„Pajęczyna” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 07-08-2023 21:56 ()


Ostatnio przeżywamy wysyp filmów grozy różnej maści, co może oznaczać, ze twórcy liczą na spore zyski przy minimalnych kosztach produkcji. Niemniej nie należy się spodziewać, że wszystkie straszaki nawiedzające kina będą trzymały wysoki poziom. Tym bardziej że wytwórnie dość odważnie wrzucają swoje horrorowe nowości z dala od typowego okresu Halloween. Pajęczyna, która z tym amerykańskim świętem ma wiele wspólnego, również znalazła się na ekranach nieco za wcześnie. Kto bowiem w wakacje myśli o wycinaniu upiorów z dyni i chodzeniu po domach z odwiecznym dylematem: cukierek albo psikus? Film podobno trafił do skromnej dystrybucji w Ameryce. Podobno, bo w box office nie widać śladu jego aktywności podczas premierowego weekendu (21-23 lipca), tego samego, podczas którego bank rozbiła Barbie wraz z Oppenheimerem.

Pajęczyna to pełnometrażowy debiut reżyserski Samuela Bodina. Dotychczas miał on na koncie telewizyjne epizody i krótkometrażowe klipy. Niestety, jego chrzest bojowy na dużym ekranie nie wypadł okazale mimo kilku ujęć wprowadzających dreszczyk emocji i chęć mylenia tropów (jedna scena to zdecydowanie za mało). Możliwe, że poradziłby sobie znacznie lepiej, gdyby nie scenariusz pozostawiający wiele do życzenia i wręcz okropne zakończenie.

Bohaterem Pajęczyny jest nastoletni Peter. Nieco mrukliwe i smutne dziecko będące ofiarą szkolnych łobuzów, wychowywane przez stanowczych i raczej surowych rodziców. Na co dzień nie widać u niego pogody ducha, a rodziciele nie przejawiają opiekuńczej wrażliwości. Zbliża się Halloween, ale dla chłopca wydaje się to obojętne. Tymczasem z pokoju Petera nocą zaczynają dochodzić dziwne odgłosy, które kwitowane są przez matkę stwierdzeniem, że to tylko wyobraźnia dziecka, a dom może skrzypieć, bo jest stary. Sytuacja zmienia się, gdy zza ściany zaczyna dobiegać dziewczęcy głos. Jego niewinność daje chłopcu do zrozumienia, że znalazł się w matni, z której trudno się wyswobodzić, a rodzice nie wyglądają już na tak idealnych, co przejawia się również w koszmarach sennych. Gdzie tak naprawdę kryje się zło w tym prowincjonalnym miasteczku, które niegdyś dotknęła już tragedia podczas Halloween?

Debiut Bodina to film posklejany z różnych horrorowych patentów. W mało oryginalnej opowieści można doszukać się odniesień do wielu przedstawicieli kina grozy. Innymi słowy, nie ma tu nic, czego wcześniej widz nie widziałby w kinie. Na domiar złego główny wątek jest poprowadzony niechlujnie bez nawet odrobiny enigmatyczności. Po ujawnieniu wątku z głosami zza ściany i mrocznej historii z przeszłości bardzo łatwo można poskładać sobie historię do kupy i oczekiwać przewidywalnego finału. Oprócz przewodniego wątku nieporadnie poprowadzono motyw nękania Petera przez szkolnego łobuza, widać, że jest on doczepiony na siłę i nie koreluje swobodnie z głównym zagrożeniem filmu. Spełnia wręcz rolę ekranowego zapychacza, którego mogłoby w ogóle nie być. Kuriozalna końcówka z nieprzemyślanym wykorzystaniem nauczycielki na zastępstwie (montaż ewidentnie zaspał), a także ostatnie sekwencje filmu wskazują, że scenarzysta nie miał pojęcia, jak w udany sposób zwieńczyć film, nomen omen, grozy. Obok rozczarowującego finału kuleje również nastrój tak istotny w horrorach. Poza nielicznymi sekwencjami na próżno szukać tutaj scen, które mogłyby przerazić widza.

Pajęczyna to nieudany debiut Samuela Bodina. Obraz zlepiony z wyświechtanych pomysłów, wtórny, mało straszny, a przede wszystkim zbyt oczywisty. Wielbiciele kina z dreszczykiem wyjdą z kinowej sali rozczarowani.

Ocena: 4/10

Tytuł: Pajęczyna

Reżyseria: Samuel Bodin

Scenariusz: Chris Thomas Devlin

Obsada:

  • Lizzy Caplan
  • Antony Starr
  • Cleopatra Coleman
  • Woody Norman
  • Luke Busey
  • Aleksandra Dragova

Muzyka: Drum & Lace

Zdjęcia: Philip Lozano

Montaż: Kevin Greutert, Richard Riffaud

Scenografia: Arta Tozzi

Kostiumy: Anna Gelinova

Czas trwania: 88 minut

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus