„Kosmos” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 12-07-2023 20:37 ()


Po przeczytaniu „Kosmosu”, uwierzycie, że Sowieci byli pierwsi w wyścigu o lądowanie na Księżycu. Nawet jeżeli w sensie historycznym jest to bujda na resorach.

Perna i Bedouel stworzyli komiks konceptualny, piękny w swojej formie i designie. Eksperyment intelektualny inspirowany poniekąd nieudanym filmem Roberta Altman „Odliczanie” z 1968 roku, jak i świetnym serialem na Apple TV+, „For All Mankind”. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć również o anegdotach dziejowych pokroju ataku paniki z września 1968 roku. Wtedy Amerykanie przerazili się na myśl o podsłuchanych komunikatach (jak się później okazało, żartobliwych), wedle których Sowieci właśnie mieli lądować na Księżycu.

Idea powieści graficznej polegała na opowiedzeniu zmyślonej historii tak, aby była możliwie wiarygodna. Poprowadzona jest z taką maestrią, realizmem, że trudno powiedzieć na pierwszy rzut oka, z jakim typem fabuły mamy do czynienia. Idée fixe - Czy Rosjanie rzeczywiście ubiegli Amerykanów?

„Kosmos” to kilka opowieści w jednym komiksie. Jedna to wielka mistyfikacja albo, dla klarowniejszego wyartykułowania myśli, niedopowiedzenie powszechnie przyjętej interpretacji wydarzeń. Druga to losy feralnego lotu radzieckich astronautów, przeradzającego się w jeden wielki bajzel. Katastrofę podminowaną brakiem ostrożności, chciwością, pychą. Osiągnięcia celu bez względu na koszty. Trzecia, spinająca wszystkie te narracje w jedną, to przemielenie sowieckiej historii w mediach masowych oraz internecie, gdzie prawda miesza się z półprawdami i mistyfikacjami.

Zmyślona przez Perna i Bedouela historia daje do myślenia po dłuższym zastanowieniu, gdy lekturę mamy już za sobą. Fabułą jest tak pieczołowicie poprowadzona, a twórcy martwią się o najmniejsze detale w sposobie bycia Rosjan i ich oprzyrządowaniu, że wręcz jesteśmy przeświadczeni o korzystaniu z wyjawionych dokumentów radzieckich archiwów. Swego czasu były one ujawnianie, mniej lub bardziej, przez Gorbaczowa lub Jelcyna. Samo to poczucie uświadamia nam, czytelnikom, jak w łatwy sposób możemy być wkręceni, jeśli pozwolimy choćby na chwilę nie poddawać wszystkiego krytycznej analizie.

Żyjemy w czasach zalewu informacji. Sam fakt publikacji książki nie za wiele znaczy, gdyż przy posiadaniu zasobów finansowych każdy może to zrobić, bardziej profesjonalnie albo wcale. Nie wspominając o deep fake’ach oraz technologii pozwalającej emitować głos z nagrania, na którym dana osoba wypowiada jedynie trzy tysiące słów. Zaciera się coraz mocniej granica między prawdą a fikcją, czynem a mechaniką. Coraz łatwiej możemy paść ofiarą manipulacji, nie będąc tego świadomym.

Czarno-biała konwencja albumu, utkania z cieni, półcieniu, doskonale koresponduje z poczuciem niejasności świata, uwielbienia wokół teorii spiskowych funkcjjonujących jako ledwie zarys dyskursu. Loty statków, reakcje pilotów, mogą równie dobrze być cieniami z platońskiej jaskini, odbijających zaledwie to, co mogło wydarzyć się naprawdę.

Nie od dzisiaj wiadomo, że rosyjskie archiwa – wcześniej radzieckie – zawierają wytłumaczenie dla wielu wydarzeń z przeszłości, przez co należałoby pisać podręczniki z historii powszechnej od nowa. Kto był matrioszką, Rosjaninem udającym Polaka w Polsce ludowej? Jakie związki tyczyły się Roosevelta i Stalina, biorąc pod uwagę fakt, jak wielu szpiegów było w amerykańskiej administracji w dobie dwudziestolecia międzywojennego? Domniemania wraz z poznaniem „Kosmosu” mogą poświadczyć o cynicznym obyciu się z prawdą, przestającą być wartością obiektywną. Zamiast tego jest ona mglistą mrzonką, mieloną i przewracaną na opak w niekończących się dysputach, niemających od pewnego momentu ani początku, ani końca.

„Kosmosem” jest tutaj spirala narodowych narracji, gdzie celem samym w sobie jest zapisanie się w historii. My w tej grze również uczestniczymy. I podobnie jak astronauci z komiksu możemy wpaść w sidła zastawione przez wychowanie albo zwyczajne pranie mózgu. Jak dalece tak naprawdę jesteśmy świadomi obcowania z mechanizmami wpływu?

Abstrahując już od tej depresyjnej kwestii, warto zaznaczyć, że „Kosmos” to taki radziecki wariant przeciwieństwa „Grawitacji” Cuarona, co śmieszne wydanej na rynku frankofońskim. Autorzy wykazali się niesamowitą znajomością homo sovieticusa, przywar radzieckiej mentalności i wschodniego rozumienia melancholii. I choćby z tych powodów jest to jeden z najlepszych albumów komiksowych, jakie dane mi było przeczytać po polsku w 2023 roku. Pozycja zdecydowanie wyjątkowa pod każdym względem.

 

Tytuł: Kosmos

  • Scenariusz: Pat Perna
  • Rysunki: Fabien Bedouel
  • Tłumaczenie: Ada Wapniarska
  • Format: 210x280
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 212
  • Druk/barwność: czerń i biel/kolor
  • Wydawca: Timof Comics
  • Komiks nr 408
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 11 lipca 2023
  • ISBN: 978-83-67440-40-0
  • Cena: 99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie egzemplarza. 


comments powered by Disqus