„Superman Action Comics” tom 1: „Nadejście Świata Wojny” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 10-07-2023 21:16 ()


Piekło zamarzło, drodzy czytelnicy. Komiksy o Supermanie biją na głowę obecne historie z Batmanem. A potrzeba było tak niewiele, by Człowiek ze Stali nabrał nowego blasku. Wystarczyło nieco poszerzyć jego świat daleko poza Ziemię.

Nie jest zbytnim fanem Clarka Kenta. Uważam Supermana za relikt przeszłości. Sam fakt, że najpotężniejszy z herosów jest zbyt doskonały, wydaje się w kwestiach dramaturgicznych mało ekscytujący. Ostatnie opowieści z Metropolis, pióra Briana Michaela Bendisa, nie za wiele zmieniły w odbiorze przybysza z planety Krypton. Poza superbohaterską fatygą i intrygami rodem z telenowel nie działo się tam za specjalnie wiele. Do tego Bendis najlepsze lata w branży ma już za sobą.

Mimo obiekcji nie jest też tak, że z Supermanem nie można zrobić nic intrygującego. Udowodnił to nie tak dawno temu Peter J. Tomasi, przemieniając Kenta w ojca. Rodzicielski wymiar postaci Supermana jest logicznym uzupełnieniem jego dziedzictwa. Dla nieco starszych fanów historii obrazkowych bardzo proces ten uwiarygadnia anachroniczne koncepty. Mocniej uwypukla motyw nadziei i tworzenia rodziny, zwłaszcza w tak mocno cynicznym i polaryzującym okresie w świecie kulturalnym.

Dla Phillipa Kennedy’ego Johnsona kwestia rodziny stanowi punkt wyjścia dla własnej interpretacji, w której inwencja polega na świadomym podążaniu o dwa kroki wstecz. Po co bowiem na siłę unowocześniać mocno zakorzenioną w amerykańskim folklorze postać, skoro można zaczerpnąć inspirację z pulpy publikowanej jeszcze w momencie dystrybucji jej pierwszych przygód?

„Nadejście Świata Wojny” jest solidnym startem do wielkiej przygody Kal-Ela, która dla wielu w zadziwiający sposób może okazać się ekscytująca. Mamy tutaj odejście od utartej do granic możliwości walki dobra ze złem, zapasami potężnego herosa z równie destrukcyjnym zagrożeniem. Zamiast tego zawarto szare połacie moralności, i to w wymiarze czysto geopolitycznym, wręcz galaktycznym. Oto Ziemia zostaje zaatakowana przez Świat Wojny rządzony przez uwielbiającego ból i cierpienia Mogula. Aby zwrócić uwagę Supermana, łotr wykorzystuje do ataku… braci i siostry herosa z poddanej zagładzie planety Krypton.

Historia przykuwa tutaj uwagę z kilku powodów. Po pierwsze, jest uchwycona niepewność względem samego Supermana, który tutaj nie domaga. Batman zwraca uwagę, że z mocami i wytrzymałością Clarka dzieje się coś niedobrego i nie za wiele można na to poradzić. Wiadomości syna Supermana, Jona, o nadchodzącym rychło momencie śmierci legendarnego herosa brzmią jak samospełniająca się przepowiednia, z którą nie za wiele można zrobić. Jest więc poczucie niejednoznaczności i swego rodzaju zagrożenia, wedle którego Superman może wcale nie wrócić cało i zdrowy z tej konkretnej epopei.

Z drugiej strony zaskakujące jest ukazanie plamy na honorze Supermana, jakim jest pozwolenie egzystowania Świata Wojny w odległej galaktyce. Okazuje się, że Człowiek ze Stali pozwalał funkcjonować planecie w takiej formie, jaka została ustalona przez Mogula. I choć heros zdaje sobie sprawę, że jest przez swego antagonistę manipulowany to trudno mu podjąć inną decyzję, aniżeli zaangażować się w te niełatwe sprawy. W tym sensie Johnson uchwycił Supermana jako strażnika wszechświata, który ani nie jest nieomylny, ani samowystarczalny. Pozwala to też sportretować niełatwe relacje z ONZ albo Atlantydą, które nie zawsze muszą przebiegać w pozytywnych stosunkach.

Recenzowany komiks przypadnie do gustu fanom kina katastroficznego opartego na inwazji obcych. Niemniej jest czymś znacznie więcej. Johnson wykorzystuje zawarty w micie Supermana archetyp Mojżesza, aby ukazać herosa jako tego, który musi wkroczyć do domu niewoli, aby uwolnić swoich ludzi. To bardzo silny motyw podbudowany sposobem portretowania Kal-Ela jako kogoś zdecydowanego, niczym męża stanu muszącego zachować się honorowo. Jego decyzje mają jednakowoż swoje konsekwencje w szerszym ujęciu, co pozwala przedstawić niebywały aspekt postaci, tak rzadko przewijający się w innych narracjach. Superman nie działa tutaj w próżni, a jego akcje mają swoje konsekwencje dla niego  i jego rodziny.

Odbija się w „Nadejściu Świata Wojny” obecne trudy USA jako światowego gwaranta pokoju i stabilności demokratycznych wartości. Owszem, dla wielu czytelników fabuła wlecze się, odkrywając co istotniejsze tajemnice w niezwykle powolny sposób. Jest jednak w tym ślimaczym tempie metoda – Johnson pozwala sobie na światotwórstwo, zabawę pozaziemskimi rasami i sposobami ich egzystowania. Aspekty życia codziennego obcych okraszone są spektakularnymi scenami akcji, uwiarygodniającymi wysoką stawkę fabularną.

Kupuję wizję Supermana Johnsona. Gdyby Edgar Rice Burroughs kiedykolwiek miał okazję pisać ostatniego przybysza z planety Krypton, w moim mniemaniu zrobiłby to dokładnie tak jak w „Nadejściu Świata Wojny”. Jednocześnie jest to heros pulpy, mierzący się ze stworami w dalekiej przestrzeni galaktycznej, ale też jednocześnie najbardziej zaufany reprezentant Ziemi, zmuszony czasami dla większego dobra wejść w konflikt ze swoimi sprzymierzeńcami. Tutaj wojna do Supermana przychodzi i nie pyta się go o to, czy jest gotów stawić czoła wezwaniu. I to poczucie podjęcia wyzwania względem problemu egzystencjalnego, moralnie wątpliwej kwestii politycznej, jest najbardziej absorbujące. Nie spodziewałem się tego po komiksie z tak nudną, wydawałoby się, postacią.

 

Tytuł: Superman Action Comics tom 1: Nadejście Świata Wojny

  • Scenariusz: Phillip Kennedy Johnson
  • Rysunki: Daniel Sampere, Christian Duce
  • Przekład: Jakub Syty
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 14.06.2023 r.
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Objętość: 156 stron
  • Format: 167x255
  • ISBN: 978-83-281-5731-6
  • Cena: 59,99 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus