Polcon 2007– relacja

Autor: Marcin "Mazgarox" Garbowski Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 05-09-2007 19:45 ()


  

 

Polcon 2007- początek przełomu, czy chwilowy rozbłysk polskiego fandomu?

 

 

Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych i liźnięciu tamtejszego fandomu (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) początkowo podchodziłem sceptycznie do zamiarów Warszawy, by stworzyć mega-imprezę fantastyczną. Tego typu konwenty są charakterystyczne dla kraju Wuja Sama, a nie naszego. Tam środowisko fanów jest nieporównywalnie starsze i bardziej rozbudowane niż nasze, jak również, co żadną tajemnicą nie jest, usadowione w znacznie zamożniejszym społeczeństwie.

Czynnikiem, który nie dodawał optymizmu przed Polconem był niesławny już konwent Teleport w Gdańsku, gdzie, pomimo buńczucznych zapowiedzi, panował chaos organizacyjny, co w konsekwencji poskutkowało klapą imprezy, może poza kilkoma przebłyskami. Pozytywnego nastawienia nie przysparzał również fakt, że w koordynowaniu tego konwentu uczestniczyły osoby, które ledwie dwa miesiące później miały przyłożyć rękę do święta polskiej fantastyki. Jednak w głębi duszy tlił się we mnie entuzjazm, że uda się zrobić przyzwoity konwent na skalę światową w naszym targanym problemami kraju, że nie muszę jechać do USA, by zobaczyć wzorcową i profesjonalną imprezę, pokroju Balticonu. I nie zawiodłem się.

Gdzie jak gdzie, ale w Warszawie - największym węźle komunikacyjnym kraju, w miejscu, w którym ulokowany jest wielki potencjał ekonomiczny, impreza zapowiadana na ponad 2000 uczestników mogła faktycznie się udać. Patronaty telewizji AXN Sci-Fi, TVN, producenta oprogramowania Panda Software, czołowych wydawnictw, no i samego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego budzą niemały respekt, nie wspominając o całych zastępach innych, nie mniej ważnych firm i instytucji. Goście honorowi i zagraniczni również należeli do najwyższej półki w swych dziedzinach:

- Twórca - Marek S. Huberath - świętujący w tym roku 20 lat swojej wybitnej pisarskiej działalności;

- Wydawca - Zbigniew Przyrowski - weteran polskiej fantastyki, redaktor pisma „Młody technik", gdzie debiutował między innymi Janusz Zajdel;

- Fan - Ela Gepfert - tłumaczka i długoletnia prezes Śląskiego Klubu Fantastyki, koordynator Polconów w 1997 i 2001 roku;

- Popularyzator fantastyki - Wojciech Orliński - kontrowersyjny redaktor Gazety Wyborczej, znawca twórczości Stanisława Lema, aktywny działacz na fantastycznych forach internetowych;

- Gość specjalny - Jadwiga Zajdel -żona zmarłego pisarza tradycyjnie wręczała statuetkę prestiżowej nagrody fandomu zwycięzcom w kategorii najlepsza powieść i najlepsze opowiadanie.

W przypadku gości zagranicznych pozwolę sobie na mniejszą drobiazgowość - szkocki pisarz Hal Duncan oraz amerykański - Tad Williams, artyści - Wojciech Siudmak i Chris Achilleos, autor komiksów rodem z Belgii - Marvano, projektant figurek z Games Workshop - Phill Kelly oraz last but not least Michael Kandel - tłumacz i popularyzator dzieł Lema w Stanach.

Po tej wyliczance pewnie czytelnik będzie spodziewał się wstępnego werdyktu w sprawie powodzenia trudnego niezmiernie przedsięwzięcia. Otóż według mnie był to nieporównywalny pod względem skali i fachowości organizacji konwent w dziejach polskiego fandomu. Liczba uczestników, wyliczona na 2177 osób, około 400 punktów programu, 10 równoczesnych bloków tematycznych, w tym manga & anime, Star Wars, RPG oraz novum na polskich konwentach - dział dla dzieci (aby się pociechy konwentowiczów nie nudziły). Wszystkie sale prelekcyjne, będąc ulokowanymi w centrum konferencyjnym w nowym skrzydle hotelu „Gromada", były wyekwipowane w laptopy oraz rzutniki multimedialne, co urozmaicało tradycyjną konwentową formułę.

