„Napoleon” - recenzja
Dodane: 24-11-2023 19:22 ()
Napoleon Bonaparte w końcu doczekał się wysokobudżetowej produkcji filmowej. Jak na ironię, reżyserem jest Brytyjczyk. Jego dorobek jest bogaty w dzieła niezapomniane, jak i produkcje co najwyżej średnie. Ridley Scott strzelił sobie poniekąd w stopę, oznajmiając, że zmontował czterogodzinną wersję „Napoleona” (premiera za jakiś czas na Apple TV+). Oglądając wersję skróconą w kinie - do „zaledwie” dwóch godzin i czterdziestu minut - odczuwa się niestety braki. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że widowisko Scotta jest zupełną porażką.
Obawy co do założeń formalnych „Napoleona” w większości się sprawdziły. Nie da się upchać przebogatego życia człowieka, który trzymał całą Europę w garści, w filmie o standardowej długości. Jest więc spieszna atmosfera, po łebkach odhaczanie i – co gorsza – bez artystycznych założeń. Ten film leci niemalże z kolejnymi etapami życia Napoleona Bonaparte, bez większej ambicji i inspiracji. A gdy tak galopujemy, to odczuwamy mocniej niespójności, dziury oraz brak konsekwencji w utrzymywaniu tonu, jak i rytmu. Jednak jest tutaj kilka powodów do zachwytu, głównie w obszarach aktorskich i militarnych.
W najnowszej produkcji Ridleya Scotta jest zalążek idei, aby „małego kaprala” pokazać w stylu „Sukcesji” z HBO. Skojarzenia z serialem Jessego Armstronga nie są wcale aż tak przypadkowe, biorąc pod uwagę, ile w filmie poświęca się czasu na intrygi dworskie oraz pokazanie niepewności Napoleona w sprawach sercowych. Vanessa Kirby kradnie tutaj Phoenixowi inicjatywę jako bogini łez próbująca swoich sił w roli modliszki.
Z kolei odtwórca głównej roli miota się między portretowaniem głupoty w sprawach międzyludzkich a tyranią w teatrze politycznym. W tym sensie omawiany film jest niewiarygodny. W ogóle jest w nim zawarte pewne wyobrażenie na temat Napoleona aniżeli prawda o nim, z akcentem nastawionym na mizoandrię. Najgorszym jego błędem jest nieumiejętność pokazania motywacji stojących za działaniami, zobrazowania logiki strategicznego myślenia. Tak naprawdę nie poczułem, abym po tym filmie poznał lepiej Napoleona. Tym bardziej nie wiem, jak to było nim być, mieć te wszystkie talenty i przywary.
Niewątpliwie sercem filmu są sceny batalistyczne. Wszystko inne sprawia wrażenie uciążliwego dodatku, który Ridley Scott musiał zawrzeć, żeby móc oddać rozmach wojennego teatru. Sceny z artylerią oraz sekwencje z jazdą konną i piechotą zapierają dech w piersiach. Film doskonale oddaje naturę potyczek wojennych w XIX wieku. Szkoda, że z zamiłowania Napoleona do bitew nie zrobiono głównego motywu obrazu. Smutno, że nie pogłębiono myśli, że tylko wtedy mógł być sobą, gdy unurza się we krwi swoich wrogów. Wtedy rzeczona produkcja miałaby w sobie więcej sensu.
„Napoleon” jest solidnie zrobionym filmem pod względem technicznym. Ridley Scott wyspecjalizował się w wizualnym oddaniu przykrej prawdy o wojnie w różnych okresach ludzkiej działalności. Samo spoglądanie na ten obraz jest ucztą dla oczu. Szkoda tylko, że wizja reżysera została rozrzedzona przez uciążliwe mieszanie humoreski z bardziej poważnymi momentami. Ujęcie humoru w produkcji jest męczące, gdyż skupia się na rozkładzie toksycznego związku Napoleona z Józefiną. Co gorsza, z romantycznej toksyczności nie za wiele wynika, a do poziomu wcześniej wspomnianej „Sukcesji” brakuje mocniejszego osadzenia w kontekście. Mimo to trudno nie wyjść z podziwu, że za tak skomplikowany film odpowiada osiemdziesięciopięcioletni reżyser. Mam tylko nadzieję, że następnym razem Ridley Scott sprawniej pożeni totalną destrukcję z wątkami melodramatycznymi. Z tego, co mi wiadomo, będzie próbował dalej kręcić filmy, co jest w rzeczy samej niesamowite.
Ocena: 6,5/10
Tytuł: Napoleon
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: David Scarpa
Obsada:
- Joaquin Phoenix
- Vanessa Kirby
- Tahar Rahim
- Rupert Everett
- Mark Bonnar
- Paul Rhys
- Ben Miles
- Riana Duce
Muzyka: Martin Phipps
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Montaż: Sam Restivo, Claire Simpson
Scenografia: Celia Bobak, Elli Griff, Storm Woodroffe
Kostiumy: David Crossman, Janty Yates
Czas trwania: 158 minut
comments powered by Disqus