„Egzorcysta: Wyznawca” - recenzja
Dodane: 20-10-2023 22:00 ()
Dawid Gordon Green z powodzeniem rewitalizował markę Halloween, dostarczając jeden z najbardziej dochodowych filmów serii. Trylogia o Michaelu Myersie okazała się strzałem w dziesiątkę i pokazała, że powroty do dawnych, wciąż żywo pamiętanych marek się opłacają. Kolejne podejście miało być nie mniej spektakularne, gdyż postanowiono pokusić się o skok na głęboką wodę. Miliony wydane na franczyzę związaną z Egzorcystą miały okazać się nową żyłą złota. Tak się jednak nie stało, a powodów tej porażki można wymienić co najmniej kilka. Dokładnie pięćdziesiąt lat po kultowym obrazie nieodżałowanego Williama Friedkina do kina trafił Egzorcysta: Wyznawca. I jak przyszło na skrojony na współczesną modłę horror, zawiódł niemiłosiernie.
Opętania wydają się dość nośnym tematem i wciąż cieszą się dużą popularnością. Niemniej nie można stać w miejscu, a patrząc na to, co zrobili w tym roku twórcy najlepszego filmu grozy – Mów do mnie – warto inwestować w nowatorskie wizje, nieszablonowe spojrzenia, ale bez naruszania sztywnych reguł, burzenia kanonu czy chęci pokazania, jak można zrobić poprawny politycznie horror. Bo w Wyznawcy wszystko zostało podporządkowane pod błędną tezę. Od zawsze nieodłącznym elementem obrazów o opętaniu był ksiądz. W obrazie Friedkina nie do przecenienia jest wręcz wirtuozerska rola Maxa von Sydowa. Trudno sobie wyobrazić, aby taka produkcja potraktowała po macoszemu, a wręcz wyrugowała i skompromitowała przedstawiciela kościoła. A tak właśnie zrobili twórcy nowego Egzorcysty. Wypięli się całkowicie na to, co najbardziej rozpoznawalne w horrorach o opętaniu, w zamian oferując mało ckliwy dramat w połączeniu z niewiarygodnymi wyznawcami różnych wiar, którzy muszą zmierzyć się z demonem, który opętał dwie dziewczynki.
Nie ma w tej konstrukcji nawet grama oryginalność, nie wspominając już o założeniu, że wszystko dzieje się deus ex machina – wraz z kluczowym momentem, w którym dziewczynki biorą udział w seansie mającym dla nich brzemienne skutki. Liche to, nieprzekonujące, a przede wszystkim nudne i nieangażujące widza. Wydaje się, że twórcy bardziej skupiają się na metodach wychowania dzieci, braku kontroli nad tym, co robią, i ogólnie o modelu bezstresowego wychowania, które prowadzi do braku posłuszeństwa, krnąbrności i w konsekwencji opętania. Tyle że zawsze to wiara lub jej brak odgrywała istotną rolę w czynniku demonicznym, a nie metody wychowawcze w prowincjonalnym miasteczku.
Nie pomaga również na siłę łączenie nowej odsłony z kultowym obrazem sprzed pół wieku, a występ zasłużonej i wiekowej już Ellen Burstyn należy nazwać nieporozumieniem. Aktorka w wieku zaawansowanej babci nie stawiłaby czoła nastolatkowi starającemu się wyrwać jej torebkę na ulicy, a co dopiero jest konfrontowana z potężnym demonem. Inaczej niż wierutną bzdurą nie da się tego nazwać. Aktorstwo w Wyznawcy również pozostawia wiele do życzenia. Zarówno aktorki wcielające się w opętane dziewczyny, jak i cała wataha towarzyszących im osób (zapomnijmy o kameralności produkcji, która mogłaby spotęgować uczucie grozy) to postaci połączone z przypadku, mało przekonujące, a już na pewno nieumiejące oddać powagi sytuacji. Dlatego też finałowa scena jest pozbawiona jakichkolwiek emocji, o atmosferze grozy nie wspominając.
Twórcy tego potworka powinni jeszcze raz obejrzeć dzieło Friedkina i dokładnie zobaczyć, na czym polega epatowanie grozą, budowanie napięcia światłocieniem czy stworzenie kreacji opętanej osoby, która będzie istotnie przerażająca i wzbudzi najbardziej odrażające odruchy. Tego wszystkiego w filmie Davida Gordona Greena nie uświadczymy. Egzorcysta: Wyznawca to bezwstydny skok na kasę i najgorsza odsłona tej franczyzy. Omijać szerokim łukiem.
Ocena: 3/10
Tytuł: Egzorcysta: Wyznawca
Reżyseria: David Gordon Green
Scenariusz: David Gordon Green, Peter Sattler
Obsada:
- Leslie Odom Jr.
- Tracey Graves
- Lidya Jewett
- Danny McCarthy
- Ann Dowd
- Norbert Leo Butz
- Ellen Burstyn
- E.J. Bonilla
- Olivia O'Neill
- Norah Murphy
- Jennifer Nettles
Muzyka: Amman Abbasi, David Wingo
Zdjęcia: Michael Simmonds
Montaż: Timothy Alverson
Scenografia: Stuart Frossell, Gary Naylor
Kostiumy: Barbara Vazquez, Lizz Wolf
Czas trwania: 111 minut
comments powered by Disqus