„Bez urazy” - recenzja
Dodane: 10-07-2023 23:45 ()
Komedie dla dorosłych w ostatnim czasie nie cieszyły się znaczącą popularnością wśród amerykańskiej widowni, a okres pandemii również miał swój wpływ na ten stan rzeczy. Czy to definitywna śmierć tego gatunku? Może nie, ale łatwo nie będzie odzyskać widownię, tym bardziej że Bez urazy również nie wypadł oszałamiająco w box office. Poprzedni film reżysera Gene'a Stupnitsky'ego, czyli Grzeczni chłopcy, miał okazalsze otwarcie. Inną sprawą jest występ w komedii Jennifer Lawrence, która ostatnio nie miała dobrej ręki do ról, a także chyba nikt się nie spodziewał, że zdecyduje się na niniejszą fabułę.
W założeniu sprośnej komedii aktorka wciela się w Maddie, trzydziestoparoletnią barmankę, a także kierowcę Ubera, która znajduje się na życiowym zakręcie. Właśnie straciła swoje auto, jej główne źródło zarobkowania, ma długi i grozi jej utrata rodzinnego domu. W tej sytuacji chwyta się każdego zajęcia, aby tylko zarobić brakującą kasę. Decyduje się na nietypową „randkę” z Percym, dziewiętnastolatkiem, którego rodzice nie są w stanie nakłonić do wyściubienia nosa z domu. Jedynak niebawem uda się na uczelnię, więc rodzice pragną, aby poznał trochę dorosłego życia, innymi słowy, aby ktoś go rozdziewiczył, by później nie stał się obiektem drwin. A że mogą sobie pozwolić na każdą finansową fanaberię, w ten sposób pod ich strzechy trafia Maddie. Dziewczyna ma nauczyć młodzieńca co i jak w sprawach damsko-męskich, a w zamian dostanie upragniony samochód. Nic prostszego, prawda? Chyba że mamy do czynienia z zamkniętym w sobie nastolatkiem, nieśmiałym, obdarzonym artystyczną duszą, a po godzinach udzielającym się w schronisku dla psów.
Amerykański humor w komediach dla dorosłych zwłaszcza o lekkim zabarwieniu erotycznym nigdy nie należał do wysublimowanych. Aby tylko wspomnieć wspomnianych Grzecznych chłopców czy Strażników cnoty. W tym wypadku nie dostajemy humoru najgorszego sortu, a kilka scen autentycznie bawi. Twórcy oparli pokoleniowe zderzenie doświadczonej mamuśki (tak, to straszne, ale nastolatkowie traktują osoby po trzydzieste jako starców) z nieśmiałym młodzieńcem jako komedię pomyłek, a przynajmniej w pierwszej fazie filmu. Ma to swój urok i generuje kilka śmiesznych scen. Gdy docieramy do umownej granicy dobrego smaku, film nieoczekiwanie zmienia się w komedię romantyczną, po czym w finałowym akcie mamy lekcję dorosłości i radzenia sobie ze swoimi problemami. Seria prób uwiedzenia nastolatka, wraz ze sceną na plaży, w której Lawrence brawurowo poczyna sobie w stroju Ewy, należy zdecydowanie do tych zabawniejszych. Bardziej lub mniej romantyczne umizgi przerywane są perypetiami postaci drugoplanowych, które wspierają Maddie w jej krucjacie rozdziewiczenia Percy'ego i osiągnięcia niezależności finansowej.
Patrząc na niewielki staż debiutującego na dużym ekranie Andrew Bartha Feldmana, ze swojej roli wywiązał się on pierwszorzędnie. Nie gorzej wypadła również uwodzicielska Jennifer Lawrence, która ma smykałkę do komediowych produkcji. Drugi plan udanie stworzył podłoże pod kolejne gagi i zabawne sytuacje, które o dziwo, jak na taką produkcję, są mocno stonowane i nie doświadczymy tu wylewu wulgarnych czy mocno przesadzonych żartów. Parę mądrości i prawd życiowych podanych w dość luźnej formie z przesłaniem o dorastaniu, przyjaźni i miłości. Niecodzienny to miszmasz, ale w tej konfiguracji działający całkiem sprawnie. Bez urazy odświeża oraz nieco modyfikuje gatunek komedii z kategorią wiekową R, czyniąc to w dobrym stylu i gwarantując solidną rozrywkę na lato.
Ocena: 7/10
Tytuł: Bez urazy
Reżyseria: Gene Stupnitsky
Scenariusz: Gene Stupnitsky, John Phillips
Obsada:
- Jennifer Lawrence
- Andrew Barth Feldman
- Laura Benanti
- Matthew Broderick
- Natalie Morales
- Scott MacArthur
- Ebon Moss-Bachrach
- Kyle Mooney
- Hasan Minhaj
Muzyka: Mychael Danna, Jessica Rose Weiss
Zdjęcia: Eigil Bryld
Montaż: Brent White
Scenografia: Carrie Stewart
Kostiumy: Kirston Mann, Kirston Leigh Mann
Czas trwania: 103 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus