„Czarodziejki W.I.T.C.H.” księga 9 - recenzja
Dodane: 27-07-2023 21:18 ()
Kiedyś z wypiekami na twarzy czekało się na kolejne magazyny Czarodziejek W.I.T.C.H. Dziś takie samo uczucie towarzyszy wielu czytelnikom, którzy czekają na kolejne tomy zbiorczego wydania tej serii. Na szczęście nowy tom już jest i odkrywa przed nami kolejne perypetie dobrze nam znanych magical girl.
Po pokonaniu Fobosa Kondrakar powoli wraca do normy. Ostatnie wydarzenia wymusiły daleko idące zmiany na szczytach władzy oraz wyznaczenie Strażniczkom nowego zadania: pilnowanie dawnego podwładnego Fobosa – Cedirca, który dostaje drugą szansę. Pozbawiony mocy, zostaje skazany na wygnanie i trafia do Heatherfield, gdzie otwiera antykwariat. Pozornie nic trudniejszego dziewczęta nie mogły dostać, prawda? Szczególnie, po tak wielu niebezpiecznych misjach. Jednak, wyzwania dnia codziennego i problemy z mocami, skutkują osłabieniem czujności Will i jej przyjaciółek, względem dawnego wroga. A pałający zemstą Lord Cedric nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W zaciszu swojego antykwariatu, pod nosem dziewcząt, szuka sposobu na odzyskanie mocy. Aby osiągnąć zamierzony przez siebie cel, zawiera pakt z tajemniczą, magiczną księgą, nie wiedząc do końca czy jest sojusznikiem istoty uwięzionej w woluminie, czy też pionkiem w jej grze, której stawka może być o wiele wyższa, niż jest w stanie przewidzieć prawa ręka Fobosa. Tym bardziej że w tę rozgrywkę zostają nieoczekiwanie wciągnięte W.I.T.C.H.
Nie da się ukryć, że sporo treści i emocji zmieściło się w tym pięćset stronicowym tomie. Co ważne, w przeciwieństwie do poprzednich historii, tym razem każdej ze Strażniczek poświęcono tyle samo czasu. To tyczy się też postaci pobocznych mających istotny wpływ na rozwój wydarzeń (mam tu na myśli zarówno Orube, która jest sporym wsparciem dla głównych bohaterek, a przy okazji tej części zyskuje zwierzątko o imieniu We, jak też Cedrica, który na wszelkie sposoby, próbuje odzyskać to co stracił). I chociaż końcówka tomu mocno eksponuje wątek Will i jej straty oraz planowanej misji ratunkowej, to nie da się ukryć, dane nam było poznać o wiele znaczniejsze fragmenty z życia każdej z dziewcząt niż do tej pory. Ich radości i smutki, jak też sukcesy i porażki, szczególnie na polu uczuciowym.
Obok klimatów rodem z powieści gotyckiej (historia Jonathana Ludmoore'a) rozgrywa się komediodramat w kilku aktach. Czego tu nie ma. Począwszy od szczęśliwego związku Will i Matta, po relację na odległość Hay Lin. Jednym słowem: miłosne życie bohaterów dominuje w tym tomie. Co ciekawe, nawet Cedrik wpada w sidła miłości. Co jest o tyle nieoczekiwane, że raczej nikt nie spodziewał się po tej postaci jakichś głębszych, romantycznych uczuć. Ten zabieg zaserwowany nam przez scenarzystów może mieć duże znaczenie w przyszłości, jeśli chodzi o rozwój zarówno postaci, jak i akcji. Kto wpadł w oko zmiennokształtnemu, tego nie zdradzę, zajrzyjcie do dziewiątej księgi, aby to sprawdzić!
Jednak królową dram w tym tomie nieoczekiwanie zostaje nie kto inny jak Taranee, (Cornelia wyjątkowo pozostaje w cieniu poczynań koleżanki), która krótko rzecz ujmując, nie wie, czego chce, a przy tym rani tych, których kocha. Jej kolejne działania i decyzje z nimi związane, prowadzą do tego, że traci to, na czym dotychczas zależało jej najbardziej. Szkoda, że scenarzyści zaserwowali nam taką zmianę w charakterze tej postaci. Jak to rozwiążą, zobaczymy. Faktem jest, że ten tom pełen jest zawirowań: od motyli w brzuchu po złamane serca. Ach te nastolatki!
Dobrze, że mamy reperkusje wydarzeń z poprzedniego tomu. Widzimy zmiany, jakie dokonały się w Kondrakarze, ale też w zachowaniu samej Wyroczni, ukazując jej rozwój postaci. Dobrze, że pokazano, że każdy może popełnić błąd. Ważne by umiał wyciągnąć z nich wnioski i starał się działać tak, aby nie popełniać ich w przyszłości. Co nie zmienia faktu, że stare przyzwyczajenia czasem odzywają się w Wyroczni (kwestia Żywiołów i Ludmoore'a, o której Kondrakar wie zdecydowanie więcej, niż zdradził to Strażniczkom).
Ta część historii W.I.T.C.H. oraz powiązana z nią misja zapowiada się jako mocno przygodowa, co jest pewną odmianą od dotychczasowych opowieści. Jako że moce głównych bohaterek dość znacząco ewoluowały. W związku z tym możemy spodziewać się o wiele ciekawszych starć, niż te, z którymi mieliśmy dotąd do czynienia. Czy zmiany wyjdą serii na dobre? Trudno stwierdzić, zważywszy, że to początek historii, a tom skupia się na zwyczajnym życiu dziewcząt niż ich zadaniach jako Strażniczek oraz głównej linii fabularnej rozdziału. Jednak na razie daję kredyt zaufania twórcom i scenarzystom serii. Oby nową opowieścią dotrzymali kroku i poziomu poprzednich.
Obecny tom przynajmniej w moim odczuciu jest mocno nierówny. Zarówno pod kątem opowieści (obok całkiem sensownych scenariuszy popychających fabułę naprzód, dostajemy też magicznie, które owszem są całkiem przyjemne, ale nadal pozostaje zapychaczem nic niewnoszący do całości, bez którego na dobrą sprawę, można byłoby się obejść), jak i wizualnym (koszmarna kreska zastosowana w Pomiędzy jawą a snem ma się nijak do fantastycznego stylu, który widzimy w Jeszcze jednym uścisku). Można tłumaczyć powolną akcję pierwszej połowy Magicznej Księgi intensywnością wydarzeń, których byliśmy świadkami poprzednio, ale nie zmienia to faktu, że nawet najlepsza opowieść może zostać zabita przez zapychacze. Co za dużo, to nie zdrowo. Oby było tego jak najmniej w przyszłości.
Od strony technicznej praktycznie wszystko pozostaje bez zmian, oprócz tradycyjnie nowego koloru grzbietu. W końcu nowa misja – nowy kolor! Tym razem padło na soczystą, wakacyjną żółć. A tym samym coraz bardziej kolorowa staje się półka, na której stoją wszystkie tomy. Tym razem nie uświadczymy wstępu zawierającego wywiady czy ciekawostek dotyczących powstawania i publikacji Czarodziejek W.I.T.C.H. W naszym kraju, tylko od razu przechodzimy do meritum, czyli komiksu. Jedynie opisy bohaterek i cytaty przed każdy opowiadaniem tradycyjnie widnieją również w najnowszym tomie. Trochę mi brakowało tego wstępu, zważywszy, że z przyjemnością czytałam o kulisach fenomenu, jakim było swego czasu W.I.T.C.H. nie tylko w naszym kraju, ale na całym świecie. I myślę, że w tej kwestii zgodzą się ze mną ci, którzy na bieżąco są z kolejnymi częściami zbiorczego wydania Czarodziejek W.I.T.C.H. od wydawnictwa Egmont.
Podsumowując, księga dziewiąta rozpoczyna nowy rozdział zarówno dla Kondrakaru oraz Wyroczni, jak i naszych bohaterek, którym niedane jest odsapnąć, gdy na horyzoncie widnieje nowe, nieznane zagrożenie. Seria wymyślona przez Elisabettę Gnone, mimo niedociągnięć obecnego tomu, nadal stanowi świetną rozrywkę. A jeśli chcecie sprawdzić, kogo skrywa tajemnicza księga i jaki związek z tym wszystkim ma Jonathan Ludmoore, to pozostaje zajrzeć do kolejnego rozdziału, który już niedługo zawita na księgarskie półki.
Tytuł: Czarodziejki W.I.T.C.H. księga 9
- Scenariusz: Teresa Radice, Bruno Enna, Silvia Gianatti
- Rysunki: Alberto Zanon, Federico Bertolucci, Giada Perissinotto, Flavia Scuderi, Monica Catalano, Emilio Urbano, Manuela Razzi, Gianluca Panniello, Davide Baldoni, Alessia Martusciello
- Przekład: Joanna Szabunio
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 31.05.2023 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 504 strony
- Format: 170x260
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-6400-0
- Cena: 149,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus