Dan Jones „Psy z Essex” - recenzja

Autor: Jacek Szeląg Redaktor: Motyl

Dodane: 16-06-2024 20:36 ()


Dawno nie czytałem powieści historycznej o zacięciu przygodowym, a w tym wypadku o początkach wojny stuletniej. Czy autor książek historycznych potrafi tak barwnie i ciekawie pisać beletrystkę jak inne swoje tytuły? Sprawdzam.

Kim właściwie jest Dan Jones? To młody autor, który ukończył wydział dziennikarstwa i historii. Jego ojciec jest znanym historykiem i specjalistą od dynastii Tudorów. Co wyróżnia tego pisarza na tle innych twórców? Pisze bez zadęcia, nie skupia się na detalach, które potrafią wynudzić czytelnika. Przeczytałem kilka jego książek: „Templariusze”, „Krzyżowcy. Epicka historia wojen o Ziemię Świętą”, „Wojna Dwóch Róż. Upadek Plantagenetów i triumf Tudorów”, a obecnie jestem w trakcie „Plantageneci Waleczni królowie, twórcy Anglii”. Jak widać, to nie moje pierwsze zetknięcie z jego twórczością.

Latem 1346 roku armia około piętnastu tysięcy ludzi Edwarda III dokonała inwazji na Normandię (co ciekawe w tym roku mija osiemdziesiąta rocznica lądowania wojsk sprzymierzonych na tych samych plażach). Była to pierwsza i najbardziej dramatyczna kampania w wojnie stuletniej.

Sam początek powieści to lądowanie na plaży, gdzie od razu mamy przedstawionych głównych bohaterów. Psy z Essex to grupa najemników wynajęta przez sir Roberta, który obiecał każdemu z nich pokaźną sumkę za zabijanie Francuzów, jeżeli dożyją do końca służby, czyli za czterdzieści dni. Opis lądowanie przypomina mi wszelkie filmy poświęcone tematyce wojennej. Czytając pierwszy rozdział, miałem nieodparte wrażenie, że jest to inna wersja „Szeregowca Ryana” lub epizod z książki „Najdłuższy dzień” Corneliusa Ryana. Czy odbieram to negatywnie? Raczej nie, gdyż żyjemy w świecie, gdzie popkulturowe klisze są na porządku dziennym. Czyta się jednak to bez emocji, ot następne lądowanie.

Tytułowi najemnicy to zbiry spod ciemnej i jasnej gwiazdy. Są dwaj bracia łucznicy Walijczycy, którzy trzymają się nieco z boku. Jest też ksiądz, obecnie najemnik, któremu bliżej do ciężkiego napitku niż do walki, potężny szkot. Jak widać, towarzystwo jest różnorodne i barwne. I znowu mam pewien przebłysk, bo wyżej wymieniona grupa przypomina mi bandę Robin Hooda czy nawet i tutaj jest jej bliżej do najemników pod dowództwem Rutgera Hauera jako Martina w filmie „Ciało i krew” z 1985 roku w reżyserii Paula Verhoevena. Jest tam także zapijaczony ksiądz, który robi za kapelana oraz świetnie sprawuje się nożem. Dwaj bracia oraz oczywiście znakomity łucznik. I z tym filmem będzie mi się kojarzyła banda zbirów z recenzowanej książki.

Akcja toczy się mozolnie. Po dramatycznym wstępie, jakim było lądowanie, mamy dłużyzny, które zabijają nie tylko naszych bohaterów, ale i czytelnika. Dan Jones pokazuje, jaka jest wojna, to nagłe starcia, a później nuda, którą da się „zabić”, grabiąc miasteczka i wioski, wieszając dla rozrywki napotkaną ludność. Można też zapijać pustkę i nerwy, a co niektórzy będą sięgać po substancje psychoaktywne.

Każdy „pies” ma swoje unikalne cechy i motywacje, które z czasem będą się zmieniać. Jones znakomicie przedstawia brutalność i okrucieństwo wojny. Opisy walk są szczegółowe i dynamiczne, od razu widać, że autor posiada wiedzę historyczną, wiele razy z pieczołowitością opisuje uzbrojenie danego żołnierza czy fragment fortyfikacji. Pod ty względem jest dobrze. Dostajemy dobrą powieść militarno-historyczną, którą dobrze się czyta. Ale jest też trochę dziegciu.

Jest to pierwsza powieść beletrystyczna tegoż autora i to widać. Facet świetnie pisze książki historyczne, jest znakomitym popularyzatorem historii. Wymienione przeze mnie powyżej przeczytane pozycje mówią same za siebie. Napisane ze swadą i bez przynudzania. Tutaj dostajemy coś innego. Jones świetnie konstruuje fabułę, ale ma kłopot w pisaniu literatury. Po prostu nie potrafi się zdecydować, czy pisać to, co lubi, czyli propagować historię, czy pisać powieść beletrystyczną. Sięgając po ten tytuł, miałem przekonanie, że dostanę coś podobnego do „Bohaterów” Joe Abercrombiego, gdzie czytelnik kibicował poszczególnym postaciom i czuł te emocje. W „Psach z Essex” tego nie ma. Możliwe, że dwa następne tomy będą lepiej napisane i akcji będzie pod dostatkiem.

Wydanie książki oceniam na bardzo dobry. Grzbiet okładki wieńczy flaga hrabstwa Essex, czyli trzy karbowane saksońskie topory (kordelasy) na czerwonym tle. Powyżej można zobaczyć lwa, który przypomina godło Lannisterów z „Gry o tron” R.R. Martina. Co ciekawe w krótkiej notce autora na końcu książki, wspomina, że omawiał z powyższym pisarzem pomysł na napisanie tegoż tytułu. Okładka  robi też wrażenie i przygotowuje czytelnika na historyczne doznania.

Podsumowując, to dobra, ale nie najlepsza książka historyczno-przygodowa. Autor ma kłopot w pisaniu dialogów, ale czapka z głowy, jeśli chodzi o oddanie rzeczywistości historycznej w epoce, w której się rozgrywa. Osoby, które wcześniej miały już styczność z pisarstwem Dana Jonesa, mogą „kręcić nosem”. Za to nowi czytelnicy „nieskażeni” naleciałościami takich dzieła jak np. „Krzyżowcy” będą mieli dobrą zabawę, a przy okazji dowiedzą się, jak prowadzono kiedyś wojny i że honor rycerski to tylko legendy. Polecam, bo to dobra literatura na zbliżające się lato i z niecierpliwością oczekuję następnego tomu pt. „Zimowe Wilki”.

    

Tytuł: „Psy z Essex”

  • Tytuł oryginału: „Essex Dogs”
  • Autor: Dan Jones
  • Adaptacja okładki orginalnej i spolszczenie map: Marcin Słociński
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Jakub Jedliński
  • Wydawca wersji oryginalnej: Viking
  • Wydawca wersji polskiej: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 2023 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 2024 r.
  • Wydanie I
  • Oprawa: twarda
  • Format: 150 x 235 cm
  • Druk: czarno-biały
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 464
  • Cena: 59,99 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus