„W ten sposób znikam” - recenzja
Dodane: 14-08-2023 20:23 ()
Mirion Malle za sprawą powieści graficznej „W ten sposób znikam” stworzyła ważną i potrzebną dziś opowieść. Będzie ona pomocna dla młodych dorosłych wchodzących w obroty współczesności, jak i – a może przede wszystkim – dla wszelakiej maści ignorantów. Dyletantów traktujących ataki paniki i stany depresyjne jako swego rodzaju „letnie” choroby. Nic nieznaczące kaprysy. Zwłaszcza oni przekonają się podczas lektury, jak przebiegłe potrafią to być dolegliwości. Wręcz dojmujące, gdy doskwiera poczucie pozostawienia na pastwę losu.
Opowieść o Klarze z Montrealu jest przejmującym dramatem młodej dziewczyny, mającym miejsce jeszcze przed wydarzeniami z chińskiego Wuhan. Autorka komiksu to wszechstronnie uzdolniona artystycznie absolwentka teatrologii. Do tego skończyła socjologię ze specjalizacją w gender i queer. W wywiadach promujących „W ten sposób znikam” podkreśla mocno potrzebę, zasadność opowiadania o lesbijkach, co nazywa dosłownie aktem politycznym (wszakże sama jest lesbijką). Uważa, ze taki dyskurs w narracjach jest nadal znikomy, a temat drożyzny w odbywaniu psychoterapii i korzystaniu z psychiatrii w Kanadzie woła o pomstę do nieba albo przynajmniej wszczęcia rewolucji. Według Malle winą za taki stan rzeczy należy obarczyć dziki kapitalizm utrzymywany przez białych suprematystów z prestiżowych uczelni.
Mocno postępowe intencje oraz progresywne zacięcie nie dają się jednak we znaki podczas lektury poważnego skądinąd komiksu. W zasadzie jest to uniwersalna opowieść o kryzysie wieku średniego, zagubienia w obowiązkach dojrzałości. Co ciekawe, rozpoczynam historie od dosyć niespodziewanej wolty – główna bohaterka rezygnuje z usług psychoterapeutki, z którą niespecjalnie rezonuje. Korzystanie z usług terapeuty, nawet w Polsce, stało się w niektórych mocno nowoczesnych środowiskach wymogiem współczesnego stylu życia. Swego rodzaju superwizją prywatnego i zawodowego jestestwa. Jakbyśmy byli samochodami z uszkodzonym sprzęgłem, potrzebującymi mechanika.
Czasami zdarza się jednak, że osobowości psychologa i osoby poszukującej pomocy nie rezonują ze sobą. Tym bardziej zajmujące, że komiks sugeruje większą winę w tym zakresie protagonistce Klarze niż terapeutce. Nawet jeśli uzdrawiaczka swoją biernością skłania do pozostania przy tym co jest (cokolwiek to pustosłowie znaczy). Bohaterka omija bowiem szczegóły związane z napaścią seksualną, której doświadczyła. Pojawia się tym samym pierwsza, czerwona lampka. Trudno oczekiwać owoców po psychoterapii, jeżeli nie jesteśmy dobitnie szczerzy i otwarci względem partykularnych doświadczeń.
„W taki sposób znikam” można odbierać jako poradnik szeregu czerwonych flag ostrzegających nas przed chorobami umysłowymi i wszechogarniającej melancholii. Bohaterka komiksu ewidentnie nie dba o siebie, swój dobrostan. Udaje, że w sumie wszystko jest w porządku. Jest dobrze, pomimo nudnej, bezproduktywnej pracy, którą trzeba odbębnić. Jest dobrze, gdy egocentryczny i wredny szef wpierw myśli o swoim interesie, gdy dochodzi do sprawy urlopu. Tak w zasadzie nie ma nic złego w przekonaniu, że ciągle dając, kiedyś coś dostaniesz. Z takich nawyków i przekonań niepostrzeżenie toniemy w poczuciu osamotnienia i bylejakości. Jak mawiał swego czasu Jim Carrey, ciało daje znak, że przestajemy siebie lubić. A wtedy, będąc młodą, obiecującą, z dobrym wykształceniem, zostajemy postawieni przed okrutnym wyborem – albo obiad, albo wizyta u specjalisty. I nie ma to tamto.
Czytając komiks Malle, miałem skojarzenia z klasycznym już anime „Belladona smutku”. W porównaniu do animacji nie ma jednak tej pompy i rozmachu. Co nie oznacza, że nie jest źle. Malle w swojej twórczości mocno odwołuje się do japońskiej sztuki mangi, a zbliżeniami na bezpłciowe, odarte z emocji twarze pięknych, dwudziestoletnich, ciekawie bawi się poczuciem klaustrofobii i porzucenia. Po mistrzowsku wykorzystuje narrację wiadomościami tekstowymi ze smartfonów, wykorzystując przy tym surowość godną zinów komiksowych. Aczkolwiek należy podkreślić, że w powieści w ogóle nie zostaje poruszony temat złego wpływu technologii i mediów społecznościowych na samopoczucie, co jest dowiedzione stosownymi badaniami. Abstrahując od tego pominięcia, zabieg z telefonami, kompozycja plansz i styl artystyczny dodają opowieści chropowatości i nieprzyjemnych odczuć, jakby obtarło się dotkliwie skórę papierem ściernym. Taka to jest w dużej mierze historia.
Choć „W taki sposób znikam” nie jest przyjemną lekturą, wyprowadzającą czytelnika ze sfery komfortu, to na końcu tunelu przebija się skrawek światła. Nadzieja przychodzi tutaj w sposób nieoczekiwany, w otoczeniu szanowanych bliskich. Tych, którzy nas nie ocenią i bezinteresownie pomogą, wyrażając przy tym skruchę za nieobecność w ciężkich chwilach. Dopiero wtedy możemy przebaczyć nie tylko innym, bezwzględnej rzeczywistości, ale nade wszystko sobie. Tylko wtedy przyjęcie braku pozwala wzrosnąć do nowszej, lepszej wersji siebie. Takiej transcendencji życzę każdemu.
Tytuł: W ten sposób znikam
- Scenariusz: Mirion Malle
- Rysunki: Mirion Malle
- Wydawnictwo: Kultura Gniewu
- Data wydania: 16.08.2023 r.
- Tłumaczenie: Katarzyna Koła-Bielawska
- Druk: kolor
- Oprawa: miękka
- Format: 165x235 mm
- Stron: 208
- ISBN: 978-83-67360-40-1
- Cena: 59,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus