„Dom Slaughterów” tom 1: „Znamię rzeźnika” - recenzja
Dodane: 24-04-2023 22:24 ()
Czytając w internecie o Coś zabija dzieciaki, serii-matce Domu Slaughterów, natknąłem się na opinie, że jest to bezmyślna propaganda LGBT o kiepskiej fabule i stereotypowych bohaterach. Biorąc się za lekturę recenzowanej pozycji, pomyślałem sobie – „no pięknie... co nie napiszę, to będzie źle, bo albo zjedzą mnie zwolennicy tradycyjnego modelu relacji, albo zostanę ogłoszony bigotem przez ludzi o niestandardowej orientacji...”. Zaprawdę trudny jest los recenzenta.
Siadłem więc i wziąłem się za bary z Domem Slaughterów. Jakąś godzinkę później miałem już wyrobioną opinię. Jaką? Otóż publikacja ta nie jest tak przesiąknięta ideologią LGBT, jak można by przypuszczać na podstawie internetowego szumu otaczającego nowe dziecko Tyniona, ale też nie można zaprzeczyć, że wątek homoseksualnego związku jest w Domie Slaughterów na świeczniku. Pozycja ta to swoisty prequel/spin-off Coś zabija dzieciaki opowiadający o losach Aarona Slaughtera znanego z oryginalnej serii, jego problemach związanych zarówno z przynależnością do tytułowego zakonu łowców potworów, jak i tych związanych z byciem dorastającym nastolatkiem, oraz o uczuciu rodzącym się między nim a tajemniczym Jace'em, który dopiero co wprowadził się do Domu Slaughterów. Nie jest to opowieść szczególnie porywająca, ale nie można też zarzucić jej, że wieje nudą. Zbudowana została z trzech w miarę zgrabnie przeplecionych wątków – zemsty, jakiej poszukuje Jace, romansu między chłopakami i polowania na zdrajcę. Zdecydowanie jest lepiej, niż się spodziewałem, a jednocześnie gorzej, niż mogłoby być, bo choć lektura należy do raczej przyjemnych, to widać jednocześnie pewien niewykorzystany potencjał. Wątek poszukiwania zdrajcy ma niesatysfakcjonujące zakończenie, wątek zemsty wydaje się mocno pospieszony, a wątek jednopłciowego romansu jest dość płytki, ale ma też jedną niezaprzeczalną zaletę - autor podchodzi do tematu w najlepszy możliwy sposób, czyli absolutnie neutralnie. Nie czyni z relacji Aarona i Jace'a absolutnie niczego niezwykłego ani jej nie gloryfikuje, ani gani – ukazuje ich związek z transparentną obojętnością i pozostawia czytelnikowi możliwość wyrobienia sobie własnego zdania. Fabularnie jest więc przyzwoicie, ale nie wybitnie. Historia na porządnym poziomie i przyzwoicie napisani bohaterowie sprawiają, że w szkolnej skali komiks zasługuje na solidne 4. A jak rzecz ma się w kwestii oprawy?
Jeśli czytaliście wcześniej Coś zabija dzieciaki, to wiecie doskonale, czego można się spodziewać – relatywnie realistycznego stylu zbudowanego w oparciu o delikatny kontur i barwne plamy. A do tego porządnie rozrysowanej akcji, nieźle oddającej dynamikę oraz czasami konserwatywnie, a niekiedy awangardowo skomponowanych kadrów. Dom Slaughterów oferuje czytelnikowi dokładnie to, co opisałem i pod względem wizualnym nie odbiega od sztandarowej serii. Niestety, powiela również zamiłowanie rysownika do tych nieszczęsnych kadrów rozciągniętych przez całą szerokość otwartego na oścież komiksu. O ile w poprzednich albumach z tego uniwersum nie było to aż tak kłopotliwe, o tyle w Domie Slaughterów trudno się chwilami połapać, że mamy czytać na przestrzał przez dwie sąsiadujące plansze ze względu na ułożenie kadrów, które po prostu tego nie sygnalizuje – nieraz w czasie lektury zdarzało mi się narzekać, że akcja jest chaotyczna i bez sensu, zanim nie połapałem się, że czytam komiks w niewłaściwy sposób.
Na zakończenie powtórzę – „Lepiej niż myślałem, gorzej niż mogło by być!”, bo ta fraza doskonale oddaje moje wrażenia z lektury. Komiks nie obudził we mnie zachwytu, ale też nie zasłużył sobie niczym na niechęć – więc pewnie sięgnę w przyszłości po jego kontynuację bez bólu i niechęci. Na pewno mogę polecić komiks ten osobom ze środowisk LGBT ze względu na bardzo dobre przedstawienie relacji homoseksualnych. Niemal każdy zasługuje na jakąś formę reprezentacji, a nienachalna i bardzo ludzka wizja zaprezentowana przez scenarzystę zasługuje na uznanie i uwagę.
Tytuł: Dom Slaughterów tom 1: Znamię rzeźnika
- Scenariusz: James Tynion IV, Tate Brombal
- Rysunki: Chris Shehan, Werther Dell'Edera
- Tłumaczenie: Paweł Bulski
- Premiera: 8.03.2023
- Wydawca: Non Stop Comics
- ISBN: 978-83-8230-401-5
- Oprawa: miękka
- Liczba stron: 144
- Format: 170x260
- Cena: 59,90 zł
Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.
comments powered by Disqus