Eugeniusz Dębski „Moherfucker” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 25-05-2023 22:11 ()


„Moherfucker” to drugi tom opowieści o przygodach Kamila Stocharda. Eugeniusz Dębski tym razem postawił na wschodni kierunek rozwoju fabuły.

Stochard to gorący kartofel, którego nikt nie chce w stołecznym ABW. Za duża rozróba do spółki z amerykańskim agentem sprawiła, że stał się, delikatnie mówiąc persona non grata. Agenta nie ma, kłopot pozostał. Bohater ląduje we Wrocławiu, bo ot tak wywalić ze służby go nie można. Na jego szczęście nie zagrzeje tam długo miejsca. Przychodzi dość nietypowa prośba – wysłać Stocharda do Petersburga jako konsultanta. Czy coś może pójść źle?

Im dalej wgryziemy się w lekturę, tym bardziej okaże się, że źle może pójść wiele. Szczególnie, jeśli ktoś ma przerost ego nad rozumem lub zwyczajnie jest zbyt pewny siebie i zbyt uparty, by wezwać posiłki. No i oczywiście, jeśli ten ktoś ma rację. Stochard wpieprzy się po uszy w ogromne problemy z rosyjskimi emerytami. Będzie to kosztowne starcie. Dusze uciekną z ciał, krew popłynie obficie, ale niefortunna sytuacja przyniesie również coś pozytywnego. Będą nowe i stare znajomości, partnerstwo broni i nie tylko, czyli wszystko, co jest potrzebne do zawiązania porządnej akcji. Finał powieści gwarantuje wstrząs i sprawia, że człowiek cieszy się jeśli ma pod ręką kolejny tom. Ciąg przyczynowo skutkowy jest tu obecny na każdym kroku, chociaż bohaterowie miewają też przebłyski geniuszu popychające historię do przodu. Fabuła wciąga i sprawia, że naprawdę ciężko oderwać się od lektury.

„Moherfucker” jest drugą odsłoną dość swojskiej historii dotyczącej walki z pomiotami Wielkiego Przedwiecznego, Cthulhu. Wciąż nie mogę nadziwić się, jakim cudem nigdy wcześniej ta seria nie wpadła mi w ręce. Jest to coś fenomenalnego z pełnokrwistym bohaterem oraz fabułą, która bije na głowę niejeden film akcji. Kolejnym atutem, chociaż dość kontrowersyjnym, jest język, jakim napisana została ta książka. Jest to po prostu język ulicy, taki zwykły, jaki znamy z codzienności. Dlaczego uważam, że to kontrowersyjne? Bo to język pełen sarkazmu, wulgarności, agresji i różnych skrótów myślowych. Jednym słowem – potoczny. Większość autorów stawia sobie chyba za cel używanie kwiecistych zwrotów i mądrych, wzniosłych dyskusji w tzw. poprawnej polszczyźnie. Tymczasem w swojej serii Eugeniusz Dębskim zdaje się mieć na celu nadać swoim bohaterom maksimum autentyczności również poprzez ich sposób komunikowania się, myślenia i obserwowania otoczenia. Nie bez przyczyny narracja jest prowadzona głównie w pierwszej osobie.

Technicznie mógłbym powtórzyć praktycznie wszystko, co napisałem o pierwszym tomie. Książka wydana ze świetną twardą okładką, na której znajduje się pierwszorzędna ilustracja. Niestety, mankamenty też pozostają bez zmiany – biały papier i brak spisu treści. Zastanawiająca jest też nad wyraz uboga stopka redakcyjna, ale to chyba zamierzony minimalizm.

„Moherfucker” to książka specyficzna. Na pewno nie odnajdą się w niej ludzie ceniący czystość i piękno literackiego języka polskiego. Jeśli ktoś nie jest w stanie przełknąć dość groteskowego i beztroskiego podejścia do eksterminacji staruszków albo jest jakimś „fobem”, to też nieraz zgrzytnie zębami. Niemniej jednak, jak ktoś przełknie to wszystko, to dostanie bardzo przyjemną lekturę ze specyficznym humorem i klimatem. Ja bawiłem się dobrze i szybko siadłem do kolejnego tomu, także polecam kupić od razu cały pakiet.

 

Tytuł: „Moherfucker” 

  • Autor: Eugeniusz Dębski
  • Wydawca: Stalker Books
  • Liczba stron: 368
  • Oprawa: twarda
  • Data wydania: 03.03.2023 r.
  • Cena: 54,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Stalker Books za udostępnienie książki do recenzji.


comments powered by Disqus