„Zielona granica” - recenzja
Dodane: 27-09-2023 20:33 ()
Oto film, który wywołał ostatnimi czasy sporo szumu w polskich kinach. Nie było takiego przynajmniej od czasu „Kleru” Wojciecha Smarzowskiego. Choć rozgłos wynikł niekoniecznie z powodów ważnych dla autorki produkcji, Agnieszki Holland. Intencje były chwalebne, a rozpętało się piekło. Na wielu poziomach, co stwierdzam z przykrością, zasadne.
„Zielona granica” odnosi się do procederów, które mają miejsce tu i teraz na granicy polsko-białoruskiej. Film przedstawia dramat uchodźców i imigrantów z Bliskiego Wschodu przybywających do Europy za lepszym życiem. Pragną oni uciec od wojen, susz i głodu. Dla Holland sytuacja humanitarna na granicy staje się punktem odniesienia do prowadzenia narracji nie tylko o Polsce. Przedstawia ona postawy rodaków względem ludzkich tragedii, ale też stanowiska Unii Europejskiej na problemy, które z powodu przemian klimatycznych oraz agresji rosyjskiej będą się tylko nasilać.
Zaliczam najnowszy film Agnieszki Holland do kategorii filmów politycznych, z zaznaczeniem na elementy neokolonialne. Reżyserka pragnie wejść w buty Gillo Pontecorvo, twórcy bodajże najgłośniejszego filmu politycznego w historii, „Bitwy o Algier”. O ile jednak Pontecorvo w swojej produkcji stara się ukazać panoramę moralną i faktograficzną omawianych przemian, pokazując dobre, jak i złe uczynki wszystkich stron konfliktu, o tyle Holland w swojej narracji jest wybiórcza. Przedstawia tylko to, co jest zgodne z jej światopoglądem prezentowanym w wywiadach oraz wystąpieniach publicznych. Tworzy to dysonans poznawczy, a co za tym idzie rzeczywistość równoległą.
Rezultatem jest szantaż emocjonalny, stanowiący regres dla niegdyś wielkiej reżyserki (mowa przecież o autorce takich klasyków jak „Europa, Europa”, „Całkowite zaćmienie” czy „Kobieta samotna”). „Zielona granica” jest filmem głęboko niesprawiedliwym, prowadzonym pod tezę, publicystycznym. Sytuacja uchodźców ukazana w kontekście znamiennym dla obozów koncentracyjnych, wedle refleksji włoskiego filozofa Giorgio Agambena. Wskazuje na to scena podawania numeru telefonu uchodźcy z nadgarstka, na którym jest zapisany.
Obraz funkcjonariuszy straży granicznej jest wyjątkowo powierzchowny. Nie znamy ich motywacji, tło ich nastawienia jest niejasne. Szkodzi to w uczciwość przekazu oraz oddanie wiarygodności tego, co obecnie się tam dzieje, jak i stanu sprzed półtora roku. Ogólnie przekaz filmu dotyczący służb mundurowych jest następujący: niewiele się zmieniło od czasu drugiej wojny światowej. Polska ofiara z czasów drugiej wojny światowej przerodziła się w kata. A przykłady miłosierdzia są pojedyncze. Jest to problematyczne na kilku poziomach jednocześnie. Po pierwsze, jest to mocno dyskusyjny ogląd na mundurowych w sytuacji quasi-wojennej. Po drugie, prowadzenie scen z funkcjonariuszami straży granicznej, jak i wytyczne dla aktorów przypominały standardy rodem z tytułów Patryka Vegi. Przerysowanie, karykaturalność sekwencji jest wobec powagi tematu zdecydowanie nie na miejscu. Zwłaszcza że ludzie odbywający służbę często są stawiany przed faktem dokonanym – dramatem, względem którego trudno postąpić jednoznacznie słusznie. To nie są sytuacje zero-jedynkowe.
