Eugeniusz Dębski „Russian Impossible” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 04-06-2023 11:15 ()


W „Russian Impossible”, czyli trzecim tomie tetralogii „Moherfucker” Eugeniusz Dębski uderzył. I to mocno. Akcja zaczyna się zagęszczać. Czuć to bardzo w tej powieści.

Przy tym tomie zacząć trzeba od dość ważnej rzeczy – jest ona praktycznie bezpośrednią kontynuacją tomu drugiego i jednocześnie wprowadza do finału. Jest to więc książka, na której spoczywa wielki ciężar. Mogę jednak z marszu zapewnić, że autor wyważył wszystko bardzo dobrze.

Stochard, Sukonin i Wilmowski stają ramię w ramię z zagrożeniem, jakiego jeszcze nie spotkali. Poza tym akcję napędza problem bardzo osobisty dla Sukonina. Wyjątkowe sytuacje prowadzą do wyjątkowych rozwiązań i znajomości, ale też niosą za sobą niepowetowane straty. Chaos przybiera potężne rozmiary, a grze pojawia się ktoś zupełnie innej kategorii wagowej. Ile trzeba będzie poświęcić, żeby to pokonać? Czy to w ogóle możliwe?

Eugeniusz Dębski podniósł poprzeczkę bardzo wysoko. „Russian Impossible” stoi o klasę wyżej niż obie poprzednie części, a przecież oceniałem je bardzo dobrze. Tutaj akcja jest niesamowita. Nie czuć przestojów. To, co ma toczyć się spokojniej, ma swój cel. Natomiast tam, gdzie bohaterowie galopują i mierzą się z przeciwnościami, też wnosi swoje cenne dla fabuły smaczki. Atmosfera nie sprzyja śmieszkowaniu, ale Stochard to Stochard. Nie byłby przecież sobą. Chociaż i jego postać musi zmierzyć się ze swoimi demonami.

Styl i język używane przez autora nie uległy zmianie. Klimat zgęstniał, ale to wielki plus. Można śmiało powiedzieć, że w porównaniu do tego tomu, wcześniej było infantylnie. Teraz ewidentnie akcja zmierza w stronę finału, a bohaterowie rozwinęli się i pogłębili motywację do walki z Wielkim Przedwiecznym.

Książka jest wydana w oprawie spójnej z poprzednimi tomami, co powinno ucieszyć estetów. W minimalizmie formy nic się nie zmieniło – brakuje spisu treści, a stopka redakcyjna jest nadzwyczaj uboga. Na szczęście broni się treść i jakość oprawy, zarówno pod względem funkcjonalności, jak i atrakcyjności. W czasie lektury nie miałem zupełnie obaw, że książce może się coś stać. Nie ma szans, żeby ta okładka się rozpadła. Odkryłem również sposób, jak nie męczyć oczu białym papierem. Otóż czytając przy sztucznym, żółtym świetle, sprawia, że nie ma refleksu na białych kartkach. Czyli, pomijając konwencję, jest to lektura na wieczory. Przynajmniej dla mnie.

„Russian Impossible” jest łącznikiem między drugim a czwartym tomem, ale za żadne skarby nie można tej części nazwać wypełniaczem. To pełnoprawna, bardzo mocna opowieść, która wnosi do serii to, co potrzeba. Przyznaję, że mam ogromne szczęście, że mogłem sięgnąć po tę historię od razu po przeczytaniu poprzednich książek oraz nie muszę czekać na finał, bo jest on już na wyciągnięcie ręki. W dalszym ciągu nie twierdzę, że jest to książka dla każdego. Jednak na pewno dobrze powinni ją odebrać fani wszelkiej literatury akcji oderwanej od rzeczywistości. Czy fani Lovecrafta byliby zadowoleni? Tu trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo ojciec Cthulhu miał jednak inny styl i sposób prowadzenia swoich fabuł. Jako lektura rozrywkowa cała seria sprawdzi się znakomicie.  

 

Tytuł: „Russian Impossible”

  • Autor: Eugeniusz Dębski
  • Wydawca: Stalker Books
  • Liczba stron: 306
  • Oprawa: twarda
  • Data wydania: 03.03.2023 r.
  • Cena: 52,99 zł

Dziękujemy Autorowi za udostępnienie książki do recenzji.


comments powered by Disqus