Przy wejściu na Polcon, pod imponującym banerem, popularne piosenki grała maszyna rodem z Gwiezdnych Wojen. Trochę odstraszała nadmiernym hałasem, ale po interwencji odpowiednich służb robota doprowadzono do porządku. Rzecz, która również mogła dziwić przeciętnego konwentowicza, to niezmiernie długa kolejka do akredytacji, gdzie organizatorzy i gżdacze dwoili się i troili przy weryfikacji rejestracji internetowych uczestników i gości, itd. Tutaj uwaga w stronę organizatorów przyszłych Polconów - przygotować co najmniej trzy oddzielne kategorie przy dyżurce - goście zarejestrowani, goście nie zarejestrowani, goście - prelegenci - takie proste, a jak życie ułatwia.

Na każdego z uczestników czekała gustowna torba płócienna (a la Tinky-Winky) z logo gry Wiedźmin, w której znajdował się przejrzysty kieszonkowy program (któremu brakowało też prozaicznej rzeczy - mianowicie wyszczególnienia głównych wydarzeń, bo przy liczbie prawie 300 samych prelekcji byłoby to niezmiernie pomocne) oraz informator, a także sympatyczne gadżety, jak długopis w kształcie strzykawki ze sztuczną krwią w środku, szampon z wyciągiem z naturalnych roślinek, komiks o przesławnych chomikach i inne ciekawostki. Dla prelegentów dodatkowo w formie podarku dodano program antywirusowy Panda, który wynagradzał to, że twórcy programu nie byli zwolnieni z opłaty akredytacyjnej (50 zł).

Zamiast z noclegów w hotelu „Gromada", które były zbyt drogie dla przeciętnego uczestnika (na amerykańskich konwentach większość osób stać na nocleg w takim miejscu), organizatorzy udostępnili łóżka polowe i materace w przyległej do miejsca konwentu szkoły hotelarstwa, a dla bardziej zamożnych odległe o 30 minut jazdy akademiki Uniwersytetu Warszawskiego. Organizatorzy zapewnili jednak kursy autobusem konwentowym (tzw. ogórkiem, z uwagi na kształt pojazdu) pomiędzy domami studenckimi a hotelem „Gromada". Plusem lokalizacji akademików była bliskość różnych knajp oraz klubu „Proxima", gdzie w ostatnią noc konwentu zorganizowano dyskotekę. Wszyscy uczestnicy Polconu mieli tam zagwarantowane darmowe wejście (minusem była odmowa posłuszeństwa ze strony sprzętu grającego jakiś czas po 3.00). Podobną atrakcją było wspólne wyjście do kawiarni fantastycznej - Paradox Cafe, gdzie można było spokojnie porozmawiać z różnymi tuzami światka fantastycznego, między innymi Tomaszem Kołodziejczakiem, Jackiem Komudą, Rafałem Ziemkiewiczem, Jackiem Piekarą oraz zwycięzcami tegorocznych Zajdli, przebojowym małżeństwem Jarosława Grzędowicza i Mai Lidii Kossakowskiej.

Właśnie jeśli chodzi o największą nagrodę polskiego fandomu, to można mówić o zjawisku bez precedensu, bo po głosowaniu uczestników Polconu (spośród uprawnionych do głosowania ponad 1400 uczestników głos oddało 356 osób - śmiesznie mało jak na prestiż nagrody; być może czas na zmianę formuły przyznawania Zajdli) nagrodzono wymienione wyżej pisarskie małżeństwo - Maję za najlepsze opowiadanie - „Smok tańczy dla Chung Funga" (zbiór opowiadań „Księga smoków", wyd. Runa) oraz Jarka za najlepszą powieść (już drugi raz z rzędu) - „Popiół i kurz" (wyd. Fabryka Słów). Drugą ważną nagrodę Polconu - Puchar Mistrza Mistrzów - otrzymał popularny Paweł „Skała" Grygiel. Należy dodać, że tegoroczny PMM był nadzorowany przez rekordową liczbę 15 sędziów z głównych klubów i portali internetowych, co gwarantowało obiektywność oceny konkurujących ze sobą mistrzów gry. Inne trofeum - dla osoby, która zdobyła najwięcej kredytów w organizowanych na Polconie konkursach i turniejach (monitor LCD 19-calowy) przypadło lublinianinowi - Adamowi Kwapińskiemu, który zdobył ponad 1000 kredytów (odpowiadającym polskim nowym złotym).

W zamian za miejsca punktowane w konkursach uczestnik otrzymywał ustaloną ilość kredytów i mógł za to kupić w sklepiku konwentowym bardzo atrakcyjne nagrody książkowe, gry komputerowe i gadżety o równowartości kilkuset złotych (formuła stosowana wcześniej na Konkretach). Przy znajdującym się na pierwszym piętrze stoisku przeznaczonym dla nagrodzonych wybrańców znajdowały się tzw. Targi Popkultury. Kilkanaście stoisk różnych wydawnictw i sklepów, gdzie można było zakupić upragnioną książkę, figurkę, komiks, czy farbkę. Na owych targach brakowało gadżetów ze sklepu internetowego Fanatyk.pl - no cóż, nigdy nie może być idealnie.

W przypadku gier bitewnych pobito światowy rekord na turnieju „Warhammera Fantasy Battle", w którym uczestniczyło ponad 230 fanów ołowiu i akrylu, nie licząc licznych graczy w „Mordheim", „WH 40000" i inne mniej znane gry, m. in. „Ogniem i Mieczem", "Cold War Commander", "Warhammer Historical". Na LARPy też nie można było narzekać, a zwłaszcza na jeden z nich, organizowany w Wilanowie, czy w konwencji gry „Red Alert", „Shadowrun" i świata „Nigdziebądź" Neila Gaimana. Atrakcją dla fanów planszówek był przedpremierowy pokaz reedycji gry „Talisman", pierwowzoru kultowej „Magii i Miecza".

W dziale prelekcji można było się dowiedzieć od Michaela Kandela, że sukces polskiej książki fantastycznej na rynku amerykańskim niekoniecznie zależy od jakości utworu, tylko raczej od szeregu niezależnych czynników, które wynoszą książkę na szczyt, oraz których nie sposób szaremu człowiekowi przewidzieć - np. fenomen „Imienia Róży" w Stanach. Staszek Mąderek, jak co roku, opowiadał o swoim kultowym dziele „Gwiazdach w Czerni", a fani J.R.R. Tolkiena rozprawiali, czy syn Mistrza - Christopher zasłużył sobie na miano dobrego tolkienisty. Swoje spektakle prezentowali „Słudzy Metatrona", a turnieje strzeleckie organizowali fani ASG z naszywkami „Nocarz" inspirowanymi debiutancką powieścią Magdaleny Kozak.

Rzeczą, którą można zarzucić organizatorom, było znaczne podwyższenie standardów organizacyjnych, wyprzedzające niejako epokę. Wszelkie problemy z noclegami, czy to w salach zbiorowych, czy akademikach, wyniknęły z prostego faktu, że przeciętnego polconowicza nie stać na zapłacenie 250 złotych za noc w hotelu, tak jak na amerykańskich konwentach. Na Balticonie nikt nikomu nie załatwiał tanich noclegów, akademików, darmowych dojazdów, a po prostu informował, że w razie przepełnienia hotelu, w odległości do 10 mil, znajdują się inne, gdzie można nocować. Kolejną uwagą, w żaden sposób nie obniżającą wartości imprezy, jest stwierdzenie, że w USA można zorganizować podobną w skali imprezę z o wiele mniejszym rozgłosem medialnym i sponsoringiem (poruszono niemalże niebo i ziemię, by osiągnąć ten rozmach), przy czym impreza jest wciąż bardzo fanowska, a jednocześnie porównywalna w profesjonalizmie wykonania. No cóż, co kraj to obyczaj - w grę wchodzi ponownie czynnik ekonomiczny.

Organizatorzy Polconu 2007 wykonali tytaniczną pracę, żeby stworzyć tę przełomową imprezę. Wadą okazały się tylko koszulki z szarym nadrukiem na szarym tle. Jednak czy okazja do powtórzenia tej skali konwentu powtórzy się prędko? Organizowany w przyszłym roku Polcon w Zielonej Górze nie ma takich aspiracji, ale łódzki, za dwa lata, ma na to realną szansę, o ile ambitne plany Pawła „Tredo" Potakowskiego się ziszczą, bo to właśnie jemu, a nie wielkiemu GKF-owi Forum Fandomu przyznało kredyt zaufania (42 głosy do 39 - niewielka różnica głosów), by zorganizować najważniejszą polską imprezę fantastyczną w 2009 roku.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...