Okoliczności premiery „Zielonej granicy”, jak i jej promocja, nie są przypadkowe. Związane są z maratonem wyborczym, który Polska rozpoczęła już kilka miesięcy temu. Brak sympatii reżyserki względem władzy obecnie rządzącej jest faktem powszechnie znanym. Jak na ironię losu jednak Holland robi wszystko, aby PiS wygrał wbrew jej intencjom. Ktoś mądry kiedyś zauważył, że jeżeli pewne mechanizmy i prawidła obowiązują ogólnie na świecie, to w Polsce jest zazwyczaj na odwrót (nie jest to tylko kwestia lingwistyczna, ale ogólnie ideologiczna, związana z opozycją komunizm/narodowcy). Wielce prawdopodobne, że opozycja - której reprezentantką jest Pani Holland, choć z zacięciem symetrystycznym - boleśnie się o tym przekona w trakcie wyborów. Niektórzy politycy opozycji już to rozumieją, odcinając się od filmu. Robią to jednak za późno, działając po omacku.
Względem „Zielonej granicy” mam ogrom pretensji. Pod względem realizacyjnym, produkcyjnym, nie ma do czego się przyczepić. Jednakże selektywność faktów, groteskowe prowadzenie aktorów, brak polifoniczności w narracji oddającej sprawiedliwie wszystkie postawy mające miejsce na granicy z Białorusią pozostawia wiele do życzenia. Z tego filmu nie dowiemy się za wiele o przestępstwie handlu ludźmi, który ma miejsce w związku z kryzysem humanitarnym oraz wojną. Nie zostaje też zasygnalizowane niebezpieczeństwo przemieszczania się w tamtym miejscu terrorystów z prawdziwego zdarzenia, mających różne złe intencje w Polsce. Dodatkowo polskie społeczeństwo jest o wiele bardziej zróżnicowane. Jego obraz przedstawiony w filmie mija się z prawdą i jest zwyczajnie krzywdzący.
Najnowszy film Agnieszki Holland przyniesie więcej szkód niż pożytku. Jest czyniony pod wpływem emocji, wręcz na złość rządzącej prawicy. Zaślepiony na określone barwy szarości. Dyskusja wokół „Zielonej granicy”, jak i ferment, który wytworzył się wokół niej, mówi wiele o filmie nie tylko jako dziele sztuki, ale jako tworze politycznym w dobie funkcjonowania internetu. Dodatkowo produkcja pokazuje Polaków jako obłudnych, biernych hipokrytów w szarej masie. Z nielicznymi, postępowymi wyjątkami. Wystawione zostaje świadectwo filmowi jako swego rodzaju katalizatorowi, stanowiącego stosunek określonej bańki polskich elit wobec ostatnich – nieprzychylnych dla nich - wydarzeń w Polsce i jej relacji względem klasy średniej i niższej, tzw. normalsów. Owo postępowanie nie jest niczym nowym i nie zmienia się od dłuższego czasu. Mówię tutaj o perspektywie kilku lat, jeżeli nie dekad. Stąd warto przypomnieć, że nie można oczekiwać innego rezultatu, jeżeli wciąż robi się to samo.
Korekta: Maria Szymczak
Ocena: 4/10
Tytuł: Zielona granica
Reżyseria: Agnieszka Holland
Scenariusz: Maciej Pisuk, Gabriela Łazarkiewicz
Obsada:
- Maja Ostaszewska
- Jalal Altawil
- Behi Djanati Atai
- Maciej Stuhr
- Tomasz Włosok
- Agata Wątróbska
- Piotr Stramowski
- Jaśmina Polak
Muzyka: Frédéric Vercheval
Zdjęcia: Tomasz Naumiuk
Montaż: Pavel Hrdlička
Scenografia: Katarzyna Jędrzejczyk
Kostiumy: Katarzyna Lewińska
Czas trwania: 147 minut
comments powered by Disqus