„Bibliomulica z Kordoby” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 05-06-2024 20:26 ()


„Bibliomulica z Kordoby” to trzeci komiks napisany przez Wilfrida Lupano, który mam przyjemność recenzować. I jak to było w przypadku „Wszędzie biały” (ścisła topka zestawienia za rok 2021) czy „Oceanu miłości”, z przyjemnością napiszę to po raz trzeci - Lupano jest fenomenalnym scenarzystą. Na czym polega wyjątkowość tego autora? Otóż Wilfrid Lupano posiadł dar pisania pełnokrwistych bohaterów, budując ich charakterystyki poprzez interakcję i akcję. Tak było we „Wszędzie białym”, gdzie grupka czarnoskórych uczennic, pod przewodnictwem nauczycielki Prudance Crandall, stawiała czoło rasistowskim prześladowaniom, jednocześnie znajdując w czytelniku sprzymierzeńca. Działo się tak, ponieważ sprawnie kreślone relacje i zależności między bohaterkami robiły tę, z gruntu przygnębiającą historię, lżejszą do zniesienia - na poziomie czysto ludzkim dziewczynki były zwyciężczyniami. Świadomość współdzielenia losu czyniły je w percepcji czytelnika, ale własnej, istotami zapamiętywalnymi, a więc takimi, które oparły się unifikującej pojedyncze losy falom historii. 

Nie inaczej rzecz miała się w „Oceanie miłości”, komiksie o dużo lżejszym kalibrze, opowiedzianym jedynie poprzez rysunki. Tu również relacja, tym razem małżeńska, jest kołem napędowym szalonej historii, w której dwójka ludzi jest w stanie przetrwać największe sztormy, by ocalić małżeńską rutynę symbolizowaną poprzez niemalże rytualne spożywanie wspólnych posiłków. Pięknie przewrotny koncept, trzeba przyznać.

Scenariusze Lupano mają jeszcze jedną, wyjątkową cechę - lekkie w tonie, przesycone niewymuszonym humorem, zajmujące wartką akcją, są w szerszym planie nośnikami całkiem poważnych tematów, jak wspomniany, strukturalny rasizm w przypadku „Wszędzie białego” czy obrona tradycyjnych wartości i tradycyjnego modelu kultury w „Oceanie miłości”.

„Bibliomulica z Kordoby” wzorowo wpisuje się w ten artystyczny zamysł, tym razem poprzez trójkę bohaterów, opowiadając o burzliwych relacjach na linii władza - wiedza. Wiedzę w komiksie symbolizują książki, władzę - kordobiański kalifat z X wieku, na którego czele stoi Al Hakam II. Lata rządów kalifa to okres rozkwitu Kordoby jako ważnego ośrodka politycznej sprawczości, naukowych innowacji i kulturowego splendoru w postaci darmowych uczelni, bibliotek czy sztuki przepisywania wybitnych dzieł na język arabski. Niestety, w roku 976 Al Hakam II umiera, a jego nastoletni potomek nie jest w stanie sprawować faktycznych rządów. Doradcą młodego Hiszama II jest wezyr Muhammad Amir, pragnący przejąć władzę nad kalifatem. Pierwszym krokiem ku temu ma być pozyskanie przychylności religijnych radykałów, a symbolicznym gestem przymierza - palenie dzieł innowierców. W tym momencie historii poznajemy dwójkę niewolników Tarida, opiekuna biblioteki i Lubnę, kopistkę. Ta dwójka spróbuje uratować część księgozbioru, chociaż przy skali planowanego zniszczenia, jest to gest czysto symboliczny i rozpaczliwy. Fart chce, że spotkają na swojej drodze Marwana, byłego kopistę, obecnie złodziejaszka, który jest właścicielem krnąbrnej oślicy. Obecność jucznego zwierzęcia stwarza szansę na ocalenie większej ilości woluminów. Jak nietrudno się domyślić, zderzenie skrajnie różnych charakterów i temperamentów (wliczając w to temperament oślicy) będzie w komiksie paliwem napędzającym fabularną machinę, która, jak zwykle w przypadku scenariusza spod pióra Lupano skrzy się zwrotami akcji, scenami zabawnymi, dramatycznymi i wzruszającymi. Tarid, Lubna i Marwan z miejsca nas kupują, bo każdy z trójki bohaterów ma w tym przygodowym schemacie jakąś rolę do odegrania. Opiekun biblioteki to ostoja mądrości, ale też kompan nieporadny, którego trzeba nieustannie mieć na oku, bo lubi wpadać w tarapaty będące wynikiem słabej kondycji fizycznej. No i jest wiecznie głodny. Kopistka to kobieta skryta, nosząca w sobie tajemnicę, opiekuńcza względem Tarida, bo zdająca sobie sprawę z wagi przedsięwzięcia i znaczenia wiedzy. Marwan to natomiast żywioł, zdroworozsądkowy prostaczek, słabo odporny na wdzięki Lubny i bardzo odporny na wiedzę. No i jest jeszcze oślica.

Lupano w „Bibliomulicy z Kordoby” ponownie wraca do tematu niewolnictwa, który poruszał we „Wszędzie białym”. Tarid, Lubna to niewolnicy wyspecjalizowani, w hierarchii społecznej stojący całkiem wysoko, co pokazuje specyfikę średniowiecznej struktury społecznej krajów muzułmańskich, gdzie niewolnicy mogli piastować dość ważne stanowiska. Niewolnicą jest także wdowa po Al Hakamie II, a wezyr pragnie osłabić arystokratyczne rody arabskie, bo jak sam mówi „urodził się bez tytułu”. I jak to w mądrych i dobrze napisanych scenariuszach bywa, z biegiem czasu poznamy burzliwe życiorysy bohaterów oraz niejednoznaczność ich wyborów, jak to ma miejsce w przypadku Muhammada Amir, który pali księgozbiór biblioteki kordobańskiej wcale nie z powodu przekonań. Scenariusz „Bibliomulicy” w zasadzie można z miejsca podsuwać reżyserom bez wyobraźni, bo całą pracę wykonał za nich Lupano. Komiks jest błyskotliwy, kiedy trzeba slapstickowo szalony, kiedy trzeba poważny i wzruszający, jak w scenie porannej modlitwy bohaterów, którą przerywa widok łuny płonącego księgozbioru biblioteki w Kordobie na horyzoncie. Retrospekcje wzbogacające charakterystykę bohaterów pojawiają się w odpowiednich momentach, tak samo, jak opowieści (w końcu to komiks o książkach) z dziejów zmagań o Andaluzję. Komiks został wzbogacony posłowiem przybliżającym specyfikę kalifatu kordobańskiego, który godził sprzeczne porządki - złożony system niewolnictwa przy jednoczesnym kulcie sztuki i nauki. Jak pokazują losy Tarida i Lubny, był on drogą ku lepszemu życiu.

Złożoności scenariusza kroku dotrzymują rysunki Leonarda Chemineau. Jego miękkie, kartonowe rysunki świetnie utrzymują wysoką temperaturę zdarzeń, bo komiks jest nieustanną akcją, "dzianiem się", jak to u Lupano bywa. Na szczególną pochwałę należą się Chemineau rysunki oddające mimikę oślicy. Ta niema bohaterka spojrzeniem, grymasem pyska pokazuje charakter i wspaniale podbija dramaturgię każdej sceny, w której jest obecna.

„Bibliomulica z Kordoby” to najlepszy komiks Wilfrida Lupano. Złożoność poruszanych tematów, przy jednocześnie zachowanym żywiole przygodowej awantury, przynosi czytelniczą satysfakcję na każdym poziomie lektury. „Bibliomulica z Kordoby” pokazuje, że obsesja władzy i polityczne decyzje nieustannie zagrażają swobodnemu przepływowi wiedzy, czerpania z mądrości, zubażają dziedzictwo kulturowe świata. Z drugiej strony komiks Lupano i Chemineau, w końcowych partiach, pokazuje, że te przeszkody i tak nie są w stanie zatrzymać głodu wiedzy, bo wiedza to wolność. W kontekście ciągle ewoluujących zagrożeń, zwłaszcza tych jeszcze nierozpoznanych, jest to świadomość budująca. Doskonały komiks.

 

Tytuł: Bibliomulica z Kordoby

  • Scenariusz: Wilfrid Lupano
  • Rysunki: Leonard Chemineau
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 22.04.2024 r.
  • Tłumaczenie: Krzysztof Umiński
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: twarda
  • Format: 205x275 mm
  • Stron: 268
  • ISBN: 978-83-67360-71-5
  • Cena: 119,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus