„Światła Północy” tom 5: „Drzewo portalu” część 1 - recenzja
Dodane: 05-07-2023 19:38 ()
Wakacje jak co roku stoją pod znakiem podróżowania i powrotów do ulubionych miejsc. Również tych osadzonych w fikcyjnych, literacko-komiksowych uniwersach. Jednym z tych, do którego ja za każdym razem wracam z przyjemnością, jest Jotundale, gdzie rozgrywa się akcja nagradzanej komiksowej serii Malin Falch, Światła Północy. Jej finałowy tom, Drzewo portalu, (podzielony na dwie części) niedawno wpadł w moje ręce, a ja nie mogłam sobie odmówić lektury. I zdecydowanie nie żałuję. Tym bardziej że to początek końca całej opowieści, która towarzyszyła nam przez te kilka lat!
Bo nie da się ukryć: Podróż Sonii powoli dobiega kresu! Jednak zanim dziewczyna powróci do swojego świata, wiele jeszcze się wydarzy! Sporo tajemnic ujrzy światło dzienne, a konflikt pomiędzy wodzem Wikingów i Espenem osiągnie apogeum, które zakończy się nieuchronną konfrontacją... Czy do niej dojdzie? I kto ostatecznie zwycięży? Jaką rolę odegrają w tym wszystkim Sonja, Lotta i Kettil, wikiński niewolnik? Jedno jest pewne: nic już nie będzie takie jak przedtem....
Jako że zarówno oryginalny, jak i polski wydawca, zdecydowali na podzielenie finału Świateł Północy na dwie części, trudno mi w pełni ocenić zakończenie serii stworzonej przez Falch. Dlatego moje wrażenia będą dotyczyć konkretnie tej części, pozostawiając ocenę całości do czasu premiery drugiej części Drzewa portalu. Tym bardziej że pierwsza połowa finału napakowana jest tak wieloma informacjami, że nie przypomina sama w sobie wstępu do zakończenia opowieści, która zauroczyła mnie od pierwszych paneli, tylko kolejny jej rozdział.
Wracając jednak do samego piątego tomu, fabuła leci na łeb na szyję, podsuwając nam co rusz nowe zwroty akcji i nieoczekiwane twisty. Sporo tu scen walk (naprawdę bardzo dynamicznie rozrysowanych, jak kadry z animowanej produkcji). Więcej niż w poprzedniczkach, mamy do czynienia z panelami wypełnionymi tekstem niż tymi, w których dominuje grafika. Przy czym trochę żałuję, że w początkowych tomach autorka tak dawkowała nam istotne fakty, pozostawiając je na sam koniec. Natłok tylu wiadomości i niespodzianek fabularnych może przyćmiewa to, co rozgrywa się na głównej osi fabularnej najnowszej części. Jednak nie zmienia to tego, że w końcu otrzymujemy to, na co wielu (w tym ja) czekało od początku serii, czyli rozwiązania najważniejszych sekretów tego uniwersum!
W końcu rozrzucone puzzle serwowane przez Malin Falch ułożyły się z grubsza w całość. Drzewo Portalu przekazuje nam odpowiedzi na najważniejsze pytania tej serii: począwszy od tych dotyczących wuja Sonji, (m.in. jak trafił do świata Espena), skończywszy na kulisach tragedii Sióstr Wron (znanych z poprzednich tomów), która rzuciła się cieniem na stosunkach pomiędzy Wikingami a Ludem Gór. Dzięki Varis aka Wyroczni dowiadujemy się, kto tak naprawdę odpowiada za los Harruki i to, co ją spotkało oraz dlaczego Varis tak bardzo zależało na Lottcie. To, co siostra Harruki przekazuje dziewczynce, to niespodziewany plot twist, który robi naprawdę spore wrażenie. Tym bardziej że czyni to z Lotty ( już dość potężnego maga, co potwierdza pojedynek z Trymem) osobę, która może jako jedyna pogodzić zwaśnionych Wikingów z Ludem Gór.
Największa niespodzianka tej odsłony Świateł Północy ma jedno imię. Kettil. Kettil. Kettil.... Już czytając Wyprawę do Królestwa Trolli, wiadomo było, że odegra sporą rolę w finale. Co ciekawe, od mało ważnej trzecioplanowej postaci wyrasta on w tej części na kluczowego bohatera, którego decyzje i działania mają kolosalne znaczenie dla rozwoju zdarzeń. Chociaż nadal jest na usługach jarla, to teraz to ktoś z kim warto się liczyć. Jednak jestem pewna, że chłopak i jego moc (dorównująca tej posiadanej przez Lottę) jeszcze sporo mogą namieszać w drugiej części finałowej odsłony Świateł Północy. I mam wrażenie, że ten młodzieniec nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Sonja w tej części zyskuje sporą wiedzę na temat swojej rodziny, jednocześnie pozostawiając w więzi z Harruką. Jak na razie nastolatka dosyć słabo wygląda na tle pozostałych postaci. Jaka będzie jej rola w ostatniej odsłonie tej historii, zobaczymy. Być może wtedy pokaże, na co ją stać.
Tym razem mamy ładne mignięcie do fanów Avatara. Legendy Aanga (szczególnie w scenie walki między Kettilem a Lottą i Espenem). A scena między Espenem a Hjalmarem w wiosce Wikingów przypomina trochę scenę z Księżniczki Mononoke. W przeciwieństwie do poprzedniczek na samym końcu nie uświadczymy szkiców powstałych podczas pracy. Trochę szkoda, ale mam nadzieję, że takowe pojawią się przy okazji drugiej części Drzewa Portalu. Te szkice to zawsze był miły dodatek, który dawał nam wgląd w proces powstawania i tworzenia postaci. Przynajmniej od strony wizualnej.
Podsumowując, Światła Północy. Drzewo portalu część 1 ukazuje dotychczas znanych nam bohaterów i wydarzenia w zupełnie nowym świetle, odkrywając sporo kart, a jednocześnie zapowiada wybuchowy, pełen akcji finał tej niezwykłej komiksowej sagi przepełnionej magią i przygodą, okraszonej klimatem rodem z nordyckiego folkloru.
Tytuł: Światła Północy tom 5: Drzewo portalu część 1
- Scenariusz: Malin Falch
- Rysunki: Malin Falch
- Przekład: Mateusz Lis
- Wydawca: Egmont
- Premiera: 17.05.2022 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 168 stron
- Format: 148x210
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-5728-6
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus