„Dziki Zachód” tom 3: „Skalp za skalpem”, „Błoto i krew” - recenzja
Dodane: 10-07-2024 20:56 ()
Bez wątpienia Jacques Lamontagne mógłby narysować adaptację „Dyliżansu” Johna Forda i jestem święcie przekonany, że ów komiksowe dzieło pod względem wizualnym przyćmiłoby filmową materię. Oczywiście to zestawienie jest szyte grubymi nićmi, lecz od czego jest wyobraźnia? Od tego, aby przesuwać niewidzialne granice i zestawiać ze sobą to, czego zestawić się nie da. Jest w trzecim – tym razem zbiorczym – tomie „Dzikiego Zachodu” kadr, na którym dochodzi do kraksy dyliżansu właśnie. Lamontagne dosłownie zatrzymuję tę chwilę w miejscu niczym wytrawny fotograf. Wszystko nieruchomieje, choć paradoksalnie to obraz dynamiczny, na którym poganiane konie chylą się ku upadkowi, woźnica rozstaje się z lejcami i kapeluszem, karabin jego partnera pogrążył się w bezwładnym locie, a ludzie skręcą karki, zostaną stratowani przez konie nadciągających Indian lub stracą skalpy. To wszystko wydarzy się za sekundę lub dwie. Jeszcze nie teraz. A ja bardzo chciałbym ujrzeć ten zastygły obraz w czerni i bieli.
Kanadyjski rysownik to artysta niezwykły, niepozbawiony sprzeczności. Uwielbia na łamach „Dzikiego Zachodu” stosować hollywoodzkie zagrywki. Odjazdy kamery, szerokie plany, częste zbliżenia na rozemocjonowane twarze, epatowanie okrucieństwem oraz efektowność scen akcji to elementy charakteryzujące prace Lamontagne’a. Jednak w tym westernowym cyrku znajdują się również miejsca/kadry przeznaczone do kontemplacji natury ludzkiej i podziwiania bezkresnej przyrody umierającego na oczach rdzennych mieszkańców starego świata. Nie zapomina on również o klasyce, nienachlanie puszczając oko do czytelnika.
Thierry Gloris, scenarzysta omawianej serii, pchnął ją w kierunku nieoczywistym, przynajmniej dla piszącego te słowa. Znacznie zbrutalizował fabułę, która przecież do tej pory i tak nie należała do najgrzeczniejszych. W połączeniu z realistyczną kreską Lamontagne’a sceny tortur i morderstw silnie oddziałują na odbiorcę, ostatecznie pogrążając mit romantycznego Dzikiego Zachodu. Wielowątkowa opowieść tocząca się wokół seryjnego mordercy udającego Czerwonoskórego sięga z zapyziałego miasteczka Mud City, gdzie przebiega linia kolejowa rozrastającego się Union Pacific, aż na wschód Stanów Zjednoczonych do kolebki amerykańskiej cywilizacji. Lecz to tylko zmiana dekoracji dla ludzkiego cierpienia.
Ta swoista droga przez mękę będzie dla Calamity Jane, Dzikiego Billa i Charliego Uttera wyprawą spajającą ich trudną znajomość. Znajomość przeradzającą się wraz z każdą przeciwnością losu w przyjaźń na dobre i na złe. Dzięki wprowadzeniu do opowieści nowych, silnych charakterologicznie bohaterów, niezachwiana postawa Hickoka, która w poprzednim tomie wyraźnie krępowała twórczy duet, już im nie przeszkadza. Uzależniająca się od alkoholu Jane, po stracie męża i dziecka stała się zupełnie inną osobą. Niezauważalnie wkracza do patriarchalnego świata, w którym można więcej i bardziej, choć przecież wcale nie wyzbyła się swojej kobiecości – ot smutny kadr przedstawiający ją patrzącą na ślubną suknię wystawioną w sklepowej witrynie. Przedmiot pożądania, symbol niewinności i szczęścia, lecz dla niej już niedostępny.
Tę dwójkę scaloną nicią dramatycznych wydarzeń dopełnia poczciwy Charlie Utter. Człowiek, który ocalił życie Calamity i postanowił się nią zaopiekować. To żaden wybitny strzelec, nikt, kto przeszedłby do legendy, jeden z wielu, tyle że mający silny kręgosłup moralny. Obserwując tę trójkę, nie sposób nie pomyśleć o innym komiksowym trio przemierzającym amerykańskie rubieże, a mianowicie o Mike’u Blueberrym, Jimmym McClure i „Red Necku”, bohaterach wykreowanych przez Jean-Michela Charliera i Jeana Girauda. Panteon interesujących postaci został uzupełniony czarnoskórym, inteligentnym i realistycznie podchodzącym do życia Bassem Reevesem oraz Grahamem – kolejowym baronem, złowieszczym komiksowym odpowiednikiem Mortona z „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” Serio Leone. A przecież na kartach tego komiksu czai się jeszcze prawdziwy szaleniec mający panujące zasady za nic, wyrażający swoją postawą nieokiełznaną dzikość.
„Skalp za skalpem” oraz „Błoto i krew” układają się w pasjonującą, pełną napięcia i poruszającą wiele kwestii społecznych historię. Tu nie ma prostych rozwiązań i odpowiedzi na zadane pytania. Ile warte jest 50 mil szyn kolejowych, kolor skóry, honor, butelka Whiskey i dobra opowieść? To wszystko najczęściej łączy się tragicznymi wydarzeniami i wyborami, które nieodwracalnie wpływają na losy jednostki i jej towarzyszy. Gloris i Lamontagne nie dają nam o tym zapomnieć, a mimo wszystko udało się im stworzyć dzieło o pojednaniu nie tylko z najgorszym wrogiem, ale i samym sobą. Nawet jeżeli jest to pojednanie chwilowe, wszak nie da się wypalić wewnętrznych demonów wodą ognistą, to warto było nacisnąć spust w odpowiednim momencie.
PS. Rozumiem racjonalną decyzję wydawnictwa o wydaniu dyptyku, jednak bardzo szkoda, że okładka trzeciego albumu „Dzikiego Zachodu” przedstawiająca Charliego Uttera nie została wyeksponowana, np. jako tylna okładka. To piękny obraz jest.
Tytuł: Dziki Zachód. Tom 3: Skalp za skalpem, Błoto i krew
- Tytuł oryginalny: Wild West, tome #3-4: Scalps en série / La boue et le sang
- Scenariusz: Thierry Gloris
- Rysunki: Jacques Lamontagne
- Kolory: Jacques Lamontagne
- Tłumaczenie: Jakub Syty
- Redakcja: Izabela Rutkowska
- Korekta: Izabela Rutkowska
- Skład: Piotr Margol
- Liczba stron: 96
- Format: 240 x 320 mm
- Oprawa: Twarda
- Papier: Kredowy
- Druk: Kolor
- Wydawnictwo: Lost In Time
- Wydawca oryginalny: Dupuis
- Data premiery: 24 maja 2024 r.
- Cena okładkowa: 100 zł
- ISBN-13: 978-83-67270-76-2
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus