„Punisher Epic Collection”: „Kingpin rządzi” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 28-06-2023 22:03 ()


Wraz z nowym tomem archiwalnych wydań Punishera otrzymujemy historie, które w latach dziewięćdziesiątych przedstawiały postać Franka Castle'a polskim czytelnikom. Fani zasłużonego wydawnictwa TM-Semic mają powody, aby zacierać ręce. To tak, jakby przywrócono im młodość.

Castle na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku był zgoła innym (anty)bohaterem od tego, co wypracowali ostatnio Garth Ennis czy Jason Aaron. Nie był cynikiem ani tym bardziej napędzanym obsesją psychopatą. Owszem, przeżył tragedię, stracił rodzinę, zaważyło to na jego życiu. Trauma nie odcięła go jednakże od ludzi. Był o wiele bardziej pełną, racjonalną, elokwentną osobą, niesprowadzoną do rangi broni masowej zagłady dla kryminalistów. Potrafił nawiązywać relacje, współdziałał z innymi w imię osobistej wendetty. A do tego podróżował po całym świecie, nie skupiając się tylko i wyłącznie na Nowym Jorku.

Dla entuzjastów ponurego, osamotnionego Mściciela, ocierającego się momentami o depresję, lektura tomu „Kingpin rządzi” będzie pod wieloma względami egzotyczna, chwilami wręcz zabawna. A to będziemy świadkami konfrontacji Franka z robotem w wykonaniu wybornego rysownika Marka Texeiry. W tytułowej historii, na lata przed realną ekspansją internetu, doświadczymy wojny hakerów.

Samo starcie Punishera z Kingpinem jest mocno ekscytujące z zakończeniem każącym stawiać pytania o wybór między sprawiedliwością a mniejszym złem. Nic jednak nie przebije rozdziału, w którym to Frank postanawia być… bokserem. Rysunkami przy tej okazji zajmuje się nie kto inny jak Erik Larsen, jeszcze rozwijający wtedy swój warsztat.

Niniejsze klasyki czytane po latach trącą nieco myszką. Infantylne głupotki czające się pomiędzy kadrami w wieku dorosłym są aż nadto widoczne. Pomimo jednak obostrzeń cenzury oraz ograniczeń redaktorskich do omawianych komiksów udało się przebić z problemami trapiącymi Amerykę, m.in. handlem ludźmi, przestępczością wśród młodzieży szkolnej, korupcją sportową oraz molestowaniem. Ujęcia tego nawet na dzisiejsze standardy obowiązywania poprawności politycznej są chwilami odważne i intrygujące.

Kolekcje pokroju „Kingpin rządzi” traktuję jako komiksową archeologię, a jej doświadczanie uważam za fascynujące. Dzięki takim komiksom człowiek uświadamia sobie, jak kreowano w Ameryce swego czasu wrogów publicznych (wtedy byli to Latynosi w kontekście karteli narkotykowych z Kolumbii i nie tylko) oraz jako próbowano przewidzieć przyszłość. Czasami jest to komiczne, a czasami zadziwiające. To także okazja do sprawdzenia, jakie motywy i narzędzia fabularne były wtedy modne oraz jak próbowano z zeszytu na zeszyt urozmaicić fabułę, aby nie popaść w rozrywkową stagnację. Na pewno sporo zabawy będą mieli co poniektórzy, poznając Franka jako nauczyciela w szkole dla osób z problemami. Zaiste, rozkoszny widok.

Historie Mike’a Barona są w stanie pokazać, co można zrobić z Punisherem, gdy nie sprowadza się go do mrocznego egzystencjalnie rowu. Kawał porządnej rozrywki przerywanej czasami słabymi rozgrywkami z innymi superbohaterami. Na plus należy odnotować gościnny występ Jima Lee, jak i ekscytujące epizody Franka w konfrontacji z ninja. Ciekawa lekcja z historii popkultury.

 

Tytuł: Punisher Epic Collection: Kingpin rządzi

  • Scenariusz: Mike Baron, Roger Salick
  • Rysunki: Mark Texeira, Whilce Portacio, Larry Stroman, Shea Anton Pensa, Bill Reinhold, Erik Larsen
  • Przekład: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Data publikacji: 28.06.2023 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Objętość: 480 stron
  • Format: 170x260
  • ISBN: 978-83-281-6126-9
  • Cena: 189,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksów do recenzji.


comments powered by Disqus