„Kaczogród“: „W krainie kangurów i inne historie z lat 1946-1947“ - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 18-05-2023 23:30 ()


Eksperymentalny ochotnik, tropiciel kangurów, latarnik, maharadża, miłośnik łona natury, wielbiciel kotów, wynalazca, ogrodnik, handlarz papierami wartościowymi, organizator pikników, pilot, bohater narodowy Wulkanowii, pszczelarz, poszukiwacz złota, magik, urlopowicz, król walca wiedeńskiego, poławiacz wodorostów, wujek. Kaczor. Kaczor Donald, prawdopodobnie najzabawniejszy dziób popkultury, przeniesiony na łamy komiksowego medium dzięki niesamowitej fantazji Carla Barksa, którego poczucie humoru pomimo upływu kilku dekad od publikacji niniejszych opowiastek datowanych na lata 1946-1947 nadal potrafi wprawić czytelnika (niezależnie od wieku) w świetny nastrój.

Główną osią fabularną poszczególnych ten-pagerów jest oczywiście konflikt na linii Donald-siostrzeńcy, do czego wielbiciele „Kaczogrodu” są już zapewne przyzwyczajeni. Nie oznacza to jednak, że Barks spoczywa na laurach i kręci się w kółko. Nic z tych rzeczy, ponieważ pomysłów na interesujące i zabawne fabuły mu nie brakuje. A co ważne wyniki starć między rozszalałym z wściekłości kaczorem w marynarskim mundurku a przebiegłymi kaczorkami w kolorowych czapeczkach nie zawsze jest taki oczywisty, jak mogłoby się wydawać. Barks lubi zaskoczyć przewrotną opowieścią, a także taką, w której morał ma większe znaczenie od humoru.

I choć prace amerykańskiego artysty cechuje uniwersalizm, to są one również dziełami swoich czasów, co doskonale widać, chociażby w kwestii rozwiązywania problemów wychowawczych z młodzieżą. Giętka witka to metoda bolesna, aczkolwiek dokładnie sprawdzona na niesfornych kuprach. Ponadto kiedyś to się żyło pełnią życia! Żadnych komputerów, telefonów i konsol do gier. Co prawda, była telewizja, a w niej westerny, radio natomiast od czasu do czasu grało jaz(z)got, lecz jak te media mogły konkurować z naturą! Z kopaniem okopów w ogródkach, piknikowaniem w parku, łowieniem ryb nad rzeką, wycieczkami do Australii, Bimbaju, czy Wulkanowii. Przygody się przeżywało, teraz się w nie tylko gra. No i ta bomba atomowa, przekleństwo ludzkości, do którego Barks odniósł się swawolnie w chyba najlepszej opowieści („Kacza bomba atomowa”) znajdującej się w omawianym tomie. Trafiająca w punkt satyra na naukowców i szpiegów oraz skutki ich działań śmieszy z siłą atomu.

Świat według Barksa na pierwszy rzut oka wydaje się miejscem nieskomplikowanym, umieszczonym w pewnych umownych granicach, ale w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Wykracza on daleko poza Kaczogród i rejony znane człowiekowi. Białych plam na mapie tej kaczej rzeczywistości jest od groma. Czekają tylko na eksplorację. Natomiast te znane tradycyjnie zostały narysowane bardzo elegancką, prostą kreską, starającą oddać się najważniejsze cechy charakterystyczne lokacji, do których trafiają bohaterowie w swoich niezliczonych przygodach. Przejrzysty, spokojny drugi plan uwydatnia ekspresyjność postaci na czele z Donaldem szalejącym, a to z wściekłości, a to innym razem kulącym się ze strachu, czy cierpiącym z bólu. Jednak w jakiejkolwiek sytuacji by się nie znalazł, to zawsze jest ona popisem pierwszorzędnych ilustratorskich i scenopisarskich umiejętności Carla Barksa.

Płetwy na pokład i cała naprzód! Krwiożercze tygrysy, zdradzieckie pustynie, przerośnięte żuki, wraki galeonów i rycerze w pięknych zbrojach są na wyciągnięcie ręki.

 

Tytuł: Kaczogród: W krainie kangurów i inne historie z lat 1946-1947

  • Scenariusz: Carl Barks
  • Rysunki: Carl Barks
  • Przekład: Jacek Drewnowski, Marcin Mortka
  • Wydawca: Egmont
  • Data wydania: 26.04.2023 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Stron: 232
  • Format: 170x260
  • ISBN:  978-83-281-6649-3
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji


comments powered by Disqus