„Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne akta” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 01-07-2023 12:18 ()


Nie o takie brytyjskie imperium walczyli Wilhelmina Murray i Allan Quatermain. Otwartą kwestią pozostaje pytanie, czy kiedykolwiek szczerze byli mu oddani, czy jedynie próbowali wygrać bitwę z własnymi wewnętrznymi potworami, wykorzystując do tego celu cywilną służbę. Rzucenie się w wir niebezpieczeństw, miało stłumić myśli o tragicznej przeszłości obojga, a jednocześnie połechtać ego uczynkami wykonanymi dla dobra ogółu. Owe założenia szybko jednak okazały się fałszem w najczystszej postaci. W końcu w świecie tajnych grup, szpiegów, tajemnic i sekretów tylko kłamstwo jest prawdziwe. Natomiast prędzej niż później każdy działający w podobnych strukturach, trafi na śmietnik historii, jeśli kraj, któremu służy, uzna go za bezwartościowy przedmiot.

Jest rok 1958. Londyn. Kilkanaście lat po drugiej wielkiej wojnie. Wiek XX niesie ze sobą nowe, wydaje się nieskończone technologiczne możliwości. Możliwości, z których chętnie korzysta władza, choć stare, dobre sposoby służące do kontrolowania społeczeństwa, nigdy nie wychodzą z użycia. Po niezwykłej grupie dowodzonej przez pannę Murray niemal nie pozostał już żaden ślad. Zaledwie pewne akta zawierające dostępne, nie zawsze sprawdzone informacje na temat jej działalności począwszy od roku 1898, a kończąc na 1944. Akta, które nie powinny trafić w niepowołane ręce, a szczególnie w szpony wrogów narodu brytyjskiego przyciśniętego butem dyktatury. Tak się akurat składa, że po brawurowej akcji zostają skradzione przez… Minę i Allana ukrywających się przed rządem a w zasadzie przed światem. Ten, w którym żyli pełną piersią, został zniszczony, a oni sami, dzięki kąpieli w źródłach dających nieśmiertelność zdołali oszukać czas, lecz nie dawnych pracodawców.

Alan Moore ponownie opowiada o przemijającym starym świecie i nastaniu nowej rzeczywistości wypychającej poza margines nieprzystosowane jednostki. Postęp jest nieunikniony i bezduszny, a co gorsza nieprzewidywalny. Dlatego to Mina i Allan zostali naszymi przewodnikami w tej zawiłej podróży w przeszłość i przyszłość. Trudno bowiem wyobrazić sobie kogoś innego z pierwotnej grupy, kto podołałby temu zadaniu. Kapitan Nemo, Hawley Griffin i Edward Hyde byli dziećmi swoich czasów z góry skazanymi na zagładę w odmętach pamięci. Natomiast Mina i Allan, może dzięki miłości, a może zwykłemu przypadkowi (postawiłbym wszystkie pieniądze na to pierwsze), znaleźli się poza sztywnymi ramami życia i śmierci. Legenda to niewystarczająca nieśmiertelność. Doświadczać, brać, przeżywać, wciąż nowe i nowe to sedno ludzkiej egzystencji. Zatem dlaczego nie korzystać, skoro jest taka szansa. Tylko nie można dać się zabić…

„Czarne akta” to erudycyjny popis Moore, który pogłębił stworzone przez siebie uniwersum narysowane zachwycającą kreską Kevina O’Neilla do granic niemożliwości. Za pomocą zebranych starannie dokumentów, fragmentów opowiadań, dramatów, prospektów, czy kart pocztowych pozwolił czytelnikom, zajrzeć do skrywanych tajemnic i odkryć nieznane losy niekoniecznie lubianych bohaterów. A te są barwne, brawurowe, lubieżne i niepoprawne, czyli w sam raz dla motłochu lubującego się w świńskich żartach, chadzającego do domów uciech i przepijającego wszystkie ciężko ukradzione pieniądze. Moore bywa w tej odsłonie „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów” wulgarny i sprośny jak, w żadnej innej, ale równie zabawny i diabelsko przenikliwy.

Dzięki niestrudzonemu wysiłkowi O’Neilla, wiernemu towarzyszowi Czarownika z Northampton, „Czarne akta” zyskały niezbędną do zasiania ziarnka realności w czytelniku oprawę wizualną. Anglik zależnie od rodzaju wykorzystanych pism i dokumentów dobiera odpowiednią technikę rysunku. Co daje nam sposobność, do obcowania z wieloma stylami, choć zawsze naznaczonymi charakterystyczną kanciastą kreską i humorem artysty. Spokojne, majestatyczne portrety wielkich ówczesnego świata, krzyżują się z uchwyconymi z malarskim zacięciem barwnymi przygodami Orlanda. Mapy, plakaty, widokówki, czarno-białe fotografie i techniczne schematy przeplatają się z erotycznymi i pornograficznymi ilustracjami. Namiętność zaś miesza się tu z rządową pruderyjnością.

„Czarne akta” są niczym innym niż kroniką zmieniającego się świata. Moore i O’Neill portretują społeczności walczące w ten lub inny sposób o większe swobody obyczajowe, o uniezależnienie się od wszędobylskiego państwa niemogącego pogodzić się z utratą kontroli nad obywatelami. Niezależnie od strony żelaznej kurtyny. I właśnie dlatego to Mina, pierwotnie służąca, jako narzędzie w patriarchalnym kółku wzajemnej adoracji, a ostatecznie wyemancypowana kobieta decydująca o swoim życiu, została główną bohaterką „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”. Wydaje się, że tylko ona była jest i będzie w stanie pokonać wszelkie bariery i przeciwności losu, w jakiejkolwiek rzeczywistości nie przyszłoby jej funkcjonować. Ale aby się o tym w pełni przekonać, najpierw trzeba zajrzeć do czarnych akt.

Pamiętajcie jednak, że nadmierna ciekawość może prowadzić do nieoczekiwanego zgonu.

 

Tytuł: Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne Akta

  • Scenariusz: Alan Moore
  • Rysunki: Kevin O’Neill
  • Kolory: Bendict Dimagmaliw
  • Przekład: Paulina Braiter
  • Wydawca: Egmont 
  • Wydanie: II
  • Data premiery: 26 października 2022 r.        
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 26 cm
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 192
  • ISBN: 978-83-281-7099-5
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus