„Opowieści grozy” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 14-06-2023 04:25 ()


Trudno ocenić, jak wielki dług zaciągnęli twórcy komiksów u klasyków pokroju Edgara Allana Poe czy P.H. Lovecrafta. Nieśmiertelne wizje mistrzów grozy wydają się być dla kolejnych pokoleń rysowników niewyczerpalnym źródłem inspiracji, reinterpretacji, impulsem do poszukiwań formalnych czy choćby ważnym etapem artystycznej drogi.

Dokładnie tak się sprawy mają z Dino Battaglią, włoskim artystą debiutującym na polskim rynku komiksem „Opowieści grozy” – tytułem inicjującym nową serię Wydawnictwa Mandioca „Mistrzowie komiksu europejskiego”. Nazwa zobowiązuje, więc warto słów kilka powiedzieć o tym nieznanym szerzej artyście, a że debiut Battaglii publikuje Mandioca, nie powinno nikogo dziwić, że jego artystyczne losy, przynajmniej epizodycznie, mają coś wspólnego z Ameryką Południową, konkretnie Argentyną. To właśnie tam, po zawierusze drugiej wojny światowej, europejscy rysownicy – w tym wielu Włochów, znalazło spokojną przystań i możliwości rozwoju. Jednym z takich twórców był pochodzący z Wenecji Dino Battaglia, który co prawda nie wyemigrował np. do Buenos Aires, ale przez wiele lat przyjmował zlecenia od argentyńskich wydawców. Trudno dociec, w jakim stopniu ta międzykulturowa współpraca wpłynęła na warsztat i rozwój autora – dość rzec, że z czasem został uznany włoskim odpowiednikiem słynnego Alberto Brecci. W moim odczuciu - trudno o dowód większego uznania, pod warunkiem, że będzie się używać tego porównania ze świadomością odrębności Dino Battaglii, artysty ze wszech miar oryginalnego

Na zbiór „Opowieści grozy” składa się czternaście komiksowych nowelek. Większość z nich to adaptacje nieśmiertelnych tekstów Poego (m.in. Maska Szkarłatnej Śmierci, Zagłada Domu Usherów, Król Dżumiec, Ligeja), ale są też propozycje zupełnie autorskie (W hołdzie Lovecraftowi), jak i pojedyncze adaptacje opowiadań J. L. Borgesa (wiersz Golem) czy R. L. Stevensona (Doktor Jekyll i pan Hyde). I o ile można powiedzieć, że adaptacje Battaglii, jako takie, są wierne oryginałom (pomijając poetyckiego Golemem, który otrzymał fabułę), wydobywają ich sensy i odwzorowują fabularne założenia, o tyle przekłady autorstwa Pauliny Kwaśniewskiej – Urban są klasą same w sobie. Tętnią inwencją językową, nie są przegadane, utrzymują tempo i nastrój niesamowitości, charakterystyczny dla poszczególnych tekstów. Świetnie to się czyta, tym bardziej że Kwaśniewska. Urban zadbała też o to, by wzbogacić narrację językowym humorem, który – paradoksalnie – jeszcze bardziej wzmaga wrażenie niesamowitości przenikającej poszczególne historie.

Jednak prawdziwa wielkość „Opowieści grozy” ujawnia się w warstwie wizualnej. Dino Battaglia jest artystą esencjonalnym, o wybitnej umiejętności operowania klimatem i formalnej samodyscyplinie. Wystarczy rzut oka na grafikę okładkową, która może też posłużyć za przykład artystycznych różnic między włoskim klasykiem a Breccią. O ile bowiem argentyński mistrz jest twórcą wirtuozersko operującym czernią, o tyle Dino Battaglia osiąga podobną intensywność wyrazu, redukując czerń do niezbędnego minimum, pracując niejako w negatywie. W grafikach autora „Opowieści grozy” grozę buduje to, co widać, a nie to, co skrywa mrok. Dlatego jego grafiki to przepiękne studia światła, przestrzeni, faktury i kompozycji kadrów. Są to prace na wskroś impresjonistyczne z ducha, ale jednocześnie formalnie zdyscyplinowane i cały czas czytelne. W tym aspekcie Włoch też się zasadniczo różni od autora „Mort Cindera”, który nie miał oporów, by zapuszczać w swojej nadekspresji w rejony abstrakcji. Nie ukrywam, obcowanie z pracami Battaglii sprawia pewnego rodzaju masochistyczną przyjemność, bo potrafi on bardzo umiejętnie powstrzymywać czytelnika na granicy estetycznego przesytu, który w „Opowieściach grozy” dawkowany jest bardzo, bardzo umiejętnie. Ale, gdy nadchodzi, jak w zamykających „Maskę śmierci szkarłatnej” czy „Pakt” kadrach, to brakuje słów.

Inną, ponadprzeciętną umiejętnością Battaglii jest mistrzowskie uwiecznianie stanów psychicznych i emocjonalnych bohaterów. Cała intensywność tych adaptacji rozgrywa się bowiem w atmosferze, trochę na wzór tradycji ekspresjonizmu niemieckiego, gdzie ułożenie ciała, granie proporcjami, perspektywą, przewidzeniem, buduje właściwe sensy. U autora „Opowieści grozy” mała, czarna plama to graficzny ekwiwalent psychicznego napięcia Ushera siedzącego w fotelu i wpatrującego się w grozę światła rozświetlającego jego twarz. Kilka kresek konturu dłoni, zarys profilu, kierunek wychylenia ciała i tonalne gradacje czerni, a jest w tym rysunku absolutnie wszystko. Albo: jak pokazać poniżenie karła tak, by jego nikła fizyczność wydała się jeszcze mizerniejsza? Battaglia rysuje go wkomponowanego w strzelistość nawy królewskiego pałacu, która zdaje się nie mieć końca. Korytarz w głąb? Dwa bloki czerni przedzielone pasem bieli i ślad sylwetki migoczącej w górze kadru. Powierzchnia wody widziana z perspektywy kogoś pogrążonego w otchłani? Kilka falujących poziomych i pionowych kresek, jak w „Totentanz”. Żeby było zabawniej, te wszystkie graficzne cudeńka są niezbyt zachłanne – Battaglia nie potrzebuje rozkładówek, całych planszy, by się wyrazić. To, co wielkie, bardzo często dzieje się u niego w kadrach wielkości znaczka pocztowego, więc „Opowieści grozy” to komiks do wielokrotnego studiowania. Co mnie niezmiernie cieszy, nie ukrywam. Jeśli wszystkie wydawnicze intuicje w serii „Mistrzowie komiksu europejskiego” będą równie trafione, jak „Opowieści grozy”, jest na co czekać. Wydarzenie.

 

Tytuł: Opowieści grozy

  • Scenariusz: Dino Battaglia
  • Rysunki: Dino Battaglia
  • Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban
  • Wydawnictwo: Mandioca
  • Data wydania: 25.05.2023 r.
  • Druk: czarno-biały
  • Oprawa: twarda
  • Format: 215x290 mm
  • Stron: 144
  • ISBN: 9788396483577
  • Cena: 89 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus