„Cicha dziewczyna” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 10-09-2023 21:13 ()


Są takie filmy, które nie są nacechowane rozmachem lub bombastyczną atmosferą. Wręcz przeciwnie – ich subtelność, zachwyt nad pięknem przyrody i ludzkimi odruchami ma moc przywracania wiary w chwile przepędzające powszednie zło, trudne momenty. „Cicha dziewczyna” jest właśnie taką niepozorną, ale głęboko terapeutyczną produkcją. Trudno o niej zapomnieć po wyjściu z kina.

Colm Bairéad jako debiutująca reżyserka stworzyła ważny film dla kinematografii irlandzkiej. Historia oparta na ważnej dla Irlandczyków prozie zyskała uznanie wśród członków Akademii Filmowej, która przyznała „Cichej dziewczynie” nominację do Oscara za produkcję międzynarodową. Wśród najważniejszych produkcji europejskich omawiany film został doceniony za zdjęcia. Absolutnie zasłużenie, gdy przekonujemy się o tym w sali kinowej.

Przenosimy się do początku lat 80. ubiegłego wieku. Czasu powszechnej biedy w Irlandii, jak i kultywowania wielodzietnych rodzin. Skupiamy się na losach tytułowej, niepozornej dziewczynki, której nieśmiałość nie pozwala normalnie funkcjonować. Dziecko jest zagubione w codziennym fermencie obowiązków szkolnych, braku zrozumienia ze strony sióstr, nadejścia kolejnego dziecka i rozgoryczenia ojca, mającego trudności z alkoholem. Aby odciążyć z codziennych obowiązków, rodzice postanawiają wysłać dziewczynkę do dalszej rodziny. Pewnego starszego małżeństwa, prowadzącego w błogim spokoju gospodarstwo rolne.

Nie za wiele dzieje się w „Cichej dziewczynie”. Fabuła nie jest rozbudowana ani urozmaicona, nawet gdy stykamy się z tajemnicą dalszych krewnych protagonistki. Pomimo braku takich upiększeń w scenariuszu film prowadzony jest na zupełnie innych zasadach względem utartych przekonań. Czasami nie mniej ważniejsze od tego, o czym jest film, są uczucia, z jakimi nas pozostawia. Jakie wibracje w nas wywołuje poprzez obraz, dźwięk, interakcje z postaciami. O czym chce nam przypomnieć, o czym być może zapomnieliśmy z powodu pędu w wielkich miastach.

Dla mnie film niezwykle utalentowanej Bairéad jest przypomnieniem o przykazaniach miłości, która nie potrzebuje poklasku ani szumu, by realizować swój potencjał. Być może w czasach minionych nie było takich udogodnień, jak teraz, ale czy były one naprawdę takie złe? Omawiany film to także przestroga, z jaką łatwością edukacja potrafi podchodzić do dzieci tak samo, co dla niektórych pociech może być krzywdzące, powodować u nich zamęt. Czasami dziecko – zwłaszcza okazujące autystyczne zachowania – potrzebuje więcej uwagi i troski, mając przy tym problem z okazaniem potrzeby obecności. W tym sensie otwieranie się bohaterki, odgrywanej przez naturszczyka Catherine Clinch, jest niezwykle pobudzające. Przypomina bowiem podlewanie pięknego kwiatu, który usychał z powodu braku troski.

Wrażliwcy, osoby spragnione uczuć, będą rzewnie ocierać łzy z policzków na seansie „Cichej dziewczyny”. Jest to kino kontemplujące miłość, przedstawiające najlepsze warunki do jej funkcjonowania. I choć film nie stroni od smutnych chwil i zwykłej podłości to Bairéad w poetycki sposób przypomina o istnieniu dobra, zwłaszcza gdy jesteśmy spychani w dół przez okoliczności oraz innych, czasami najbliższych. To także spojrzenie wstecz, abyśmy zadali sobie pytanie o to, co utraciliśmy ważnego, a co przejawiało się w minionych czasach. Znamienne w dobie starzejących się społeczeństw europejskich i postępującej indywidualizacji.

Ocena: 8/10

Tytuł: Cicha dziewczyna

Reżyseria: Colm Bairéad

Scenariusz: Colm Bairéad

Obsada: 

  • Catherine Clinch
  • Carrie Crowley
  • Andrew Bennett
  • Michael Patric
  • Kate Nic Chonaonaigh
  • Joan Sheehy
  • Tara Faughnan

Muzyka: Stephen Rennicks

Zdjęcia: Kate McCullough

Montaż: John Murphy

Scenografia: Dara Hand, Jackson Todd

Kostiumy: Louise Stanton

Czas trwania: 94 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus