc z czego cieszyć i nie ma się co dziwić, bo tytuł to zacny i choć w mojej opinii do najlepszych w gatunku nieco mu brakuje, to tomik jedenasty potwierdził, że jest to seria przyciągająca uwagę na dłużej. Pytanie tylko jak to będzie dalej, czy pomysły się nie skończą, a tytuł nie stanie się wtórny. Cóż, z odpowiedzią na to pytanie będziemy musieli poczekać, a na razie cieszmy się częściami takimi jak ta recenzowana. „Blue Lock” jest bowiem idealną okazją do przedłużenia emocji związanych z Euro 2024 i rozgrzewką przed rozpoczynającymi się wkrótce ligowymi zmaganiami kopaczy różnego rodzaju i sortu.
Tytuł: Blue Lock tom 11
- Scenariusz: Muneyuki Kaneshiro
- Rysunki: Yusuke Nomura
- Tłumaczenie: Agnieszka Zychma
- Wydawca: Waneko
-
Premiera: 12.04.2024 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 195 x 138 mm
- Papier: offset
- Druk: cz-b
- Stron: 192
- ISBN: 9788382423532
- Cena: 24,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus