„Dungeons & Dragons. Zaćmione życzenie” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 10-04-2023 21:57 ()


W ostatnim czasie Egmont zafundował fanom „Lochów i Smoków” nie lada gratkę pod postacią dwóch komiksów z tej kultowej serii. „Legendy wrót Baldura” oraz „Zaćmione Życzenie” duetu B. Dave Walters (scenarzysta) Tess Fowler (rysunki). Fani zapewne byli zachwyceni, że aż dwie publikacje trafiają na rynek. Natomiast, jak rzadko kiedy po lekturze obydwu można bez trudu wskazać tą lepszą, którą należy zainteresować się w pierwszej kolejności. I jeśli chcecie wiedzieć, na którą historię przeznaczyć środki, zapraszam do dalszej lektury.

Bez wątpienia „Legendy” są tym komiksem, który czyta się dużo lepiej, wciąga mocniej i zachwyca szatą graficzną bardziej niż recenzowana pozycja z kilku powodów, o których nieco poniżej. Warto też mieć na uwadze fakt, że „Zaćmione życzenie” kończy się w dość otwarty sposób i z wielkim znakiem zapytania co do kontynuacji. Fabuła rzeczonego komiksu opiera się na grupie poszukiwaczy przygód, którzy stają przed zadaniem uratowania przed śmiertelnym zagrożeniem i wojną, która dociera do bram Wysp Moonshae jej mieszkańców. Ot typowy standard, który bardzo często wystarcza, aby dobrze się bawić czy to czytając kolejne historie osadzone w świecie Dungeon and Dragons, czy wręcz rozgrywać samemu przygody z Mistrzem Podziemi generującym te opowieści, w których możemy brać aktywny udział. Tym razem jednak ten „dedekowy” standard nie wystarczył, aby uznać, że czas spędzony na lekturze komiksu będzie czasem niezapomnianym. Sporo niestety do tego brakuje.

Przede wszystkim fabuła jest – ze względu na zastosowany zabieg – mocno rwana, co rusz przeskakujemy na inne linie czasowe, co znacząco utrudnia nie tylko ogarnięcie historii jako całości, wprowadza duży chaos, to jeszcze powoduje, że brak w nas zaangażowania. Poszczególne elementy nie tworzą spójnej całości, a raczej są wycinkiem pojedynczych epizodów, które w dużej mierze stają się nam niestety obojętne właśnie przez ten bałagan w nich panujący. Oczywiście mocno przesadzając, ale podczas lektury zastanawiałem się, czy aby na pewno czytam komiks od dobrej strony. Tak, powtarzam to ogromna nadinterpretacja, ale w pewien sposób wskazuje, jak było mi ciężko, aby wykreowany świat zawładnął moją wyobraźnią, by czerpać z lektury pełnię radości. Niby zagrożenie jest poważne, niby są pewne zwroty akcji, legendarne smoki czy rozwijający się bohaterowie, a mimo wszystko całość jest nijaka i mało angażująca. Niewiele wiemy o postaciach, jawią się nam one jako zlepek kadrów, a nie postaci z krwi i kości, których historię przeżywamy jak swoją własną. Poszczególne postaci to się pojawiają, to znikają i to w takim stopniu, że możemy przegapić wręcz śmierć tych uznawanych za głównych. Z jednej strony więc dzieje się tutaj naprawdę dużo, lecz z drugiej nie przekłada się to na jakość. A wręcz odwrotnie powoduje, że przechodzimy gdzieś obok tej historii. I owszem nie jest to opowieść do gruntu zła, i być może nawet w innych okolicznościach można byłoby spojrzeć na nią dużo łaskawszym okiem, lecz mając do dyspozycji „Legendy Wrót Baldura” o taką przychylność jednak dość trudno.

Na pewno nie ułatwia sprawy też dość prosta i standardowa szata graficzna, której do górnej półki również nieco brakuje. Całość jest dynamiczna ze względu na sposób kadrowania i rozkładu kadrów na planszy i to oddać trzeba, ale nie określiłbym tej kreski jako bardzo ładną. Ot wydawniczy standard największych wydawców publikujących swoje komiksy taśmowo. Plusem jest na pewno pełna paleta bohaterów, którzy występują i dość bogate drugie plany (na niektórych kadrach), ale nawet najważniejsze walki pozbawione są nieco dramaturgii. Nie jest to wina jedynie rysowniczki (swoją drogą czuć w komiksie damską rękę), a raczej wypadkowa nie do końca dobrego scenariusza, który nie pozwolił do końca Fowler rozwinąć skrzydeł.

Powyżej padło sporo cierpkich słów pod adresem komiksu „Zaćmione życzenie”, bo nie sposób jest ukryć, że nieco się nim rozczarowałem. Nie jest to, jak już wspomniałem historia, przed którą należy się zapierać rękoma i nogami, więc jeśli jesteście fanami „D&D”, to zapewne jesteście też spragnieni historii z tego świata więc po komiks, tak czy inaczej, sięgnięcie i sami ocenicie. Jednakże, jeśli możecie pozwolić sobie na zakup tylko jednego z tych dwóch, wybór powinien być oczywisty. Co jest największym plusem tej opowieści? Według mnie to, że w ogóle jest. Jak to bowiem mówią, na bezrybiu i rak ryba, więc jeśli poszukujecie inspiracji do kolejnych sesji czy chcecie poprzebywać w ukochanym uniwersum, spróbujcie, a nuż wasza ocena będzie dużo wyższa od mojej.

Ps. Ogromnym plusem, zaskoczeniem i pozytywną niespodzianką było natomiast to, co czytelnik znajdzie na końcu tomu, a mianowicie gotowe karty postaci do wykorzystania na swoich sesjach. Biorąc pod uwagę świat, w którym się poruszamy, pomysł doprawdy wyborny.

 

Tytuł: Dungeons & Dragons. Zaćmione życzenie

  • Scenariusz: B. Dave Walters
  • Rysunki: Tess Fowler
  • Przekład: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Druk: kolor
  • Objętość: 128 stron
  • Papier: kreda
  • Format: 167x255
  • ISBN: 978-83-281-5757-6
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus