„Pewnego razu gdzieś na końcu świata” tom 1: „Miłość na pustkowiu” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 08-03-2024 22:22 ()


Pewnego razu gdzieś na końcu świata młoda dziewczyna uciekająca przed swoją przeszłością spotkała równie młodego chłopaka. I spotkanie to na zawsze odmieniło ich życie. I tak właśnie zaczęła się nowa opowieść Jasona Aarona zilustrowana przez Alexandre Tefenkgiego oraz Nicka Dragottę w sekwencjach z przyszłości. 

Pewnego razu... to osadzona w postapokaliptycznej rzeczywistości podkoloryzowanej lekko elementami fantastyki naukowej historia dwójki bohaterów – Maceo oraz Mezzy. Ten pierwszy jest osobą naiwną, do tej pory żyjącą w izolacji od otaczającej go ponurej rzeczywistości. Cechuje go pewien zachwyt światem i niedający się pokonać optymizm. Mezzy z kolei jest weteranką pustkowi, zahartowaną, cyniczną i pozbawioną złudzeń. Wydaje się, że nie łączy ich nic, a wszystko różni, Mimo tego zmuszeni okolicznościami ruszają we wspólną podróż, w czasie której wywrą na sobie niezaprzeczalny wpływ i odcisną trwałe piętno. 

Tom pierwszy tej serii stanowi swoiste wprowadzenie do większej historii, w którym poznajemy głębiej bohaterów, ich charaktery i motywacje. I to właśnie protagoniści i antagoniści są w tej historii najważniejsi i to na nich skupia się autor. Mimo że scenarzysta garściami czerpie ze znanych z nurtu postapokaliptycznego motywów zarówno na polu budowania świata, jak i charakteryzacji postaci to jednak snutej przez niego opowieści nie można odmówić pewnego uroku i oryginalności, ponieważ te znane i wielokrotnie „zgrane” motywy potrafi przedstawić w sposób pobudzający pewną ciekawość, a także przekształcić w coś nowego i innego. Akcja nie należy być może do najbardziej dynamicznych i dramatycznych, ale dzięki bardzo wyraziście zarysowanym bohaterom oraz bardzo dobrym i niepozbawionym pewnego wisielczego humoru dialogom pozycje tę czyta się z niekłamaną przyjemnością, przymykając oko na wspomniane wcześniej niedoróbki. Tym bardziej że autor ciska pod nogi czytelnikom kilka wyjątkowo intrygujących fabularnych haków, które pozwalają się jedynie domyślać tego, co bohaterów czeka i jak rozwinie się historia.

Oprawa graficzna stoi na dobrym, choć nie przesadnie wysokim poziomie. Operując oszczędną kreską, rysownikom udało się stworzyć oprawę, która pomimo swojej prostoty bez problemu jest w stanie wizualnie zakomunikować czytelnikom charakter świata i relacji między bohaterami. Szkice są schludne i bardzo dobrze oddają charakter świata, w jakim toczy się akcja oraz ekspresję bohaterów tego komiksu. Zaskakuje również wyjątkowo bogata jak na opowieść o życiu na postapokaliptycznych pustkowiach kolorystyka. Mimo że wybrano raczej pastelową i nieco „spraną” kolorystykę, to sama gama barw wprowadza do recenzowanej pozycji dużo wizualnej różnorodności.

Pewnego razu gdzieś na końcu świata to pozycja, która zdecydowanie zasługuję na uwagę fanów komiksu. Niby znajomy, a jednak nieco inny charakter tej postapokaliptycznej opowieści budzi zaciekawienie i zaprasza czytelnika do intrygującej podróży zarówno przez bezkresne pustkowia, jak i w głąb bohaterów. Ze względu właśnie na inność tej opowieści i wyrazistych bohaterów zdecydowanie zachęcam do lektury.

 

Tytuł: Pewnego razu gdzieś na końcu świata tom 1: Miłość na pustkowiu

  • Scenariusz: Jason Aaron
  • Rysunki: Alexandre Tefenkgi, Nick Dragotta
  • Kolor: Lee Loughridge, Rico Renzi
  • Wydawnictwo: Nagle Comics
  • Data publikacji: 21.02.2024 r.
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: miękka
  • Format: 170x260
  • Stron: 170
  • ISBN: 9788367725224
  • Cena: 79,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Nagle Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus