Recenzja książki "Tyrania Nocy" Glena Cooka
Dodane: 09-09-2007 21:31 ()
Świat znów jest brudny, podły i okrutny, a jego losami znów kierują potężni magowie i cyniczni najemnicy. Niestety – tylko tyle łączy pierwszą część nowego cyklu Glena Cooka z jego najsłynniejszą „Czarną Kompanią”. Poza tym „Tyrania Nocy”, pierwszy tom serii „Delegatury Nocy”, należałoby raczej określić jako niewypał.
Podchodząc do fantasy Cooka należy mieć świadomość, z jaką literaturą ma się do czynienia. Pisarz ten nie jest wielkim literatem, natomiast jego dotychczasowe dokonania zdobyły sobie popularność dzięki bogatej, złożonej fabule, barwnym postaciom i specyficznemu, cynicznemu podejściu do świata. Ani „Czarna Kompania”, ani cykl o fantastycznym detektywie Garretcie czy „Imperium grozy” raczej nie przypadną do gustu miłośnikom wysublimowanego stylu i pięknego języka, natomiast łatwo zdobywają zwolenników jako bogate w akcje czytadła.
„Tyrania Nocy” posiada oczywiście również te zalety, choć tutaj na plan pierwszy wybijają się nie, jak w „Kompanii”, wątki starć potężnych magów - wiodącym tematem jest konflikt religijny. Powieść osadzona jest w świecie, w którym z łatwością odnaleźć można analogie do naszej historycznej rzeczywistości, szczególnie w stanowiących oś fabuły walkach między chaldaranami (chrześcijanami) a pramanami (muzułmanami). Do tego dochodzą krucjaty, niezliczone intrygi polityczne, szpiegostwo i działania tajemniczych bogów i istot nadprzyrodzonych. Bogactwo wątków i motywów jest imponujące i przez to staje się niemalże jedną z wad książki. Przez pierwszą połowę powieści niezwykle trudno zorientować się w natłoku wrzuconych jednocześnie nazw własnych, a i pod koniec szczegóły pieczołowicie wykreowanego świata umykają czytelnikowi – przynajmniej przy pierwszej lekturze. W odróżnieniu od innych pozycji, w których taki zabieg zastosowano z powodzeniem, tu zamiast wrażenia bogactwa świata czytelnik odczuwa raczej zamęt i brak przemyślanej konstrukcji utworu.
Nie jest to jednak najpoważniejszy problem z tą pozycją. O wiele bardziej uciążliwy jest styl powieści, krótkie, urwane zdania w zdawkowych akapitach, z mnóstwem niezręczności stylistycznych (które z pewnością przynajmniej w znacznej części należy zrzucić na karb tłumaczenia). Charakterystyczna dla autora lakoniczna maniera sprawdzała się dobrze w prowadzonej w pierwszej osobie narracji w „Czarnej Kompanii”, włożonej w usta prostego najemnika, ale tu, doprowadzona do skrajności, jest już irytująca. Równie skrótowy jest sposób prowadzenia narracji. Niekiedy całe długie epizody czy istotne momenty w fabule streszczone są umieszczonym w środku rozdziału jednym zdaniem czy akapitem, co jeszcze bardziej potęguje chaos i zagubienie czytelnika w lekturze i sprawia niekiedy wrażenie, jakby autorowi nie chciało się opisywać dokładnie wymyślonej już fabuły.
Te niedostatki równoważy w pewnym stopniu złożona akcja i typowe dla Cooka pokręcone – w pozytywny sposób – pomysły, których nie brakuje, mimo że świat tym razem wyraźnie opiera się na naszej rzeczywistości. (Wystarczy wspomnieć ideę, że obecna w świecie magia, oprócz wielu innych ról, chroni go również przed postępowaniem lodowców). Niestety, te zalety nie wystarczyły mi osobiście, mimo sentymentu do poprzednich utworów tego pisarza, żeby z przyjemnością zanurzyć się w lekturze „Tyranii Nocy”. Miejmy nadzieję, że w kolejnych tomach cyklu Cook wróci do dawnej formy.
Korekta: Motyl
Tytuł: „Tyrania Nocy”
Tytuł oryginału: „The Tyranny of the Night”
Autor: Glen Cook
Tłumaczenie: Jan Karłowicz
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis
Rok wydania: 2007
Wymiary: 132x202
Liczba stron: 648
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...