„Departament prawdy” tom 4: „Ministerstwo kłamstw” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 16-05-2024 23:39 ()


OK, siadamy do finałowego tomu serii o tajnych agentach i ich walce o władzę nad naturą rzeczywistości. Ale, że co? Tak bez wstępu? Bez żartu prowadzącego? Jeżeli autor nie sili się na grę wstępną i rzuca nas od razu na głęboką wodę, to też nie będę się szczypał...

I powiem od razu. Byłem zaskoczony tym, że trzymany przeze mnie w rękach album ma stanowić zwieńczenie przygód Cole Turnera i spółki. Tynion stworzył świat na tyle ciekawy i zaczął w nim snuć tyle wątków, że z powodzeniem starczyłoby na jeszcze kilka tomów. No i niestety mając do dyspozycji ten jeden album, zaczął wątków dokładać więcej, zamiast skupić się na spięciu zgrabną klamrą historii, którą zaczął nam przedstawiać. Najbardziej zaś boli to, że to, co nam serwuje, jest autentycznie intrygujące i nie tyle wciąga, ile wręcz zasysa czytelnika w wir niesamowitej opowieści. Tylko po to, by zaserwować nam finał, który, delikatnie mówiąc, rozczarowuje. Mimo że autor stara się wycisnąć ile może z ograniczonej objętości, jaka pozostała mu do dyspozycji, mimo że chciałoby się z bohaterami i przedstawionymi wydarzeniami obcować dłużej i więcej, to w nowo przedstawionych wątkach zbudowanych wokół koncepcji konfliktu między kapitalistycznym Departamentem prawdy a jego sowieckim odpowiednikiem - tytułowym Ministerstwem kłamstw, czuć pewien pośpiech i spod fasady angażującej i intrygującej opowieści zaczynają przezierać dowody tego, że historia zostanie ostatecznie potraktowana bardzo po macoszemu. Wiedząc, że jego dzieło ma się ku końcowi, Tynion mógł darować sobie snucie nowych wątków i skupić się na stworzeniu godnego finału. Zakończenie jest bardzo otwarte, ale nie w tym pozytywnym znaczeniu. Nie mamy tu do czynienia z satysfakcjonującym finałem, który dodatkowo pozostawia czytelnikom pole do interpretacji wydarzeń i działań bohaterów. Zamiast tego wydaje się, że historia tytułowego departamentu prawdy została po prostu zawieszona, urwana wręcz, a czytelnik może się jedynie domyślać, jak dalej potoczyła się opowieść i losy bohaterów. Nie wiem, czy Tynion po prostu znudził się opowiadaniem tej historii, czy też może ta, z której strony, by nie patrzeć, wymagająca lektura po prostu się nie przyjęła/nie sprzedała się w satysfakcjonującym nakładzie i została zarżnięta przez bezwzględnych wydawców. Wiem za to, że oczekiwałem po finale tej intrygującej i wciągającej opowieści więcej.

Oprawa to znany z poprzednich albumów niemalże ekspresjonistyczny miszmasz szkiców, barwnych plam i zabawy różnymi technikami, który nadaje całości szaty graficznej onirycznego charakteru, w którym quasi-realizm przeplata się z zupełną groteską i abstrakcją. W całym tym wizualnym chaosie jest jednak pewna metoda, dzięki czemu pomimo pozornego przeładowania plansz wizualnymi bodźcami komiks ten czyta się zaskakująco płynnie. W czasie lektury ani przez chwilę nie czułem się zdezorientowany pomimo mocno awangardowego podejścia do kwestii oprawy. Dość powiedzieć, że stylistyka, jaką obrał ilustrator bardzo dobrze wpisała się w specyfikę opowieści Tyniona.

Naprawdę chciałbym, żeby Ministerstwo kłamstw okazało się czymś więcej – najlepiej przedostatnim aktem, zaledwie wstępem do ostatecznego i definitywnego finału. Niestety, ostatni album tej intrygującej serii okazał się dużym rozczarowaniem, a żal ogarnia serce, gdy pomyślę o zmarnowanym potencjale. Zamiast satysfakcji z lektury pozostał niedosyt i smutna świadomość, że ani więcej, ani lepiej już nie będzie.

 

Tytuł: Departament prawdy tom 4: Ministerstwo kłamstw

  • Scenariusz: James Tynion IV
  • Rysunki: Martin Simmonds
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Wydawca: NSC
  • Premiera: 03.04.2024 r.
  • ISBN: 978-83-8230-689-7
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 144
  • Format: 170x260
  • Cena: 64,90 zł


Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus