„Pewnego razu we Francji” tom 1 - recenzja
Dodane: 03-05-2023 21:23 ()
Francja, port w La Rochelle, 17 czerwca 1940 roku. Trzy dni po wkroczeniu wojsk niemieckich do Paryża. Na horyzoncie widać zakotwiczony statek, być może ostatni, który odpłynie ku Stanom Zjednoczonym Ameryki, ku wolności. Wściekły i przestraszony tłum kłębi się na nabrzeżu. Ludzie próbują dostać się na łajbę, lecz ucieczka jest przywilejem nielicznych (bogatych). Podczas gdy sytuacja w porcie robi się coraz gorętsza, przedsiębiorca Józef Joanovici i jego piękna i inteligentna współpracownica Lucie spokojnie zwiedzają kabiny w pierwszej klasie przygotowane dla sześciu osób przez przekupionego kapitana…
Wszystkie rządy podczas wojny mają wkalkulowane ofiary w bilans zysków i strat. Jednak równie ważne, a może ważniejsze jest to, co uda się zdobyć po zakończonym konflikcie. Dostęp do technologii, ziemie, złoto, dzieła sztuki, odwet i złom… Tony złomu służące do odbudowy zniszczonego kraju. Tego lub tamtego. Dlatego ci, którzy znają się na metalach, są specjalistami najwyższej wagi. Jednym z nich jest Józef Joanovici, rumuński Żyd, który 1905 roku przeżył pogrom z rąk carskich wojsk, by następnie przybyć ze swoją żoną Ewą do Francji, i zatrudnić się u jej prowadzącego niewielką firmę wuja Krugha. Z czasem Józef nauczył się wszystkiego o złomie i założył własną działalność, krok po kroku budując swoje imperium. Imperium pana Józefa. Brzmi złowieszczo, ale kto by się tym wtedy przejmował. Z roku na rok interesy szły coraz lepiej, a wpływy będącego analfabetą Joanoviciego rosły wśród paryskich (i nie tylko) elit. A wraz z nimi powoli tworzyła się także lista zaprzysięgłych wrogów czekających tylko na potknięcie mośka ze wschodu. Tyle że to typ przebiegły, nieustannie lawirujący między światem przestępczym, francuskim wymiarem sprawiedliwości, opinia publiczną a zagrażającym Europie Niemcom, dla których firma Józefa dostarcza metali potrzebnych do produkcji broni. Nie jest łatwo dorwać drania, a może narodowego bohatera?
Joanovici to typ człowieka, który nie spocznie, dopóki nie osiągnie wyznaczonego celu. Jego determinacja jest godna podziwu. Doskonale zdaje sobie przy tym sprawę, kiedy gra toczy się o najwyższą stawkę i kiedy należy spasować (przynajmniej na razie). Tak jak, chociażby podczas pierwszego przedwojennego spotkania z niejakim Hermannem Brandlem. Mimo moralnych wątpliwości dobija targu z nazistą, łamiąc postanowienia traktatu wersalskiego. W końcu w tej niewygodnej chwili najważniejsze jest (nie pierwszy i nie ostatni raz) jego własne (zagrożone) życie. I tak za pomocą jednej sceny poznajemy kilka oblicz Józefa. Scenarzysta „Pewnego razu we Francji” Fabien Nury konstruuje swoją historię z precyzją szwajcarskiego zegarmistrza. Powoli i dokładnie, rozpisuje opowieść na kilka płaszczyzn czasowych, potęgując tym samym narastające napięcie zagrożenia.
Wróćmy na chwilę do pamiętnej nocy 17 czerwca. Otóż Joanovici w ostatniej chwili decyduje się pozostać we Francji i wrócić do Paryża. Żegnaj, Ameryko, witajcie, naziści. Jak sam stwierdza, Niemcy są roztropni, więc jemu i jego rodzinie nic nie grozi (iluż podobnie myślących skończyło w krematoriach). Zamierza odzyskać swoją firmę i ponownie zacząć zarabiać. Dzięki kontaktom, jakie nawiązał jeszcze przed wybuchem II wojny światowej z Bradlem na dostarczanie III Rzeszy metali, wydaje się, że wszystko może wrócić na właściwe tory. Niestety to ślepy tor, o czym Józef przekona się dość szybko.
Nury stworzył bohatera pełnego sprzeczności, trudnego do jednoznacznej moralnej oceny, do czego skutecznie przyczynia się umiejętnie poszatkowana narracja. Z jednej strony w swoim przedsiębiorstwie zatrudnia Żydów, zapewniając im ochronę przed deportacją, ukrywa ich dorobek i wysyła do Niemiec metale gorszej jakości. Z drugiej strony na tymże surowcu zarabia, a majątek żydowskiej społeczności służy mu do ratowania własnej skóry. A w najtrudniejszych chwilach gotowy jest wyrzec się własnej tożsamości. Jednak nie sposób uczciwie ocenić jego działalności ani moralnie osądzić. Na jego korzyść działa otoczenie i postaci, jakimi Nury nasycił swoją historię. Herman Brandl – chciwy pułkownik Abwehry, cham i prostak. Szef Gestapo Henri Lafont – jeszcze chciwszy niż Brandl, zabijający dla kaprysu, lubujący się w torturach. Kapitan Fuchs – obłudnik o świńskiej aparycji. Do tego cała masa gangsterów, donosicieli i zazdrośników. Wszyscy oni są zagrożeniem dla Joanoviciego, a zarazem jedynymi przyjaciółmi w świecie wywróconym do góry nogami. W końcu życie to transakcja wiązana.
Nury przekonująco ukazał namiętności, jakie targają ludźmi w czasie wojny, ale przede wszystkim znakomicie rozpisał zmieniające się punkty widzenia w zależności od sytuacji, w której znajdują się bohaterowie. Nietrudno zgadnąć, że pierwsze skrzypce grają tu pieniądze. Tylko dzięki nim Joanovici – Żyd – ma szansę utrzymać siebie i rodzinę przy życiu. Złoto, walizki złota, dzieła sztuki, gotówka… Na wojnie można się dorobić i ci, co mieli łeb na karku, potrafili to zrobić. Józef go miał, choć ryzykował byt najbliższych dla własnych aspiracji. A może to nie aspiracje, lecz chęć zagrania na nosie przedstawicielom rasy panów? O tym przekonamy się w kolejnych tomach tej opowieści.
W ciekawych czasach przyszło żyć rumuńskiemu złomiarzowi. Atmosferę tej dziejowej zawieruchy doskonale oddają ilustracje Sylvaina Vallée. Realistyczna kreska w połączeniu z karykaturalnymi twarzami nadaje omawianemu komiksowi pewnego, niezbędnego dystansu. Tak jakby autorzy uczulali nas na to, że nie jest to dzieło historyczne, które należy odbierać dosłownie. To jedynie wariacja na temat, przestrzegająca nas przed wydawaniem pochopnych sądów o funkcjonujących wtedy ludziach starających się uratować przed śmiercią. Czasem na własnych zasadach, idąc pod prąd, a czasem dając się temu prądowi porwać. Francuski rysownik przykłada dużą uwagę do drugiego planu i tworzących go szczegółów. Zaprasza nas do paryskich pałaców, kamienic, szpitali, gmachów użyteczności publicznej i w miejsca kaźni. Z rzadka trafiamy na francuskie ulice przyozdobione czerwono-czarnymi flagami. Wszak interesy najlepiej załatwia się za zamkniętymi drzwiami.
„Pewnego razu we Francji” to komiks dla czytelników o naprawdę mocnych nerwach. Brutalna, pełna zwrotów akcji i napięcia historia Józefa Joanoviciego trzyma za gardło od pierwszego do ostatniego kadru. I oby tak było aż do samego finału.
Tytuł: Pewnego razu we Francji tom 1
- Scenariusz: Fabien Nury
- Rysunek: Sylvain Vallee
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Non Stop Comics
- Wydanie: II
- Data wydania: 22.03.2023 r.
- Liczba stron: 120
- Format: 210x285 mm
- Oprawa: twarda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-8230-405-3
- Cena: 69,90 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
comments powered by Disqus