„Pięć koszmarnych nocy” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 31-10-2023 23:41 ()


Pięć koszmarnych nocy – ekranizacja popularnej gry komputerowej Five Nights at Freddy’s – zadziwiło nie tyle graczy, ile wytwórnię i widzów, którzy nie spodziewali się aż tak dobrego przyjęcia tego obrazu. Pełne sale kinowe i bardzo dobry weekend otwarcia mogłyby wskazywać, że dostaliśmy solidną ekranizację gry. Produkcja na starcie w amerykańskim box office poradziła sobie tylko odrobinę gorzej niż Oppenheimer, zarabiając podczas trzech dni 80 milionów dolarów (film Nolana w analogicznym czasie zebrał 82,5 mln). Czy jest się zatem z czego cieszyć? Nie bardzo.

Fabuła gry skupia się na ochroniarzu, który kolejne noce spędza w pizzerii Freddy'ego Fazbeara, oglądając lokal na monitorach ze swojego biura. W nocy bowiem ożywają animatroniki, które pałętają się po lokalu, a ochroniarz musi za wszelką cenę ich unikać, aby przeżyć. Scenariusz ekranizacji jest dość zbliżony. Głównym bohaterem jest Mike, który znajduje się na życiowym zakręcie. Opiekuje się młodszą siostrą, nad którą opiekę chce przejąć wredna ciotka, a jednocześnie musi znaleźć nową pracę, bo z ostatnich wylatywał dość często za niesubordynację. I oczywiście znajduję robotę, która nie należy do ambitnych, ale spełnia podstawową funkcję, zapewnia mu przetrwanie. Zostaje stróżem nocnym w dawnym salonie gier Freddy'ego Fazbeara. Praca z rodzaju tych najprostszych. Trzeba pilnować, aby nikt nie dostał się do opuszczonego i nieco już zapomnianego miejsca. Możliwe, że zapomnianego przez lokalną społeczność, ale na pewno nie przez istoty znajdujące się na zapleczu lokalu, które co noc ożywają.

Z filmem Emmy Tammi jest jeden, acz kluczowy problem. Nie jest on horrorem, a tylko pozuje na obraz grozy, który nie wystraszyłby przeciętnego zjadacza kina z dreszczykiem. Aby rozbudować powierzchowność głównej postaci i nadać jej traumatycznych przeżyć, twórcy połączyli pracę stróża nocnego z chłopakiem dręczonym przez uraz z dzieciństwa, kiedy był świadkiem uprowadzenie swojego brata. Ten wątek wydaje się aż nazbyt wyeksponowany i stanowi klucz otwierający wszelkie fabularne twisty. Z jednej strony fajnie, że postarano się dodać coś więcej, aby ubogacić fabułę, z drugiej uczyniono to w tak prosty i bezrefleksyjny sposób, że przez większą część obrazu z ekranu wieje nudą. Przy czym nie pomagają tu nawet przez moment postaci poboczne, gdyż na ogół są tylko marionetkami popychającymi fabułę do przodu, tudzież służą za mięso armatnie. Przebrnąć przez pierwszą godzinę filmu jest naprawdę trudno. Później atmosfera nieco się zmienia, powstaje prawdziwe zagrożenie, ale nastrój grozy budowany jest jedynie przez niezbyt oryginalne zastosowanie jump scare’ów. Jednak to trochę za mało.

Pochwalić za to można wystrój lokalu i oddanie atmosfery salonu gier lat osiemdziesiątych. Animatroniki również prezentują się okazale i przyczyniają się do namiastki atmosfery grozy. Przyjemnie się patrzy na scenografię, rekwizyty i to główny plus tej opowieści. Trójka bohaterów miota się trochę między animatronikami, czasem odnosi się wrażenie, że nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Twórcy w ogóle nie znaleźli pomysłu jak w tę opowieść wkomponować graną przez Elizabeth Lail policjantkę. Do finału wydaje się najbardziej irytującą osobą w obsadzie. Na plus należy odnotować epizodyczny, acz istotny udział znanego głównie z Krzyku i Scooby-Doo Matthew Lillarda. Aktor jak zawsze nie zawodzi i przyjemnie ogląda się go w niejednoznacznej roli. Z kolei Josh Hutcherson wielkim gwiazdorem nigdy nie był i niniejszej roli do przełomowych również nie zaliczy.

Zbierając do kupy plusy i minusy produkcji, werdykt może być tylko jeden. Pięć koszmarnych nocy to horror tylko z nazwy, który nie wystraszy widza. Za bardzo obok grozy położono nacisk na dramat psychologiczny z wątkiem rodzinnym. Łapanie kilku srok za ogon nie pomogło produkcji. Szkoda, bo potencjał armii animatroników terroryzujących gości upiornego przybytku u Freddy'ego Fazbeara był znaczący. A skończyło się tradycyjnie na nieco mdłym, przewidywalnym i niekoniecznie ciekawym obrazie, który żeruje na nostalgii graczy. Nie widać tu chęci stworzenia czegoś zapadającego w pamięć.

Ocena: 5-/10

Tytuł: Pięć koszmarnych nocy

Reżyseria: Emma Tammi

Scenariusz: Scott Cawthon, Seth Cuddeback, Emma Tammi

Obsada:

  • Josh Hutcherson
  • Piper Rubio
  • Elizabeth Lail
  • Matthew Lillard
  • Mary Stuart Masterson
  • Kat Conner Sterling
  • David Lind
  • Christian Stokes
  • Joseph Poliquin

Muzyka: The Newton Brothers

Zdjęcia: Lyn Moncrief

Montaż: William Paley

Scenografia: Claire Sanchez

Kostiumy: Natalie O'Brien

Czas trwania: 110 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus