„Spider-Man Noir” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 25-04-2024 21:25 ()


Wydanie zbiorcze z przygodami Człowieka-Pająka w wersji noir niczym Peter Parker ma dwa oblicza. Pierwsze, odważne, intrygujące, nieszablonowe. Choć niepozbawione wad, opowieści spod pióra Davida Hine’a i Fabrice’a Sapolsky’ego, czyli „Spider-Man Noir”, „Spider-Man Noir: Oczy bez twarzy” i  „Skraj Spiderversum” charakteryzują się spójnością świata przedstawionego, swobodnym operowaniem mitologią pajęczego uniwersum oraz zajmującymi monologami i dialogami wybrzmiewającymi w mrocznej, spowitej dymem papierosowym i alkoholowymi oparami atmosferze Nowego Jorku przełomu lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku.

Drugie oblicze cechuje typowa dla scenarzystów/scenarzystek niemających na co dzień do czynienia z komiksowym medium nieumiejętność pisania dobrych opowieści ukryta pod płaszczykiem błazenady. Prym tu wiedzie Margaret Stohl w „Zmierzchu w Babilonii” – okrutnym pastiszu Kina Nowej Przygody, a konkretnie kuriozalną wariacją na temat Indiany Jonesa. Scenarzystka śmiało może przybić sobie piątkę z Jamesem Mangoldem, czy też on z nią, ponieważ jej historia stoi na takim samym miernym poziomie, co „Artefakt przeznaczenia”. Stohl za nic ma sobie charakter Spider-Mana, jakim obdarzyli go Hine i Sapolsky, a także ogólną atmosferę i tajemniczość jego przygód wpisujących się w odniesienia kulturowe i historyczne czasów minionych. Czyni z Pająka młodocianego głupka w fajnym wdzianku, który rusza w poszukiwania za bezcennym artefaktem, wplątując się w sieć grubymi nićmi szytymi intryg „rasy panów” zamieszkujących Trzecią Rzeszę. Najważniejsze dla jej „dzieła” są dziesiątki razy padające i odmieniane przez wszystkie przypadki słowa „naziol” i „naziolka” – tak się tworzy historię. Dopełniają ten album tzw. zapychacze („Spiderversum Team Up” #1, „Spidergeddon: Wideokomiks Spider-Man Noir”), które z pewnością ucieszą komplecistów, ale raczej rozczarują czytelników oczekujących od komiksu czegoś więcej, niż banalnych historyjek o tym, jak jeden Ścianołaz uratował drugiego.

Wróćmy zatem do tych lepszych wyczynów, czyli twórczości panów Hine’a i Sapolsky’ego (choć uczciwie należy dodać, że jeden z wymienionych wyżej zapychaczy jest ich autorstwa), ponieważ obaj mają wiele do zaoferowania czytelnikom w ciągu trzech całkiem udanych fabuł. Ze Spider-Mana uczynili bohatera nie tyle tragicznego, ile moralnie dwuznacznego. Kogoś na miarę burtonowskiego Batmana, który nie cofnie się przed zabiciem oprycha, kiedy wymaga tego sytuacja. A zdarza się to często. Nowojorski światek przestępczy sięga bowiem wysoko i głęboko. I tak naprawdę nikt w tym mieście nie może czuć się bezpiecznie, w szczególności nikt walczący o prawa biednych, pokrzywdzonych, czarnych, robotników itp. Itd. Ben Parker został z tego powodu w okrutny sposób zamordowany. Jego rozszarpane ciało odnalazł Peter. Nici z wielkiej mocy i odpowiedzialności. Trzeba wyjść na ulicę i protestować dalej, pomagając swojej ciotce w walce o prawa najsłabszych. Na takich aktywistów już czekają Enforcers. Jedni z najbardziej groteskowych przeciwników Człowieka-Pająka powołani do życia przez Stana Lee i Steve’a Ditko, zyskują w „Spider-Manie Noir” posępne oblicze gangsterskiej codzienności. I ten zabieg jest jednym z największych atutów scenarzystów z wielką swobodą adaptujących elementy pajęczego uniwersum do swojej wizji, osadzając je mocno w omawianej rzeczywistości, gdzie kapelusz był nieodłącznym elementem męskiego ubioru i stylu bycia. Panowie scenarzyści równie udanie radzą sobie z transferowaniem na ten grunt innych przeciwników Spider-Mana, jak Kraven Łowca, Sęp, Norman Osborn, Kameleon, Mysterio czy brawurowo poprowadzony Doktor Octopus. Oczywiście nie mogło w tym świecie zabraknąć miejsca dla femme fatale doskonale odegraną przez Felicię Hardy.

Hine i Sapolsky nie chodzą na kompromisy. Mroczna, brutalna opowieść porusza kwestie społeczne, mentalne i kulturowe, oddając ducha pierwszej połowy dwudziestego wieku. Ale jest także, a może przede wszystkim bardzo dobrze napisaną rozrywką trzymającą w napięciu i umiejętnie grającą z oczekiwaniami czytelnika. Wprawdzie wątek Bena Uricha i jego uczestnictwa w pewnym ważnym dla losów Petera wydarzeniu nie został doprowadzony do końca, a postać Mary Jane wydaje się doczepiona na siłę, nie zmienia to jednak faktu, że duet scenarzystów mimo kilku potknięć porusza się bardzo pewnie po wybranej przez siebie ścieżce.

Zapewne ma to związek również z artystami, którzy zamienili ich śmiałą wizję w ciąg spektakularnych obrazów. Carmine Di Giandomenico operuje stylem przypominającym połączenie prac Tima Sale'a i Johna Romity Juniora, aczkolwiek jego kreska jest mocno „pomarszczona”, zniekształcona niczym tafla wody zmącona rzuconym kamieniem. Często oszczędne w tła i detale plansze oddają dynamiczny charakter poszczególnych międzyludzkich relacji. A te bywają skomplikowane i szalenie niebezpieczne. Zabłąkana kula, krwiożercze zęby, kosa… czekają na nieostrożnych. Mimo ciężkiej atmosfery, rysunki Włocha są niezwykle lekkie i zgrabne, jakby utkane z czarnej pajęczyny. Miło jest także obcować z pracami Richarda Isanove’a, fenomenalnego plastyka czarującego nieustannie swoim podejściem do koloru i ogólną starannością w projektowaniu plansz. Nadał on starciu Spidera z Mysterio tej charakterystycznej, przytłaczającej atmosfery dla spotkania rozgrywającego się na deskach teatru między czerwonymi, grubymi kotarami. Spotkania na śmierć i życie. Spotkania iluzji z bolesną rzeczywistością.

„Spider-Man Noir” to stymulująca labija ze starym dobrym znajomym z sąsiedztwa, nawet jeżeli to sąsiedztwo wyglądało zgoła inaczej osiemdziesiąt lat temu. Hine i Sapolsky mieli pomysł na najważniejszego herosa Marvela i nie zawahali się go wykorzystać. Szkoda, że Stohl pokpiła sprawę, wykazując się twórczą ignorancją. Bywa i tak. Raz na wozie, raz pod wozem.

 

Tytuł: Spider-Man Noir

  • Scenariusz: Roger Stern, Margaret Stohl, David Hine, Fabrice Sapolsky
  • Rysunki: Juan Ferreyra, Carmine Di Giandomenico, Paco Diaz, Richard Isanove, Bob McLeod
  • Tłumaczenie: Marek Starosta
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 28.02.2024 r.
  • Druk: czarno-biały
  • Oprawa: twarda
  • Format: 18,0x27,5 cm
  • Stron: 376
  • ISBN: 9788328164369
  • Cena: 159,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus