„Morderca znad Green River” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 28-07-2023 21:57 ()


„Morderca znad Green River” to przykład ciekawie poprowadzonej, drobiazgowo przygotowanej, a jednocześnie posępno-poruszającego reportażu komiksowego w konwencji „true crime”. Opowiadająca nie tyle o legendarnym mordercy, ile człowieku doprowadzającym do zadośćuczynienia sprawiedliwości. To także przejmujący dramat o zawodzie detektywa oraz jakie piętno odciska ta odpowiedzialność na życiu osobistym, rodzinnym.

Jeśliby porównać temat seryjnym morderców do freudowskiej metafory góry lodowej to osiągnięcia Gary’ego Ridgwaya w tym zakresie stanowiłyby jeden z jej szczytów. Lakiernik z fabryki samochodów ma na swoim koncie morderstwa 49 kobiet, głównie prostytutek. Przynajmniej tyle mu udowodniono. Ofiar ponoć jest znacznie, znacznie więcej. Zbrodni dokonywał w latach 80. i 90. ubiegłego wieku w Seattle. Przez 20 lat był w zasadzie bezkarny. Wina została mu udowodniona dopiero na początki XXI wieku, wraz z rozwojem techniki oraz kryminalistyki.

Reporter Jeff Jensen w swojej pracy z zakresu dziennikarstwa komiksowego skupia się nie tyle na Ridwayu, ile na pracy swego ojca, Toma Jensena – detektywa prowadzącego śledztwa w Seattle. Dla fanów takich serial jak „Manhunter” jest to nie lada gratka. Po wstrząsającym pierwszym rozdziale komiksu przedstawiającym potencjalne pierwsze zabójstwo mordercy znad Green River, zostajemy przeniesieni do momentu przesłuchiwania psychopaty przez śledczych. Opowiadana historia głównie skupia się na okresie sześciu miesięcy, w trakcie których detektywi i policjanci przysłuchują się zeznaniom Ridwaya, mających odpowiedzieć na kluczowe pytanie – dlaczego zabijał?

Jensen napisał mroczną, wręcz posępną opowieść stanowiącą podróż do jądra ciemności. W trakcie lektury człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że seryjnym mordercą wcale nie musi być osoba o wysokim ilorazie inteligencji, erudyta o nienagannych manierach pokroju Hannibala Lectera. Ridway nie był typem błyskotliwej osobowości. Prowadził wręcz monotonne, nudne życie. Ba, pośród życiorysów podobnych zbrodniarzy trudno doszukiwać się w jego historii znamion choroby psychicznej albo defektu mózgu. W unikaniu sprawiedliwości pomagała mu konsekwencja i metodyka w popełnianiu morderstw (nigdy nie zdejmował rękawic w trakcie uprawiania seksu z ofiarą), czujność, uważność. A przy tym miał niebagatelne szczęście, że kryminalistyka nie umożliwiała w tamtym czasie jednoznacznie udowodnić mu stawianych zarzutów.

W okowach czarno-białego świata przewija się historia Toma Jensena, detektywa starającego się przez 20 lat dopaść sprawcę zabójstw. W tym kontekście Jeff Jensen w komiksie wystawia swemu ojcu świadectwo. W jego oczach ojciec nie był człowiekiem doskonałym, ale przedstawia go z dojrzałą wyrozumiałością, wręcz zrozumieniem. Wielokrotnie przewija się tutaj bezradność rodzica wracającego z pracy do domu, uderzanie głową o ścianę, poczucie braku niesprawiedliwości wymieszane z brakiem nadziei w oddziaływanie jakichkolwiek norm, zasad zdrowego społeczeństwa.

Jeżeli ktoś sądzi, że omawiany komiks ma w tym aspekcie wymiar terapeutyczny, to ma istotnie rację. Dla młodszego Jensena opowiedzenie tej historii jest próbą dania ojcu współczucia oraz oddanie chwil, które widząc jako dziecko, nie rozumiał lub też nie był w stanie pojąć. Dla niektórych fanów „true crime” ten aspekt może być nieco niezrozumiały, wręcz irytujący z racji swego rozczulającego charakteru. Można przez to odbiegnąć od sedna sprawy.

Rysunki Jonathana Case’a można zaliczyć do skrzyżowania wybryków z podświadomości Charlesa Burnsa z kryminałami Davida Laphama (zresztą niebawem jego osławione Stray Bullets będziemy mogli przeczytać po polsku). Kreska jest jednocześnie staranna, dopracowana, a z drugiej strony potrafi oddać naturę grozy przedstawionych  zbrodni. Stanowi doskonałe dopełnienie osobistej opowieści Jensena. Doskonale także obrazuje życie tzw. zwyczajnej Ameryki, która rzadko kiedy przebija się do głównego nurtu informacyjnego.

„Morderca znad Green River” otwiera oczy na wiele spraw krążących wokół kwestii kryminologicznych. Utwierdza nas w przekonaniu, że psychika człowieka przypomina konsoletę, a kombinacja czułości poszczególnych na niej parametrów może zadziwić nawet ekspertów, którzy zjedli sobie zęby na temacie seryjnych morderców. To także, a może nade wszystko, pochwała  dla człowieka, który pomimo wyrzeczeń, braku satysfakcji przetrzymywał i chronił kluczowe dowody w sprawie. Dzięki tej pielęgnacji można było po wielu latach ustalić prawdę. I w tym kontekście niniejsza historia potrafi napawać nadzieją, że wcześniej czy później zatriumfuje dobro.

 

Tytuł: Morderca znad Green River

  • Scenarzysta: Jeff Jensen
  • Ilustrator: Jonathan Case
  • Tłumacz: Konrad Mikrut
  • Wydawnictwo: Kboom
  • Data publikacji: 25.05.2023 r.
  • Format: 152x229 mm
  • Liczba stron: 240
  • Oprawa: twarda
  • Druk: czarno-biały
  • ISBN-13: 9788396589682
  • Cena: 89 zł

Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus