„Niebezpieczny kochanek” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 18-10-2023 20:29 ()


Susanna Fogel wraz z Michelle Ashford koncertowo spartoliły adaptację pewnego osobliwego opowiadania. To dotkliwy upadek z wysokiego konia.

Już na „dzień dobry” polski dystrybutor postanowił wyjść z inicjatywą nieomylności. Zaproponował tytuł sprzeczny z oryginałem i nieadekwatny do treści filmu. Już sam ten zabieg zwiastuje kłopoty jak wirujący seks albo inne szklane pułapki. W każdym razie film bazuje na krótkim opowiadaniu „Kociarz” Kristen Roupenian, które sześć lat temu zrobiło w USA niemałą furorę. Pierwotnie opublikowane na stronie internetowej „New Yorkera” w 2017 roku odbiło się szerokim echem pośród Millenialsów i pokolenia Z, zwanego również internetowym. Rzadko wtedy i dziś nowe, fikcyjne czytadło bazujące na fikcji przyciąga 2 miliony czytelników do ekranów komputera i smartphonów.

Historia Roupenian – pisanej w punkcie kulminacyjnym akcji #metoo – wirowała wokół nieudanego stosunku seksualnego pomiędzy młodą studentką a dojrzałym, trzydziestoletnim mężczyzną. Nie chodziło jednak o sam seks, ale o odczucia. A zwłaszcza odgrywanie roli, do których przyzwyczaja nas społeczeństwo poprzez edukacje, kulturę i szereg norm w formie nakazów i zakazów. Nieformalnych, subtelnych działań, dzięki którym rytuał można uznać za powodzenie lub totalną porażkę. W tym sensie Roupenian wywołała nieintencjonalnie międzynarodową dyskusję o tym, czy główna bohaterka jej opowieści w ogóle mogła czuć się tak, jak to było napisane. I czy aby toksyczne zasady gry nie czynią jej uczestników równie szkodliwymi. Nie tylko względem siebie, ale wobec siebie samych.

Pierwotny „Kociarz” jest rozpisany w intrygujący sposób. Głównie dlatego, że stara się między wierszami odkryć mechanizmy funkcjonowania mężczyzn i kobiet jako konstruktów społecznych, nadzorowanych biowładzą i innymi niewidzialnymi rękami, nad nie zastanawiamy się w owczym pędzie. W filmie promowanym jako dreszczowiec psychologiczny najgorsze co można napisać to, że thriller nie powoduje dreszczyku emocji ani nie jest pogłębiony w portretach charakterologicznych. Reżyserka i scenarzystka próbują się wybronić śmiechem, dopięciem aspektu komediowego, ale ten jest nieprzystający. Wręcz wychodzi z tego pokracznie klops, powodujący u widza zakłopotanie.

Jak na ironię, „Niebezpieczny kochanek” wychodzi w Polsce akurat, gdy wciąż żywa jest afera z rodzimymi youtuberami. Gwoli przypomnienia: wielcy szeryfowie dobrych manier i porządku, celebryci podróżnicy, okazali się wstrętnymi hipokrytami. Wytykając innym agresję i obłudę, sami praktykowali przemoc wobec kobiet, wykorzystywanie osób uzależnionych od narkotyków dla lubieżnych korzyści. Nierzadko dawali sobie po cichu w żyłę w ramach praktykowania (tak im się wydawało) stylu życia sławy Internetów. I w sumie fascynującym jest, jak te młode, naiwne dziewczyny dały się omamić temu kultowi sukcesu. Że też nie zauważyły ostrzeżeń tu i ówdzie, przewijających się nawet w materiałach rzeczonych patosław. No bo jak to jest, że minęło tyle setek lat a pewne rzeczy – zwłaszcza w relacjach na linii kobieta/mężczyzna – pozostają wciąż takie same. Recenzowany film próbuje na swój sposób odpowiedzieć na to pytanie. Jednakże fabularna szamotanina jest testem dla anielskiej cierpliwości.

Trudno uwierzyć mi w główną bohaterkę konstatującą, że klasyczne „Gwiezdne wojny” są nudne, gdy tyle współczesnych produkcji okazuje się gniotami do zapomnienia po kilku miesiącach. Trudno jest mi się przejąć jej analitycznym paraliżem, gdy nadprodukcja myśli prowadzi właściwie donikąd. A tak w ogóle rozkosznym jest, gdy kino próbuje uatrakcyjniać na siłę statyczność rozmów internetowych w komunikatorach, gdzie wyłazi chamsko na wierzch forma, poza, intencja, pragnienie. W tym nabzdyczeniu może odnajdą się osoby, które nie znają świata sprzed inwencji życia wirtualnego. Gdyby tak było, to biada nam i społeczeństwu, jego przyszłości. Bo to znak, że jesteśmy zgubieni.

Zbyt wiele jest tutaj zmarnowanych szans. Isabella Rossellini gra koszmarnie. Nicholas Braun, kuzyn Greg z „Sukcesji”, stworzyłby z pewnością wybitną kreację słabego faceta, gdyby scenariusz nie był tak mocno skupiony na jednej, słusznej, damskiej perspektywie. Talent w szponach miernoty, ot co. A owo poczucie pychy, gdy pomysłodawczynie filmu postanawiają pociągnąć fabułę pierwowzoru dalej, bo wiedzą lepiej, jest de facto zwiastunem totalnej aberracji. Trudno się dziwić, że najlepsze w „Niebezpiecznym kochanku” był jego koniec. Można było w końcu wyjść.

Korekta: Maria Szymczak

Ocena: 3/10

Tytuł: Niebezpieczny kochanek

Reżyseria: Susanna Fogel

Scenariusz: Michelle Ashford

Obsada:

  • Emilia Jones
  • Nicholas Braun
  • Geraldine Viswanathan
  • Isabella Rossellini
  • Hope Davis
  • Christopher Shyer
  • Liza Koshy
  • Josh Andrés Rivera
  • Melissa Lehman
  • Isaac Powell

Muzyka: Heather McIntosh

Zdjęcia: Manuel Billeter

Montaż: Jacob Craycroft

Scenografia: Caroline B. Scott, Ben Campbell

Kostiumy: Ava Yuriko Hama

Czas trwania: 206 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus